Dlaczego warto legalizować ścieżki

Odpowiedź jest prosta – jeśli nie chcecie, by owoc waszej pracy przestał istnieć, to jedyna możliwa droga. Bez legalizacji zawsze może się zdarzyć, że miejscówka zostanie zlikwidowana. Nie warto przejmować się przeciwnościami i zakładać, że „to się na pewno nie uda”. A jeśli będziecie chcieli spopularyzować pomysł – pomożemy!

Pretekstem do tego postu był wpis Duktomania SingleTrack Olsztyn, to jedna z takich miejscówek, którą od dawna śledzę i kibicuję twórcom. Z niej też pochodzą zdjęcia z tego tekstu. Z tego co widać w sieci dbają bardzo o to, by „jeździło się lepiej”, czyli społecznie o utrzymanie ścieżek. Tym niemniej wydarzyło się coś takiego (wpis z 3 kwietnia):

„Dzisiaj podczas odkurzania tras miałem dość dziwne i niezbyt miłe spotkanie z dwoma panami. Co się okazało byli to panowie odpowiedzialni za trzymanie porządku w lesie miejskim czyli wiadomo skąd. Zaczepili mnie i zapytali co się tutaj dzieje? Zapadła konsternacja z mojej strony i oco cho…? Panowie szybko mi wytłumaczyli… została złożona skarga pisemna, że na miejskich trasach są elementy niebezpieczne i syn kogoś tam połamał sobie obojczyk i ma rozwalony nadgarstek. A oni przyjechali zobaczyć, co i gdzie, to się stało. Panowie byli bardzo zniesmaczeni tym co zobaczyli. Tłumaczyli że ludzie nie wiedzą, że wieksza ilość tych tras jest robiona przez nas i kwalifikują je jako miejskie, bo to takie miejsce znane z tras robionych przez miasto. Wiedzieli kim jestem i co tu robię i pytają… przez tyle czasu było spokojnie i co się stało. No i zaczęła się rozmowa… próby wytłumaczenia i staranie aby jakoś załagodzić sytuację. Generalnie aby uspokoić chłopaków obiecałem że się tym zajmę i zrobie porządek. Delikatnie zasugerowali że jak nie potrafimy się tym zająć to oni się tym zajmą, bo chcą mieć spokój i żadnych problemów, wiecie co to znaczy, wszystko idzie do wycinki. Tu mnie zamurowało. Cały czas tłumaczymy że jak chcecie robić coś dla siebie dropy, chopy i orać glebę to nie ma problemu ale nie w tym miejscu z dala od miejskich szlaków. I jak pomyśle że cała energia, praca, czas i pienądze włożone w budowę tego miejsca i ogólnie singli ma być zniweczone przez egoizm garstki ludzi, to szlak człowieka trafia. Dla was to zabawa, ale w tym momencie zabawa się skończyła. To ja wziąłem na klatę cały ten bajzel chociaż nie ja go zrobiłem i konsekwencje jakie powstały. Obiecałem panom porządek to tak zrobie… hopodrop do rozbiórki trasy w koło niego zamknięte do odwołania.”

O co chodzi? Odpowiedź znalazła się w komentarzach do wpisu:

„Chodzi o to że trasy DSTO leżą w tym samym miejscu co trasy zbudowane przez miasto, przez co są mylone. I jakiś małolat się wysypał a nadgorliwa matka napisała donos. Jak wiemy urzędnicy nie lubią takich donosów bo muszą na nie odpowiedzieć gdzie nie przyznają się do trasy o której nic nie wiedzą bo niema ich na mapach. I tu jest problem i dla tego ta wizyta.”

Czy legalizacja usunęłaby problem z osobami, które uległy wypadkowi na trasie? Oczywiście nie. Byłaby jednak sytuacja czysta formalnie, regulamin ścieżek, może pieniądze na utrzymanie, a na pewno święty spokój osób, które za trasy odpowiadają. I jednocześnie ścieżki mogłyby istnieć i się rozwijać. Bez legalizacji niemożliwe jest w nie inwestowanie, czy też powstawanie infrastruktury wokół. Wystarczy spojrzeć na Bielsko-Białą – co było zanim powstało Enduro Trails. Dla przypomnienia super sieć nielegali, ale nic poza tym. A dziś mamy żyjące rowerowe miasto i jego społeczność.

Nie da się? Da się, przykłady można wymieniać, bo ścieżki mogą istnieć wszędzie.

Więc jakby coś to za łopaty, a przede wszystkim długopisy i klawiatury. Papiery też muszą się zgadzać.

Zobaczcie sami – to też były „nielegale”

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Duktomania

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »