Felieton: gdyby Gary Fisher pokazał 26 cali

Przez trzydzieści pierwszych lat istnienia MTB liczba 26 stała w opozycji do szosowych „siedemsetek” i trekkingowych „dwudziestek ósemek”. Przez chwilę nawet istniał romans świata kolarstwa grawitacyjnego z kołem zabranym z rowerów dziecięcych, czyli 24 cale. Pamiętacie tę kuriozalną konstrukcję od Speca? Big Hit? Tylne koło mniejsze, a jak ktoś był fanem symetrii i potrzebował dwóch dwudziestek szóstek, to musiał od sprytnych Brytyjczyków zamawiać połowę wahacza, zdolnego poradzić sobie z „dużym” kołem. Oczywiście różni archiwiści i teolodzy doszukali się, że duże koła istniały zawsze, a Gary Fisher jeszcze w poprzednim stuleciu powiedział, że przyszłość MTB leży w 29 oponach, nie w 26 calach. Przewidział też wydłużanie się przednich trójkątów ram kosztem mostka i nie wiem, jak Wy, ale jutro klepię do niego maila, żeby mi napisał horoskop na najbliższą dekadę. W końcu facet, jak do tej pory, nie pomylił się w trzech ważnych kwestiach, a pierwszą z nich było zjechanie na rowerze z Mt. Tamalpais.

 

Przez te trzydzieści lat wszystkim pasowało, że koło MTB to obręcz o średnicy 559 mm, na której siedzi opona nazwana umownie 26 cali, bo skoro rower górski powstał za Oceanem, to nie było możliwości, żeby w zrozumiały sposób używać oznaczeń metrycznych i cokolwiek sprzedać wymierzonego w milimetrach. Temat do tego tekstu podał mi mój przyjaciel Arek, rzucając niedawno trafne spostrzeżenie: A teraz wyobraź sobie, że 29 cali istniało zawsze i nagle Gary Fisher oznajmia światu „Słuchajcie, wymyśliłem nowe koło, 26 cali! Jakie ono świetne!”. Czy historia mogłaby się potoczyć w drugą stronę, ku mniejszemu? Dlaczego pozytywy wynikające z zastosowania mniejszego koła ustępują kompromisom twenty ninerów? Co się stało, że z dnia na dzień standard 26 cali został niemal wyklęty, marka Niner odsądza go od czci i wiary, a Giant praktycznie przezbroił całą swoją ofertę rowerów dla dorosłych na 27.5? Nawet Spec ostatnio się ugiął i zaprezentował dwa modele na pośrednim kole, które dostępne będą lada dzień.

 

Jeśli chcecie budować rekordowo lekkie rowery, szokujące swoją wagą, to pójście w koła 29 nie pozwoli na osiągnięcie spektakularnych sukcesów. Oczywiście, że można pojechać po bandzie i przyjąć cały szereg ustępstw w postaci fatalnej sztywności i trwałości kół, plastelinowego zachowania pod kolarzem cięższym niż 75kg i kapryśnego kluczenia maszyny w czasie jazdy trudniejszymi szlakami. Zawsze jednak na mniejszych kołach złożymy coś znacznie lżejszego i cały pościg za wagą szlag trafi, pomimo zapełnionej czarnej listy wszystkich tych przymiotów, których w rowerze górskim wolelibyśmy nie widzieć. Niedawno pisaliśmy o rowerach Open Cycles, które jest drugim dzieckiem założyciela marki Cervelo, kojarzącej się jak żywo z super niską wagą i odwrotnie proporcjonalnymi cenami. Czy standard 26 cali zejdzie do podziemia, do którego wstęp, niczym do nielegalnego kasyna, mają nieliczni? Wydaje się, że tak wygląda przyszłość. Odbywa się wielki odwrót, który możemy właśnie podziwiać, skupianie się na dwóch rozmiarach 27.5 i 29 cali, gdzie nawet świat downhillu przeżywa swój kryzys, w starciu z lawinową miłością do enduro i wypłaszczaniem tras pucharowych. To w żadnym razie nie jest oświecenie, jak po Koperniku, który pokazał, że do tej pory żyliśmy w błędzie. Czy zatem Gary Fisher jest wizjonerem czy tylko pionierem, mającym największe doświadczenie w branży i estymę, której nikt nie śmie kwestionować?

 

Kontynuując ciekawą kwestię Arka, co dzisiaj mogłoby nam zaoferować koło 26 cali, gdyby pokazał je Ojciec Fisher? Jakich słów użyłby guru MTB, przedstawiając je światu? Że jest lżejsze, bardziej zwrotne, pozwala budować rowery z ramami równie długimi, jak dotychczas, ale z krótszym tylnym trójkątem, który pozwala rowerom być bardziej zwrotnymi w terenie. Pokazałby koło sztywniejsze, na karbonowej obręczy, z mniejszym efektem żyroskopowym, pewnie w wersji tubeless. Pokazałby piasty o niższych kołnierzach, mniejsze tarcze hamulcowe, które spełnią swoje zadanie, niższe i lżejsze widelce i tak przy okazji dałby nam geometrię Genesis. Wtedy znaleźlibyśmy się po drugiej stronie lustra, w równie prawdziwej rzeczywistości, co ta, w której to większy wygrywa, a rewolucja pali i niszczy wszystko, na czym powstała. Wtedy trasy zjazdowe stawałyby się bardziej kręte, bardziej strome, nieprawdopodobne i momenty, kiedy Danny Hart pokazał w Champery, jak wygląda mistrzowski przejazd po pionowym stoku, byłyby naszą codziennością, a nie szczytem góry, z której dzisiaj wszystko chce zejść powoli, bezpiecznie i bez OTB.

 

Całe szczęście, że jeszcze mamy wybór, a koło 650b to jedynie 25mm ponad dobrze znane 26 cali. A co do samego Garego – myślicie, że to przypadek, że pierwszą mistrzynią Olimpijską w kolarstwie górskim jest Paola Pezzo, zawodniczka startująca na rowerze… Gary Fisher? Nie sądzę. I nie zapominajcie rozmiaru, na którym kiedyś wszyscy zaczynaliśmy.

 

Zdjęcie tytułowe pochodzi ze strony http://www.cultcycling.co.za/.

 


Tekst: Łukasz Kopaczyński, l.kopaczynski@magazynbike.pl

Informacje o autorze

Autor tekstu: Łukasz Kopaczyński

Zdjęcia: cultcycling.co.za

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »