Test koła Nextie eksperyment między podziałami

Marzenie o niskiej masie rotującej to obsesja wielu osób, które pragną nowych kół, bo nic tak chyba nie wpływa na wrażenie z jazdy z rowerem, jak lekkie koła. Szczególnie wtedy, gdy rozkład masy jest korzystny, tzn. obręcze ważą jak najmniej. Zrobiliśmy podobny eksperyment, a oto wrażenia po roku z kołami Nextie.

Założenia konstrukcji

Wstępne założenia były proste, miały to być koła jak najlżejsze, a jednocześnie złożone ze standardowych komponentów. Nic dziwnego więc, że wybór padł na jedną z marek, która składa takie koła zgodnie z życzeniem klienta, czyli Nextie. Nie sięgnęliśmy przy tym po gotowe zestawy, bo te w graniach 1300 gramów są drogie – tu przykład Cadexa. Chcieliśmy więc złożyć koła lekkie, łatwe w naprawie i jednocześnie nadal (powiedzmy) zdrowo rozsądkowe cenowo.

Na stronie nextie.pl znajdziecie pełną ofertę obręczy, z podziałem na kategorie. W przeszłości testowaliśmy już koła Nextie w ultralekkim wariancie MTB, więc marka nie była nam obca (koła zresztą nadal jeżdżą i mają się dobrze w jednym z redakcyjnych rowerów). Tak się jednak składa, że najlżejsze obręcze nie znajdowały się w kategorii gravel – a takie miało być ich przeznaczenie – tylko MTB! Skąd ta różnica? Firmy oferując najlżejsze modele sugerują też maksymalne ciśnienie, a to w rowerach szosowych i pokrewnych, a za takie uważane są przez firmy gravele, jest zdecydowanie wyższe w MTB, gdzie opony są szersze. Stąd też wybrana obręcz, najlżejsza z możliwych, miała maksymalne ciśnienie określone na 70 PSI. Czas od wymyślenia produktu do wprowadzenia go na rynek także trwa chwilę, a jeszcze trzy lata temu opony 50 mm w gravelu były nie do pomyślenia. Dlatego też tu musi pojawić się ostrzeżenie – nasz zestaw kół został zbudowany na własną odpowiedzialność i przetestowany na moim – Grzegorza Radziwonowskiego – żywym organizmie. Co nie zmienia faktu, że możecie ten, albo bardzo podobny eksperyment powtórzyć, znając wszystkie ograniczenia. Mój zestaw trafił do gravela, ale każdy właściciel starszej ramy bez boosta mógłby swobodnie użyć go w MTB. Albo zamówić podobne koła na pasujących piastach. Stąd też tytuł tego testu – niby koła do gravela, a Trek Crockett to… przełaj. Koła sprawdziłyby się też bez problemu w XC.

Elementy zestawu kół Nextie

Obręcze: Premium Nextie Ultralight 29”, wykonane z japońskich włókien Toray T700 i T800 (UD). Waga ok. 270 g, testowane egzemplarze 268g. wewnętrzna szerokość 22 mm, zewnętrzna 27 mm. Oczywiście Tubeless.

Gwarancja producenta na obręcz: 3 lata, crash replacement dla pierwszego użytkownika.

Maksymalny naciąg szprych: 130 kgf

Maksymalne ciśnienie opony: 70 psi

Maksymalne obciążenie na jedno koło: 100 kg

Zalecane opony: 1.5 – 2.1, ale spokojnie wejdzie nawet 2.4 (po prostu będzie węższa).

Piasty: szosowe DT 350 (od lutego jest już nowsza jeszcze lepsza wersja tych piast w sprzedaży) 28h CL

Szprychy: straight pull Sapim Race 28 szt

Nyple: Sapim Polyax

Waga zestawu: 1336 g

Cena zestawu: 6099 zł (cena dotyczy kół na nowym modelu piast DT 350)

Koła zostały złożone w renomowanej firmie zajmującej się montażem kół, która „ze względów etycznych” nie chciała żebyśmy podali jej nazwę. O co chodzi? O fakt, że obręcze MTB miały jeździć w gravelu – a więc niezgodnie z przeznaczeniem.

Wrażenia z jazdy

Koła trafiły do mojej testówki, do której montuję różne komponenty, czyli Treka Crockett. Znam go świetnie, więc każda zmiana sprzętu jest zauważalna. Do kół zostały założone opony Michelina Power Gravel 40 mm, całość została zamleczona – obręcze od razu miały naklejoną taśmę. Od razu zostały poddane ekstremalnemu testowi, bo trafiły na 10 dni na Teneryfę, gdzie znosiły codzienne katusze. Kamienie, korzenie, skały, pył wulkaniczny, setki metrów w pionie i setki kilometrów w poziomie – trudno o lepszy wstęp do całego sezonu.

Następnie jeździły przez cały rok, regularnie tylko sprawdzałem ciśnienie i uzupełniałem dwukrotnie mleko (na wszelki wypadek, bo nie złapałem kichy). Przez okrągły sezon jeżdżę standardowo, przy tej szerokości opony, na ciśnieniu 30 PSI z przodu i 35 PSI z tyłu. I tu muszę rozczarować czekających na emocje – przez rok nie udało mi się ich zepsuć. Pomimo tego, że startowałem m.in. w maratonie MTB w Miękini, na typowej trasie MTB. Po roku koła zdemontowałem i sprawdziłem dokładnie obręcze oraz wycentrowanie całości – były bez zarzutu.

A jak jeżdżą? No właśnie – po ich zdjęciu trudno zaakceptować każde inne, cięższe. Fakt, że masę zredukowano głównie za pomocą obręczy sprawia, że bardzo lekko je rozkręcić i to wrażenie lekkości przenosi się na cały rower. De facto także dzięki tym kołom aluminiowy gravel ważył tylko 8 kilogramów. Fakt, że zbudowano je na standardowych piastach, także ułatwia sprawę – DT Swiss to standard jakości. Tu nie mogło być żadnych problemów. Obsługa sprowadzała się do… wymiany trybu do wersji z różnym stopniowaniem.

Zastrzeżenia? W sezonie ważę ok. 70 kg, dla mnie ich sztywność jest zdecydowanie wystarczająca. Nie lubię zresztą bardzo sztywnych kół, są mało komfortowe. Tu można z Nextie skonsultować dobór obręczy i konstrukcji koła do wagi – firma ma w tym duże doświadczenie. Poza tym brak uwag. Nawet jeśli był to prosty eksperyment, to zdecydowanie udany!

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski, Michał Góźdź

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »