Więcej!
To już mała świecka tradycja – czy to wiosna, czy to jesień, w lasach pod Ślężą grasuja Knurświny. A że stwory to przyjazne, zapraszają gości! Podobnie było także i w tę sobotę. I myśmy tam byli, jeździli i zdjęcia…. robili. Ba, razem też spotkaliśmy…. myśliwych. Serio! Zamiast przydługiej relacji zobaczcie zdjęcia, które oddają klimat zlotu. Była jazda, gadanie, kibicowanie, jedzenie, picie, ktoś podobno coś zepsuł, ktoś coś zgubił, ktoś znalazł. Jak to w życiu. Zdecydowanie tęsknimy już do kolejnej imprezy towarzyskich kopaczy… ścieżek!
Zupełnie nieoficjalnie…
Tradycyjnie też spotkaliśmy się na przełęczy Tąpadła. Oczywiście oficjalne liczby nie istnieją, bo i zlot odbył się tylko teoretycznie, ale ludzie mówią, że było nas około setki. W tym Team Bike – do rozpoznania po tajemniczym znaku… Bimbra na piersi!
Dojazdówka z pogadankami
Po części mniej więcej oficjalnej podzieliliśmy się na podgrupy. Podział był dowolny, tzn. oparty na własnym samopoczuciu. My dołączyliśmy od…. średniozaawansowanej, tzw. Piździpączków (sorry!). Grupy dla początkujących nie było 🙂 W ramach atrakcji zjechaliśmy Kwika (nowość, funkcjonuje też pod inną, trudną do zapamiętania nazwą) i Dolce Vita. Było nas tyle, że… podzieliliśmy się po raz kolejny na… podgrupy! Niżej widać podział przez pączkowanie (pączki = pączkowanie!). I przerwę na siku.
I…. podjazd!
Świetna okazja do minisesji portretowej…
Nasz mały Rampage!
Po zjeździe Dolce w drodze powrotnej szukaliśmy chętnych do pokonania w jednej linii ścianki i dropa na.. powrocie z Dolce. Tego dropa, co go skoczył Janek Kiliński, a potem, ośmielone, jeszcze kilka osób. Tym razem chętnych nie było. Ale Kamil z Teamu B pokonał ściankę!
Ściankę widać w tle! Dropa – a właściwie najazd – na dole
I co teraz, i co teraz?????
Kamil „pacza”!!!
Łapie się za głowę….
I…. jedzie!
Ufffff!!!
Reszta była podjeżdżaniem….
Za to w pięknych okolicznościach przyrody!
Myśliwy na dziewiątej!
Przypuszczalny koniec sezonu…. za mało zdjęć? Tu kolejna porcja od Krzysztofa Stanika, naszego człowieka!