Miejscówki: Po światełko w tunelu w Góry Suche

Listopad, uroczy rowerowy weekend w Sudetach, ale nie w Karkonoszach czy Górach Sowich, które zazwyczaj wybiera się na takie tripy. Nie, tym razem wybraliśmy Góry Suche, pasmo w Sudetach Środkowych, w południowo-wschodniej części Gór Kamiennych. 

Przez ich szczytowe partie przechodzi granica z Czechami. Niewysokie góry zajmują niewielki obszar, są za to bardzo malownicze, do tego stopnia, że w 1998 utworzono tu Park Krajobrazowy Sudetów Wałbrzyskich. 

Pierwsze fragmenty trasy zaraz za Sierpnicą

DZIEŃ PIERWSZY – Góry Suche singiel na Rybnickim Grzbiecie

Sobotni poranek, spotykamy się w kilka osób w podgórskiej Sierpnicy pod agroturystyką „Finezja”, którą prowadzą miłośnicy rowerowych przygód, Magda i Karol. Zaplanowaliśmy kilka godzin jazdy, choć był to jeden z pierwszych mroźnych dni, gdy człowiek nie jest jeszcze przyzwyczajony do zimna i nie biegnie w podskokach na rower. 

A tu już naprawdę Góry Suche – nawet jeśli tak nie wyglądają
Podjazd ciągnie się konkretnie, nawet jeśli momentami odpuszcza, w stronę przełęczy pod Czarnochem
Na osłodę są widoki – jeśli są! Tu akurat powinna być w tle Głuszyca

W stronę granicy

Po chwili startujemy i od razu kierujemy się w stronę sąsiedniej Bartnicy, pod wiadukt kolejowy. Wbijamy się prosto na zielony szlak rowerowy MTB, który przecina drogę asfaltową Głuszyca – Nowa Ruda. To fragment trasy ultramaratonu Extreme MTB Challenge, który w czerwcu odbędzie się właśnie w Głuszycy i z pewnością zapadnie w pamięci zawodników. Tuż po przejechaniu na drugą stronę znajdujemy się już w Górach Suchych i wita nas pierwszy podjazd, na którym tętno zaczyna szybko wzrastać, a nogi robią się jakby cięższe. Nachylenie waha się tutaj między 9 a 17%. I tak przez kilometr wspinamy się, podążając w kierunku Przełęczy pod Czarnochem, na wysokości 660 m n.p.m., przy samej granicy czeskiej.

Gdzieś w okolicy miejscowości Radosna znów zaczyna się podjazd
w stronę Przełęczy pod Szpiczakiem…
Oczywiście w podobnych okolicznościach przyrody to czysta przyjemność!

Do Przełęczy pod Szpiczakiem

Na przełęczy skręcamy w prawo, zaraz potem w lewo i jedziemy wzdłuż granicy. Szlak robi się bardzo przyjemny, nachylenia w ogóle nie czuć. Wszystko pokryte jest szronem i wygląda jak zamarznięty las w krainie lodu. Efekt oszałamiający. Po kilku kilometrach mijamy szczyt wyciągu narciarskiego, znajdującego się w Łomnicy przy restauracji Koliba Łomnicka, który działa w okresie zimowym, można tu więc zamienić rower na narty czy snowboard. Trzymając się kierunku, docieramy do miejsca zwanego Radosna, gdzie znajdują się ostatnie zabudowania. Skręcamy w lewo, ponownie w kierunku gór. Przed nami podjazd do granicy o długości prawie 2 km ze średnim nachyleniem 5,1%. Dojeżdżamy do Przełęczy pod Szpiczakiem. Stąd można wybrać się na górę Ruperchticky Spicak (880 m n.p.m.), ale to już szlak typowo pieszy, momentami nawet wspinaczkowy. Można wjechać na górę dookoła, od czeskiej strony, podziwiając fantastyczne widoki. Ta część zbocza jest odkryta, a sam szczyt zlokalizowany już u naszych południowych sąsiadów. Ze szczytu góry, a dokładnie z metalowej wieży widokowej, rozpościera się panorama na Śnieżkę w Karkonoszach, Góry Stołowe i Orlickie, Masyw Śnieżnika, Góry Bardzkie, Góry Sowie, Góry Kamienne, a także Masyw Ślęży.  

Krótki, ale przyjemny singielek z Waligóry
A schronisko Andrzejówka jest zawsze na propsie
Gotowe na przyjęcie gości nawet w tych pandemicznych okolicznościach!

Rogowiec

Wracamy na szlak, podejmujemy jazdę w kierunku Waligóry, znajdującej się na poziomie 934 m n.p.m. Trafiamy na krótki, naturalny i bardzo przyjemny singiel, który doprowadza nas ostatecznie do Schroniska PTTK Andrzejówka w Rybnicy Leśnej. Budynek ma charakter typowego drewnianego schroniska górskiego, choć pochodzi zaledwie z 1933 roku. Niestety, w związku z sytuacją epidemiologiczną schronisko jest zamknięte. Jego właściciele, wychodząc naprzeciw potrzebom turystów, wystawili jednak na zewnątrz kociołek ciepłej strawy i grilla. 

Za Andrzejówką zaczyna się inny świat, na moment nawet wydawało się nam że będzie słonecznie
Ale tylko przez moment…
Za to chmury i mgły zostawiały po sobie taki malowniczy ślad

Ku Skalnej Bramie

Nie chcąc się wystudzić, stojąc za długo w jednym miejscu, wyruszamy dalej w kierunku Hali pod Klinem. Mgła gęsta jak mleko minimalizuje widoczność. Stamtąd obieramy kierunek na Turzynę (895 m n.p.m), gdzie końcówka podjazdu momentami ma nachylenie 21%. Uff, trochę bolało, ale zaliczamy sukces. Potem zjazd i chwila wyczekiwanego wytchnienia. Nagle pośród drzew wyłania się przed nami Skalna Brama, miejsce, któremu warto poświęcić trochę uwagi. Formacja skalna układa się w przejście, bramę. W rzeczywistości jest to kilkumetrowy przesmyk między skalnymi ścianami o wysokości przekraczającej 10 metrów. Przejście może robić ogromne wrażenie. Niewątpliwie jest pełne uroku, tym bardziej, że z pobliskich skał rozciąga się widok na okoliczne miejscowości, m.in. Głuszycę i pobliskie Góry Sowie. Powyżej (na wysokości 870 m n.p.m.) mieści się najwyżej położony zamek w Polsce – Rogowiec (na górze o tej samej nazwie). Szlak, który prowadzi do jego ruin, jest niestety praktycznie niedostępny dla rowerów. Gdyby zależało wam na zwiedzaniu, zostawcie rower w miejscu, gdzie się zaczyna wspinaczka po skałach lub weźcie go na plecy.

Ten podjazd w stronę Zamku Rogowiec trudno przegapić
Podobnie jak następujący po nim zjazd
Skalna Brama jak sama nazwa wskazuje zbudowana jest ze skał!


Rogowiec, wraz z twierdzami Radosno, Grodno i Nowy Dwór, stanowił lokalną linię umocnień granicznych przy południowej granicy z Czechami, strzegł średniowiecznego szlaku handlowego u stóp góry, w dolinie Rybnej. Obecnie pozostały po nim ruiny, a ze szczytu roztacza się rozległy widok. Na wschodzie i północnym wschodzie widać Góry Sowie, na północy Góry Wałbrzyskie, na zachodzie i południu Kamienne. Ostatecznie na zamek się nie wybraliśmy. Z Rogowca zjeżdżamy szlakiem z luźnymi kamieniami oznaczonym na zielono i czarno. W pewnym momencie trafiamy na hopę. Nie zastanawiając się zbyt długo, sprawdzamy, czy nie ma tam przypadkiem ścieżki… Bingo! Znaleźliśmy smaczek dla rajderów enduro. Naturalny, ale techniczny singiel prowadzi grzbietem zbocza. Chwila poświęcona na zdjęcia i jedziemy dalej, na sam dół, do drogi asfaltowej Grzmiąca – Rybnica Leśna. 

Niespodzianka na szlaku i singielek nigdzie, tuż obok drogi
Wyglądał na niedokończony – na pewno wrócimy!
A to już sam Rybnicki Grzbiet – z ekspozycją niemal jak w Alpach

Singiel na Rybnickim Grzbiecie

Przecinamy ją i wjeżdżamy na półtorakilometrowy szutrowy podjazd o średnim nachyleniu 8,4%. W lesie kostka (to znak!). Jadąc, trzymamy się prawej strony. Wjeżdżamy na Rybnicki Grzbiet (dolny), singletrack o długości ok. 3,5 km. Tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa! Można się rozpędzić, poczuć flow i wiatr we włosach. Lecimy rozpędzeni trawersem po stromym stoku. Lepiej tutaj uważać i nie patrzeć w dół… Trzymając się szlaku, przejeżdżamy tuż pod szczytami Góry Jałowiec z wybudowaną platformą widokową i pod Wawrzyniakiem, aż do skrętu w lewo na czerwony szlak. W tym momencie zaczynamy szukać zjazdu do wejścia tunelu na trasie Jedlina – Głuszyca. Chwila błądzenia po krzakach i mamy to! Wjeżdżamy w nieczynny tunel pod Sajdakiem, liczący 380 m długości. Dobrze, że niektórzy mieli lampki, które rozświetliły totalną ciemność. Musimy uważać, podłoże jest nierówne, belki wystające z torów i różne odpady budowlane. Udaje się dojechać do wyjścia. Kierujemy się przez łąkę do drogi asfaltowej Grzmiąca – Głuszyca. To praktycznie kres naszej wycieczki. Kończąc ją, wpadamy do „Jadłodajni” w Głuszycy napełnić puste żołądki i jedziemy prosto do Sierpnicy główną drogą. 

Trasa ogółem: 40,5 km; przewyższenie: 997 m; czas jazdy: 3:19 luźnym tempem 

Tuż za Rybnickim skarb, zupełnie nieoczekiwanie otwierają się nowe możliwości
A może gdzieś tam jest złoty pociąg?
Na pewno jest!

DZIEŃ DRUGI – Singletrack Jedlina-Zdrój i Góry Czarne

To również może cię zainteresować

Informacje o autorze

Autor tekstu:

Zdjęcia:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »