Góry nad morzem albo MTB Pomerania Maraton

Jest takie powiedzenie „nie przyszła góry do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry”. I w sumie wszystko się zgadza, tyle, że startujący w edycjach MTB Pomerania Maraton w góry wcale jechać nie muszą, bo mają je pod bokiem. Co mogliśmy sprawdzić w Żukowie.

Nie kojarzycie Żukowa? Ja do piątku też tak miałem. To kaszubska miejscowość tuż obok Trójmiasta, z górami zupełnie się nie kojarząca. Ale, gdy zapisywałem się do startu, ponad 500 metrów przewyższenia na 27 km rundy Speed (i 1100 na 55 km najdłuższego dystansu Mega) brzmiało mi podejrzanie ambitnie, zapowiadając, że to niekoniecznie będzie łatwa jazda. Ale słowo się rzekło, kobyłka u płota (sorry, znów powiedzenie powiedzmy ludowe), skoro założyliśmy, że w tym roku sprawdzamy wszelkie możliwe imprezy, tym razem trafiłem i tu! Pomimo dziesiątek startów w maratonach akurat na ten cykl trafiłem po raz pierwszy!

Nie znam się to się wypowiem – bo przecież byłem na MH Automatyka MTB Pomerania Maraton, bo tak brzmi pełna nazwa – po raz pierwszy. Ale jak już wspomniałem na paru imprezach już byłem, więc przynajmniej mam porównanie z pierwszej ręki i nogi. I nie powiem, że zostałem miło zaskoczony poziomem imprezy – bo przecież dobrze powinno być zawsze – ale zdecydowanie „polecam tego allegrowicza”. Szybka obsługa w biurze zawodów, sprawna organizacja, a nawet czytelna strona internetowa to mocne atuty. Bez korków, bez stresu, choć przyjechaliśmy niemal w ostatniej chwili, wszystko odbyło się sprawnie. Numerek na kierownicy, możńa jechać! Jeszcze tylko rzut okiem na dzieciaki – a imprez towarzyszących nie brakowało, serce rośnie! Podobnie jak dorasta kolejne pokolenie kręcących.

W ostatniej chwili realistycznie zmieniłem dystans z Mega na Speed, bo przypomniałem sobie, że… po wyścigu musimy wrócić do Wrocławia. A Bike Maraton tydzień wcześniej liczący ponad 1000 metrów w pionie i ponad 50 km zajął mi ponad 3 godziny, więc można było sądzić, że tu będzie podobnie. Przemówił przeze mnie rozsądek, że skoro Mega to dwie rundy Speed to i tak zobaczę całą trasę, a przynajmniej dam radę się potem ruszać. I tak dokładnie było.

Trasa. Co to była za trasa! Poza tym, że zabiły mnie już 3 pierwsze podjazdy to zwyczajnie mi się podobało. Czułem się momentami jak na wyścigu XC, a momentami jak na ścieżkach Singletrack Glacensis w Kudowie bo było coś niesamowicie podobnego w klimacie pagórków koło Żukowa. Pętla została tak naplątana, że wykorzystano i szersze podjazdy by rozprowadzić peleton i singielki potem, by dostarczyć przyjemności z jazdy. Bywały elementy trudne technicznie, ale bez ekstremy, przyprawę dozowano umiejętnie. Były i takie, które dawały satysfakcję – jak ścianka do wyjechania na starej żwirowni (z myślą po co mi to było, ale się udało). No i końcówka w postaci trasy XC, włącznie z rock gardenami! Choć przyznam, że dźwięk walenia ramy o kamienie zawodnika przede mną był z gatunku mocnych. 

W sumie bardzo fajna impreza, z dobrą trasą i organizacją – nie mam wątpliwości, że jesienne tegoroczne mistrzostwa Polski w maratonie dostały się w dobre ręce. To nie była moja pierwsza wizyta na MTB w regionie 3City i zapewne nie ostatnia, a kolejna edycja MTB Pomerania Maraton może być także dla was dobrym do tego pretekstem.

Organizatorzy i uczestnicy pokazali, że MTB ma się świetnie i niekoniecznie trzeba mieć do tego wielkie góry za oknem! (na zdjęciu ja… zdychający po pokonaniu ostatniego podjazdu do mety)

Więcej o cyklu: mtbpomerania.pl

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: MTB Pomerania Maraton

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »