Home Miejscówki Ukryty skarb Bogatyni czyli Czech Wild West

Ukryty skarb Bogatyni czyli Czech Wild West

0
1189

Bogatynia i elektrownia Turów są w ostatnich wyjątkowo popularne, niekoniecznie ze względu na walory krajobrazowe, ale niewiele osób wie, że okolica jest także atrakcyjna pod względem rowerowym. Tuż obok kończą się Góry Izerskie, nad okolicą góruje Špikčák. Odwiedziliśmy ten mało znany zakątek u progu wiosny.

Naszym centrum wszechświata – czytaj wycieczek – były Albrechtice u Frýdlantu, maleńka wioska, która może być znana tym, którzy Liberec czy Pragę odwiedzają regularnie. Przyczyna jest prosta – tuż obok prowadzi stara trasa do Pragi, łatwo rozpoznawalna po charakterystycznych serpentynach od strony Zgorzelca. Dziś ten szlak prowadzi już inaczej, z korzyścią dla okolicy. Tzw. worek bogatyński zaczyna się dosłownie tuż obok, telefon na zmianę loguje się to do sieci czeskiej, to polskiej, to niemieckiej. I choć wspomniana elektrownia Turów majaczy w tle, to okoliczne pagórki usiane są, jakby dla kontrastu, wiatrakami. To paradoks, że polska kopalnia odkrywkowa i dymiące kominy otoczone są ze wszystkich stron przez wirujące śmigła. Doskonale widać to z góry – te dominują także po niemieckiej stronie.

Szlak Graniczny przed nosem

Sprawdzenie opcji przed wyprawą ujawniło oczywisty cel – szlak graniczny. Pod przewodnictwem miejscowych, czyli Corego i Verwoniki, można było ruszać w drogę!

Niby ocieplenie, niby wiosna niedaleko, ale na wysokości 500 m n.p.m. jeszcze panowała zima
Albrechtice u Frýdlantu to trochę skansen, trochę ruina a po części letnisko
Tuż obok miejscowości najwyraźniej znajduje się popularne miejsce do latania na kajtach – ekipa ćwiczyła przez cały dzień!
Nasza droga w kierunku szlaku granicznego początkowo przebiegała asfaltem…
Ale błyskawicznie skręciła na polną drogę, która w tych warunkach była przykryta śniegiem
Koniec podjazdu – Łysy Wierch (643 m n.p.m.) to farma wiatrowa ale i stara wieża… czyżby pozostałości zamku?
Zjazd z góry był jak najbardziej możliwy, choć nie do końca oczywisty
Zanim trafiliśmy na właściwy szlak graniczny, pokonać trzeba było m.in. strumień
A oto w końcu i granica państwa! Wzdłuż granicy prowadzi ścieżka. Jeżdżą nią motocykle crossowe, mogą i rowery.
To Grenlandia czy Czechy? Nie do końca wiadomo!
Szlak, a raczej granica, w dużej części prowadziły północnym zboczem pagórków. Zimę mieliśmy więc w tzw. pełnej krasie
Co było o tyle zabawne, że niewiele niżej i dalej było zupełnie zielono (nie licząc kominów!)
Komu zima, komu?
Na właściwym zjeździe na szczęście śniegu już było niewiele, w odkrytych miejscach był wytapiany błyskawicznie
Oczywiście wykorzystaliśmy okoliczności przyrody
Szlak jest przejezdny niemal w całości, zagradzają go tylko pojedyncze drzewa
Im niżej tym ciekawiej. Nieczęsto zdarzają się podobne widoki!
Podobnie jak tego typu drzewa z opcją dziupli dla człowieka
Południowe stoki gór oznaczały zupełnie inny klimat. Co powiecie na wczesną wiosnę?
Niestety ta, gdy tylko znów zaczęliśmy się wspinać, ustąpiła znów zimie
W ten sposób dojechaliśmy do miejscowości Horní Vítkov, gdzie chyba w każdej zagrodzie były… konie! Prawdziwy czeski Dziki Zachód!
Końcówka trasy oznaczała błądzenie, nawet jeśli za przewodników miało się miejscowych!
Śnieg skutecznie zatarł ślady ścieżek. Za to jak malowniczo było!

W kierunku Špikčáka

Pierwszy dzień oznaczał zaledwie 22 km, za to niemal 4 godziny jazdy, nic więc dziwnego, że deser, w postaci wyprawy w kierunku przeciwnym, zaplanowany został skromniej. Tym bardziej, że bardzo wiało! Przestaje dziwić, że w okolicy jest tak wiele wiatraków. Sam Špikčák to teren częściowo chroniony, korzystać można tylko ze szlaków turystycznych (też nie wszystkich, warto sprawdzić mapę), odpowiednio zaplanowaliśmy trasę.

Pod dojazdówce drogami, które choć pokryte śniegiem, na szczęście były przejezdne
Dotarliśmy do głównego dania, czyli fragmentów szlaku zielonego w kierunku Špikčák
A tam na trasie nie tylko widoki przypominające jak żywo Rychleby….
Bo naprawdę momentami można ulec takiemu złudzeniu
Ale i wyjątkowo malowniczy szlak, włącznie z takim przejazdem przez skalne okno!
Mało? Co powiecie na takie skały?

Odwrót najpierw nastąpił szlakiem żółtym, odbijającym od zielonego, a następnie łatwiejszymi szutrówkami. Zdecydowanie okolica godna polecenia, szczególnie gdy zejdą śniegi i powinno być już łatwiej (i szybciej!).

Nasze trasy do powtórzenia

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »