Pojedli już bibiku w klasycznym wydaniu, z gara, z masełkiem? To teraz pora na coś bardziej wyszukanego. Kwintesencja lipca. Młody, jędrny bób, kurki i wciąż młode, słodkie i delikatne jeszcze pory. A z porem się większość nie lubi, bo to tak trochę jak z grawelem, nie wiadomo do czego to się nadaje. Oczywiście żartuję, pozdrawiam wszystkich grawelowców, którzy mają gdzie na tym grawelu śmigać, bo chyba czasem wam jednak tego zazdroszczę.
Wróćmy jednak do makaronu, zanim będzie wojna. Bardzo sezonowa propozycja, bo choć bób można kupić mrożony, to umówmy się, nie smakuje tak samo jak ten wyczekany, lipcowy. Czy będzie to odpowiednia strawa po kolarskich zmaganiach? Będzie. Tylko mam problem z masełkiem…im go tu więcej, tym lepiej, ale dozujcie według sumienia. Weganie mogą pominąć (czy ja naprawdę napisałam „pominąć masełko?”)?
Potrzebujemy
– makaron spaghetti
– ugotowany al dente i obrany bób
– pieczołowicie oczyszczone z piachu kurki (chyba że jesteście grawelowcami, to mona mniej czyścić, do piachu jesteście przyzwyczajeni 😉 )
– por (białe i zielone części)
– czosnek
– koperek
– oliwę z oliwek
– masło
– sok z cytryny
– sól
– świeżo mielony pieprz
– parmezan lub pecorino
Makaron gotujemy al dente według przepisu na opakowaniu. Na oliwie podsmażamy kurki, niech się fajnie zezłocą. Dodajemy pokrojonego w półksiężyce pora, dusimy do miękkości. Dorzucacie bób. Dodajemy trochę soku z cytryny, doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem, do smaku. I na koniec masełko i parmezan. Na wyłączonym grzaniu, tak jak przy robieniu risotto. Mieszamy to wszystko z makaronem, sprawdzamy czy nie trzeba doprawić, posypujemy koperkiem i dodatkową porcją sera.
Z bobowym pozdrowieniem!