Kiedy u progu wiosny robiłem trasę na trójstyku granic Polski, Czech i Niemiec, trudno mi sobie było wyobrazić, że kiedykolwiek zatęsknię za zimą. A potem – jak zwykle chciałoby się powiedzieć – nastąpił lipiec i wybuchło lato. I do tamtej wyprawy w trochę inny świat powstało postscriptum.
Jak było wówczas możecie poczytać powyżej. W tzw. międzyczasie moim znajomi zmienili status z Prażan na stałych mieszkańców czeskiej prowincji, a ich letni dom stał się całoroczna siedzibą „rodu” Bensonów. Ba, jakimś cudem w ramach przeprowadzki zdążyli stworzyć rundę, która nadaje się jako wzorzec idealnej na upał. Taka, która sprawi, żeby poczuć, że się jeździło, a jednocześnie cię nie zabije. Znacie to? Przepis jest prosty – 10 kilometrów, ale 300 metrów w pionie. Oraz parę ścieżek i przeszkód w okolicy. Oraz oczywiście cień lasu! A tak to wyglądało w praktyce.
Jeśli będziecie w okolicy, także możecie ją sprawdzić. Pamiętajcie jednak, że w tekście przywołanym na początku podane są nie mniej interesujące trasy tuż obok. Uwaga! Część terenów w okolicy jest chroniona, proponowane trasy omijają te obszary.
Czyżby Shimano celowo wstrzymywało się z premierą kolejnych grup osprzętu, mając w zanadrzu rozwiązania, które pomogą prześcignąć konkurencję? Nowe zgłoszenie patentowe, odkryte przez instagramowe...
Co wyrośnie z dzieci i młodzieży, które zamiast trzepaka ma na dzieli rowerowy park umiejętności? Na Dolnym Śląsku mamy wyjątkową możliwość to sprawdzić! Nowe...