GRAVEL ROC RACE

Gravel ROC Race

Zaczęło się niewinnie, od sierpniowej prezentacji nowych kół Zippa nad Jeziorem Bodeńskim. Wszystkie były karbonowe, szerokie, przystosowane do opon bezdętkowych i w większości do tarczówek. Temat potraktowałem z pewną nieśmiałością, ale i entuzjastycznie. Jeszcze bardziej przekonały mnie pierwsze jazdy testowe na najnowszej wersji Zippa 303 obutego w gumy o szerokości 28 mm. Bo nawet jeśli lubię bardzo lekkie rowery, a poszerzanie obręczy i opon wydaje się być temu przeciwstawne, to zalety widoczne były jak na dłoni, natychmiast. Komfort jazdy plus łatwość prowadzenia roweru przemówiły do mnie i potwierdziły tylko wcześniejsze obserwacje – tubelessy i szersze opony to przyszłość szosy (podobnych zestawów używam od ponad dwóch lat), zresztą nie tylko w tak popularnych dziś gravelach. A potem przyszło zaproszenie na festiwal ROC d’Azur z kulminacją w postaci startu w wyścigu Gravel ROC Race. Takiej okazji nie mogłem przegapić. Kto zresztą mógłby?

 

Początek października, Lazurowe Wybrzeże w słońcu i ściganie w dyscyplinie, której zasmakowało jeszcze niewielu.

 

SPRZĘT

Co innego widzieć sprzęt, a zupełnie co innego go używać. Na wspomnianej już prezentacji pokazano m.in. koła szosowe (?) w rozmiarze 650B. 27,5 cala do szosy? Po co? Po założeniu odpowiednio grubych opon, typu 47–50 mm, dostajemy zestaw, który średnicą przypominał typowe koło szosowe o wielkości 28 cali, ale z węższą oponą. I taki też rower na mnie czekał. Szczerze mówiąc, podszedłem do niego jak pies do jeża, z dużą ostrożnością. Na ustach miałem pytanie: „po co?”. Nawet jeśli 3T Exploro przekonuje do siebie efektownymi kształtami, koła wydawały się być „lekką” przesadą. Ale nie pozostało mi nic innego, jak sprawdzić, czy tak jest w rzeczywistości.

 

 

 

 

3T EXPLORO, czyli gravel o aerodynamicznych rurach i na kołach 650b.

 

 

 

 

Koła Zippa 303 w rozmiarze 650b (27,5 cala) i na oponach WTB o szerokości aż 47 mm w moim 3T.

 

 

Zipp 303 Firecrest 650b Carbon Clincher Tubeless Disc Brake

 

Napęd 1×11 mam w swojej standardowej przełajówce, podobnie jak hamulce hydrauliczne, mogłem się więc skupić na kołach – Zippach 303 Firecrest 650b Carbon Clincher Tubeless Disc Brake (tak brzmi pełną nazwa!) obutych w opony WTB Byway 47 mm. Także rozmiar roweru został wybrany wcześniej, więc dopasowanie detali zajęło ledwie chwilę. 50 km nadmorską, pagórkowatą drogą w stronę Saint Tropez szybko rozwiało wątpliwości – rozmiar ma znaczenie o tyle, że nadal jechałem rowerem szosowym. Choć na grubych oponach, to lekko się toczącym. Gdyby nie od czasu do czasu rzut oka, zupełnie bym nie pamiętał, jakich kół, a przede wszystkim jakich opon używam. Pierwszy test zdany. Kolejne 70 kilometrów nakręciłem następnego ranka w okolicach Tulonu, po trochę większych górkach, ale też z silnym wiatrem. Znów bez problemów. Co prawda rozkręcone koła miały nieco większą bezwładność niż typowe szosowe, ale tylko stabilizowało to prowadzenie. Byłem gotowy na start.

 

 

 

 

Widać, że to jeszcze nie wersja finalna, miejsca na oponę powinno być więcej.

 

 

 

 

Nasze pojazdy służbowe w wyścigu – 3T Exploro i Rondo Ruut CF.

 

 

 

Gravel Roc Race. WYŚCIG…

 

60 kilometrów, 800 metrów przewyższeń, czyli mniej więcej taki nasz maratonowy dystans mega w jednej z popularnych serii polskich imprez. Po 15 latach ścigania w maratonach nic nowego. A jednak był dreszczyk emocji. Okolice Frejus, gdzie odbywa się festiwal ROC d’Azur, płaskie są wyłącznie nad samym morzem, obok piętrzą się spore górki. Miejscowy maraton Giga na siedemdziesięciu paru kilometrach potrafi mieć ponad 3000 metrów przewyższeń. Dużo. W terenie piach, kamienie, dużo ścieżek i naprawdę strome podjazdy. Oraz fragmenty po plaży! A u mnie w rowerze z przodu 42 zęby, z tyłu maksymalnie 36. Na starcie o godzinie 8.00 nie byłem jednak sam. Około 120 śmiałków także chciało sprawdzić, co się da, a czego nie da zrobić na gravelu. Szczerze mówiąc, wielu z nich było po prostu na przełajówkach, włącznie z takimi na cantileverach. Moje 3T wyglądało przy nich jak prom kosmiczny. Obok Kulhavy i Sauser oraz jakiś pros szosowy z Pro Touru w służbowych ciuchach. Całą trójkę widziałem zaledwie kilka minut po starcie, bo stawka rozciągnęła się błyskawicznie.

 

 

Ściganie na gravelu może być przyjemne…

 

Z 60 km zrobiło się 67, z 800 metrów podjazdów niemal 1300… Całość zajęła mi 3 godziny 40 minut, a tuż po przejechaniu linii mety zacząłem myśleć, by za rok ponownie stawić się na wyścig. Dlaczego? Bo okazuje się, że na rowerze takim jak 3T i takich kołach oraz oponach ściganie na gravelu jest zwyczajnie przyjemne. Co prawda brakuje czasami przełożeń na podjazdach (następnym razem użyję trybu 11–40 lub 11–42, bez zmiany zębatki z przodu na mniejszą, bo szybkie przełożenia nadal się przydają), ale to też kwestia kondycji. Poza tym jest szybko, ciekawie i gravelowo, ponieważ obok sekcji w terenie w ramach trasy były i długie podjazdy po asfalcie. Najtrudniejsze zaś były zjazdy po kamieniach w terenie, gdzie z powodu pozycji i baranka udało mi się przestrzelić dwa razy zakręty. Jednocześnie fakt, że miałem szerokie opony bez dętek, sprawił, że nie złapałem kichy. A moi współtowarzysze niedoli zostali przez nie zdziesiątkowani, bo mieli węższe opony. Brak amortyzacji tylko podkręcił stopień trudności. W sumie start podziałał na mnie odświeżająco, w końcu coś nowego po wielu podobnych maratonach.

 

 

 

 

 

Nawiasem mówiąc, tego samego dnia, na tej samej trasie odbywało się kilka wyścigów. Na gravelach wyprzedzaliśmy wielu maratończyków, nas zaś wyprzedzały… tandemy. Wyjątkowym przeżyciem okazał się wjazd na kultowy Col du Bougnon wśród wiwatujących tłumów. Szutrowe i pionowe, możliwe na gravelu. Poświadczam, trzeba tylko mocno zagryzać zęby!

 

 

 

 

Gravel Roc Race! DZIEJE SIĘ…

Gravele i rowery gravelopodobne to zresztą dziedzina szosy, w której obecnie dzieje się najwięcej. Pisaliśmy o tym w numerze 10/17 BIKE. Michał Lalik w swoim tekście podsumował transfer technologii z MTB na asfalt. Mogłem się o tym przekonać w trakcie wyścigu, jak i oglądając premiery oraz prototypy na ROC d’Azur. Rower, na którym startowałem, nie był przy tym najdziwniejszy. SRAM zaprosił tylko czterech dziennikarzy, obok drugiego 3T pozostałe dwa rowery na Zippach 650b to były nasze polskie Rondo CF, które są obecnie na ustach całego świata! Christopher Sauser startował na specjalnej wersji Specializeda Diverge z napędem Di2 Shimano 1×11, szosowymi manetkami, ale przerzutką XTR z tyłu. W dodatku manetki miał skonfigurowane w ten sposób, że działały jak eTap Srama (prawa zmieniała bieg w górę, lewa w dół). W wyścigu graveli startowało też kilku przedstawicieli B’Twina, którzy testowali prototypy gravelowe tej marki, różne od roweru, który pokazujemy obok. A jednym z najciekawszych rowerów na imprezie był nowy Sunn Special, model dostępny od razu na kołach 28 albo 27,5 cala, z napędami 1×11 albo tradycyjnymi. Co ciekawe, da się w nim zamontować zarówno tarczówki, jak i hamulce obręczowe.

 

 

 

 

SUNN Jeden z wariantów roweru Special Sunna, czyli wariacji na temat roweru szosowego.

 

 

 

SUNN W rowerze można zamontować zarówno tarczówki, jak i hamulce tradycyjne.

 

 

 

 

SPECIALIZED Specialized S‑Works Diverge z napędem 1×11 Di2 Shimano w stylu Frankensteina.

 

 

 

 

W Diverge Sausera użyto XTR‑a Di2 i trybu MTB.

 

 

 

 

BTWIN GRAVEL Prototypowy gravel B’Twina, oczywiście na grubych oponach, tarczach i z napędem 1×11.

 

 

 

 

 

 

MAVIC Specjalna opona Mavica do użytku w gravelach… i opona, która ma pasować do tego stylu jazdy.

 

 

 

 

 

EPILOG. Gravel Roc Race

Polak, Niemiec, Hiszpan i Anglik. Było nas w wyścigu tylko czterech z wywieszką na kierownicy „Presse”. Geraldine Bergeron, odpowiedzialną za PR w Sramie, spytałem, dlaczego właściwie tak niewielu dziennikarzy zostało zaproszonych? Odpowiedź była dość zaskakująca: „Bo ci z tradycyjnych mediów szosowych nie byli specjalnie zainteresowani”. Moje zaplecze MTB, podobnie jak pozostałych kolegów z historią w cross country czy przełajach, na szczęście pozwoliło spojrzeć w trochę bardziej otwarty sposób na to, co niesie ze sobą postęp techniczny. Ba, wiek niemal równy dinozaurom pozwala mi pamiętać, że kiedyś za standard uznawano opony o szerokości 18 mm i pompowano je na kamień. Dziś to już 25 mm i coraz chętniej spoglądamy w stronę szerszych. Ja zaś, będąc jeszcze we Francji, postanowiłem, że do własnego gravela, który będzie gotowy tej zimy, obok tradycyjnych kół od razu złożę drugi zestaw w rozmiarze 27,5 cala i założę grube opony. Wygląda na to, że zostałem przekonany, biorąc udział w wyścigu na gravelach, który był skrzyżowaniem imprezy MTB i szosowej. Chciałoby się powiedzieć, idealny format na polskie drogi! Chcecie zorganizować coś takiego u siebie? Super, przyjedziemy!

 

 

 

Artykuł został opublikowany w numerze 11-12/2017 Magazynu Bike, wydanie elektroniczne TU

 

 

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski, Sportograf

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »