Dawno dawno temu, za górami za lasami… znacie tę bajkę? Mogłaby się też zaczynać „Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów!”, a w przypadku ścieżek MTB w Polsce wystarczy spróbować przypomnieć sobie, jak wyglądała sytuacja, gdy nie istniała jeszcze żadna oficjalna ścieżkowa miejscówka. Można pojechać też do Czech, gdzie między Jabloncem i Libercem sterczy szczyt Císařský kámen, by na własnej skórze poczuć, jak „drzewej bywało”.
Jest trochę tak, że już zapomnieliśmy, że dosłownie kilka lat temu nie mieliśmy w Polsce żadnego oficjalnego centrum ścieżkowego. Teraz, gdy w weekend zastanawiamy się, czy pojechać do Srebrnej, Bielska czy Bielszowic, czasami nie pamiętamy, że przyjeżdżamy „na gotowe”, gdzie wszystko powstało tylko po to, by jeździć. Można marudzić, że to czy tamto, ale jest zwyczajnie łatwiej. Mimo wszystko czasami też łezka się kręci w oku za czasami pionierskimi, gdy najpierw, żeby jeździć, trzeba było coś wykopać – jeśli nie chciało się po prostu śmigać po szlakach turystycznych. To prawda, w miejscach typu Bielsko Biała nadal obok oficjalnych tras Enduro Trails istnieje cała masa tych mniej ujawniony, co tylko potwierdza fakt, że miejscówka nadal żyje. Kto pamięta jednak jak było ZANIM Enduro Trails Powstało? Císařský kámen pozwala cofnąć się w czasie. I jednocześnie jest to doskonała miejscówka dla zaawansowanych rajderów, którzy niekoniecznie lubią gładką nawierzchnię oficjalnych ścieżek.
Gdzie to w ogóle jest?
Szczyt Císařský kámen znajduje się pomiędzy Libercem i Jabloncem i wznosi się na 637 m n.p.m. Wznosi się wybitnie nad okoliczne doliny, a wybudowana w 2018 roku wieża sprawia, że jest to doskonały punkt widokowy. Na szczyt jest bardzo łatwo wejść i wjechać, bo od strony miejscowości Milíře jest szeroka droga, na dole mieści się spory parking, jest też plac zabaw i bufet. A nawet mały pumptrack i króciutka ścieżka nazwana Ferda Trail, która pozwala na ćwiczenie elementów takich jak bandy.
Wszystkie miejscowe trasy zaczynają się jednak na szczycie, na który trzeba podjechać własnonożnie. Z Milíře droga na szczyt jest tylko jedna. Sensowny podjazd z końca tras, które jakimś cudem finiszują w podobnym miejscu, także – najpierw przez las, potem asfaltem. Cały podjazd z powrotem ma przyjemne nachylenie, różnica przewyższeń na rundzie wynosi około 300 metrów.
Kilka różnych opcji do wyboru
Od znajomych Core’go i Veroniki, którzy są miejscowi, dostaliśmy ślad ze ścieżkami do powtórzenia, ale… w praktyce przydał się tylko częściowo. Taki jest urok nieoficjalnych tras! Najłatwiej skorzystać albo z naszego śladu, albo startując z góry trzymać się oznaczeń na drzewach, które umieszczono w strategicznych miejscach. My sprawdziliśmy trzy różne ścieżki ze szczytu, w kierunku wschodnim (parkingu), zachodnim i północnym – tutaj trasa. Przecieliśmy jednak kilka innych, więc na miejsce zdecydowanie wrócimy!
Propozycja dla ambitnych
Wszystkie ścieżki mają podobny charakter, z wykorzystaniem możliwości terenu i niewielką ingerencją ze strony budowniczych. Ogranicza się ona do pojedynczych kładek, skoczni lub paru podłożonych kamieni, ale za pierwszym razem warto uważać, bo niekiedy zaawansowanie przeszkody może przekraczać umiejętności jadącego. Wiele z nich ma jednocześnie dwa warianty przejazdu, trudniejszy i łatwiejszy.
Na wschód
Na zachód
Jeśli ktoś lubi klasyczną sudecką łupankę, tu będzie podwójnie szczęśliwy. Obok morza kamieni są i korzenie jak anakondy, do tego sztuczne przeszkody zgrabnie wkomponowane w teren.
Na południe
Na deser wybraliśmy trasę, którą widać było najlepiej z wieży – teoretycznie wyglądała najbardziej malowniczo! Tej akurat nie sposób przegapić, jeśli tylko znajdziecie się na miejscu. Dla ułatwienia – wszystkie trasy mają swoje własne, różne znaczki na drzewach. Np. stylizowaną rybę czy kilka różnych strzałek obok siebie – jak ta ostatnia.
I ta trasa w praktyce podobała się nam najbardziej, bo po łatwiej górze nastąpiły korzenie, potem fajny singiel wśród skał, a finalnie sekcja serpentyn jak z bajki. Wszystko wskazuje na to, że przy kolejnym pobycie będzie to czyste superflow. Na pewno będziemy też odrobinę mniej błądzić – jak to zwykle bywa w nowych miejscówkach. Jednym słowem – w 100% polecamy całość
Przy okazji – tuż obok są Vratislavice, o których pisaliśmy ostatnio!