Test okularów Tygu dla dużych i małych

Kiedy trzy miesiące temu dostaliśmy pierwsze okulary Tygu, wiedzieliśmy o nich tyle, że to nowość. Po intensywnym testach w bardzo różnych warunkach trzech par powiedzieć możemy tyle, że czasami bywa i tak, że premierowo od razu bywa dobrze, bo dokładnie tak było tym razem. Dodatkowy plusik w ocenie należy się za fakt, że w ofercie jest i specjalny model dla dzieci! Oto test okularów Tygu Flame, Flow i Punk.

Cechy wspólne Tygu Flame, Flow i Punk

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze soczewki fotochromatyczne można było podziwiać głównie w katalogach drogich producentów okularów, zasada była prosta – kupowało się “bryle” z tzw. wymiennymi szkłami. Co prawda “szkła” od dawna ze szkła nie były, ale resztą się zgadzała – na każdą porę roku, a tym samym warunki pogodowe, dobrze było mieć w zanadrzu różne soczewki, które wymieniało się w zależności od indywidualnych preferencji. Najczęściej były to ciemne soczewki przeciwsłoneczne, przezroczyste (niebarwione) do jazdy w terenie plus model żółty lub pomarańczowo-brązowy podbijający kontrast na mgliste poranki. Dla tych bardziej fancy i jazzy były nawet wersje niebieskie czy zielone, co z punktu widzenia użytkowego zupełnie nie ma sensu – bo wycinając określone pasmo raczej utrudniały, a nie poprawiały dostrzeżenie detali – ale tym samym, przynajmniej teoretycznie, oferta obejmowała całe spektrum oczekiwań. 

Soczewka fotochromatyczna Tygu zaraz po wyjęciu z pudełka

A potem coraz śmielej na rynek zaczęły wkraczać soczewki, które są bezbarwne gdy jesteśmy w pomieszczeniu i automatycznie zmieniają zabarwienie gdy zmieniamy otoczenie wychodząc na zewnątrz. Soczewka fotochromatyczna zmienia swój kolor stopniowo, tak aby różnica nie była dla nas zauważalna. Tym samym eliminując w 90% potrzebę żonglowania soczewkami w zależności od warunków oświetleniowych, z drobnym jednak zastrzeżeniem. Soczewki fotochromatyczne reagują na promieniowanie ultrafioletowe, które w większości jest filtrowane np. przez szybę samochodową. W dodatku soczewki fotochromatyczne w swoim możliwie najciemniejszym zabarwieniu zwykle nie są tak ciemne jak soczewki w zwykłych okularach przeciwsłonecznych! 

Ta sama soczewka po kilkudziesięciu sekundach i wystawieniu na słońce

I tu wkracza Tygu, które we wszystkich swoich okularach od razu dostarcza dwie pary soczewek – fotochromatyczne i przyciemniane, na wyjątkowo słoneczne dni. Na stronie firmy można przeczytać konkrety i odnaleźć specyfikację, np. to że “zgodne z najnowszą specyfikacją ISO korzystamy z poliwęglanowych szyb szyby ANTI scratch o jakości ISO 8990/2023, o najwyższych standardach odporności na zarysowania. ” albo dane dla fotochromów ( przenikliwość: 92 % dla szyb przezroczystych, 14-18 % dla czarnych (CAT.3); grubość 1.7 mm) i soczewek przyciemnianych (przenikliwość: 24-27% (CAT.3); grubość 1.7 mm).

Soczewka przyciemniana, z tej samej pary okularów, w tych samych warunkach

Oprócz dwóch par soczewek dostajemy do każdego modelu twarde etui, woreczek i szmatkę do czyszczenia.

Tygu Flow

Generalnie wszystkie modele mogą być używane na różnego typu rowerach, ale ze względu na kształt najbardziej uniwersalne będą Flow. Powód jest prosty – nie mają na dole ramki, co sprawia, że są mniejsze, a tym samym dobrze wentylowane, bo nie ma dodatkowej bariery. Poza tym fakt, że są mniejsze sprawia, że mniejsze jest prawdopodobieństwo kolizji z kaskiem. Jednocześnie minimalistyczne wyposażenie sprawia, że są lekkie, ważąc tylko 30 gramów (tak brzmi deklaracja producenta, tyle samo pokazuje nasza waga).

Wygodę użytkowania podnosi gumowany nosek – nie jest regulowany, ale miękki i przyjemny w dotyku. To samo dotyczy zauszników, także mają przyjemne, antypoślizgowe wstawki. Za trzymanie się głowy odpowiada jednak przede wszystkim kształt samych oprawek, opinających łukiem głowę – i to działa. Wymiana soczewek jest mało skomplikowana – wystarczy odgiąć ramę w części górnej, z obu stron, i je wysunąć. Generalnie rzecz ujmując udany model, szczególnie w wersji z soczewkami fotochromatycznymi. Plus to fakt, że można użyć wkładki korekcyjnej. Najbardziej jednak cieszy fakt, że soczewki nie zniekształcają i są trwałe – pomimo jazdy w terenie jak dotąd po czyszczeniu nadal powracają do pierwotnego stanu bez skaz.

Uwaga dotycząca wszystkich soczewek fotochromatycznych w testowanych Tygu – okazało się finalnie, że to podstawowe, jakich używamy. A przepytaliśmy czterech testerów, w tym młodzież. Bez słońca są niemal przezroczyste, przyciemnienie jest płynne i dla użytkownika niezauważalne, co powoduje, że okulary nie przeszkadzają w jeździe dokładnie tak, jak powinny. Jednym zdaniem spełniają swoje zadanie. Przyciemnienie, nawet maksymalne, nie jest przy tym „agresywne”, kompensując wzrost jasności na zewnątrz – wystawienie na promienie słoneczne. Funny fact – wielokrotnie trzeba było ściągnąć okulary z nosa i zobaczyć je z zewnątrz, że… są ciemne. Jeżdżąc w nich zupełnie się o tym nie myśli.

Tygu Flow kosztują 249 zł, dodatkowe 30 zł kosztuje wkładka korekcyjna. Model jest dostępny w trzech kolorach.

Tygu Flame

Tygu Flame są zdecydowanie większe, co sprawia, że przed zakupem najlepiej sprawdzić, czy będą pasowały do twarzy/kasku. Większa powierzchnia oznacza, że lepiej chronią przed wiatrem, tym samym szosa może być ich domeną, jednocześnie odrobinę gorzej są wentylowane niż Flow. Tu pomagają otwory na do dole, tuż obok ramki. Generalnie ich powierzchnia to niemal gogle!

Za dopasowanie odpowiada nosek, z gumową wstawką (nie ma regulacji) oraz zauszniki, których końcówki wykonane są z metalu, dzięki czemu można je wyginać. To skuteczne, jeśli ktoś tego potrzebuje, choć miękka guma pokrycia sama w sobie „robi robotę)”. Wbrew pozorom wymiana soczewek nie jest trudniejsza, tu także najlepiej zacząć od góry i odgięcia (czy też zsunięcia) ramki na środku. Same soczewki mają tą samą jakość jak w pozostałych modelach, działając równie skutecznie. I znów w teren polecamy fotochromy, na słoneczny dzień na szosę szkła przyciemniane (zwane Mirror, bo z zewnątrz są lustrzane).

Uwaga – jeśli macie wątpliwości, który wybrać, najlepiej zmierzyć je z kaskiem i sprawdzić, czy się pod nim mieszczą – nie uderzając górnym brzegiem oprawki w rant kasku. Inna podpowiedź przy wyborze to szosa (Flame) lub MTB (Flow).

Model ma większy zakres regulacji niż Flow, większą powierzchnię, ale jest też odrobinę cięższy – waży 37 g.

Tygu Flame kosztują 289 zł i są dostępne w trzech kolorach

Tygu Punk

To interesujące, ale tym razem, wbrew częstemu trendowi, że model dla dzieci są zubożone w stosunku do dorosłych, dostajemy w pełni wyposażony produkt. Generalnie różnica jest jedna – okulary są mniejsze, tym samym lepiej dopasowane do mniejszych twarzy. I to działa! Poza tym dostajemy ten sam standard wyposażenia, włącznie z udanymi soczewkami fotochromatycznymi. Sam dizajn to zresztą własne dzieło Tygu i tu także należy się pochwała. I uwaga – ten model ma najlepsze wyposażenie ze wszystkich, bo nawet nosek (gumowany) jest regulowany. Poza tym gumowane i regulowane są też zauszniki. Zmiana soczewek standard – przez odgięcie góry.

Tygu Punk kosztują 199 zł i są dostępne w trzech kolorach

Podsumowanie

Tygu ma w ofercie trzy udane modele okularów, o tych samych podstawowych cechach. Szczególnie spodobały nam się udane fotochromatyczne soczewki, ale też trwałość obydwu par, jakie dostajemy w komplecie. To może być udany zakup na okrągły sezon i każde warunki pogodowe.

Info: gotygu.com

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »