Nie jestem dietetykiem ani technologiem żywności, ale wiem i widzę po moich kolegach kolarzach, że jeśli dieta w okresie zimowym nie zostanie odpowiednio zmodyfikowana, waga może i tak wzrosnąć w czasie zwykle lżejszych i krótszych w tym okresie zimowych treningów. Ponieważ nieobce są mi hasła: „wiosenny wytop łydy” czy po prostu optymalna waga startowa, chciałbym podzielić się z wami doświadczeniami, jak w miarę szybko i, co ważniejsze, skutecznie pozbyć się niepotrzebnej masy.
POSTANOWIENIE I MOTYWACJA
STRATEGIA
Zwykle kiedy dni się wydłużają, staram się spędzać więcej czasu na rowerze, ale ponieważ nie zawsze takie rozwiązanie jest możliwe, zwykle korzystam z jednego z dwóch sposobów. Oba uwzględniają zdrowe i zbilansowane posiłki. Oba opierają się na założeniu, że aby zgubić zbędne kilogramy, dzienny bilans energetyczny powinien być na lekkim minusie (nie na dużym). Inaczej mówiąc – więcej spalamy niż zjadamy. Wydaje się proste i oczywiste, choć w dzisiejszych czasach rozwiązaniem problemu otyłości zajmuje się ogromny przemysł.
WIĘCEJ SIĘ RUSZAM, ALE JEM, JAK JADŁEM DOTYCHCZAS
RUSZAM SIĘ TYLE SAMO, A JEM CIUT MNIEJ
Drugi sposób polecam mniej, bo ingeruje w dietę, a jak wiadomo, ciężko zmienia się wieloletnie przyzwyczajenia żywieniowe. Ale jeśli dzięki temu nasza dieta ma być zdrowsza, to czemu nie. Tę strategię również wypróbowałem na sobie, z sukcesem. Jem wówczas mniej, ograniczając ilość kalorii spożywanych podczas ostatniego posiłku każdego dnia. Zjadam jedynie pół kolacji, ale wciąż odpowiednio zbilansowanej. Zwiększam podaż białka w miejsce węglowodanów na kolację. Ostatni posiłek pochłaniam również odpowiednio wcześniej, na minimum 3–4 godziny przed snem. Nie bawię się w wyliczanie wartości kalorycznej, chociaż może to być pomocne. Jeśli mielibyście ochotę na odrobinę obliczeń, skorzystajcie z tablic, których pełno w internecie. Do podstawowej przemiany materii należy również doliczyć energię spalaną na treningach.