Home Miejscówki Adrspach śladami MTB Trilogy

Adrspach śladami MTB Trilogy

2
700

Polsko-czeskie pogranicze to prawdziwa kopalnia tras MTB. I to dowolnego gatunku. W ramach wyprawy zorganizowanej przez Czeską Centralę Ruchu Turystycznego mieliśmy możliwość zapoznania się z ich pełną różnorodnością. Tu dosłownie każdy znajdzie coś dla siebie. Okolice słynnych Adrszpaskich Skał to miejsce, gdzie przypomnieć można sobie, jak jeździło się kiedyś, zanim jeszcze powstały popularne rowerowe miejscówki takie jak Dolni Morava.

Na miejscu nigdy nie zabłądziliśmy dzięki opiece Czech MTB Holidays – czechmtbholidays.com – zapewniającej transport i przewodnictwo

Co oczywiście nie znaczy, że to co kiedyś jest gorsze, jest po prostu inne. Trochę rozpieszczeni gładkimi nawierzchniami tras wielu bike parków zapominamy, jak jeździło się po naturalnych szlakach, gdzie fragment płaskiego był błogosławieństwem. I jednocześnie zdarza nam się do tych prymitywnych przyjemności zatęsknić. Jeśli więc macie ochotę na taką małą podróż w czasie, zapraszamy w podróż. Ale uwaga, może się okazać, że będziecie mieć ochotę na więcej! Na szczęście, tak jak napisałem wcześniej, jest na to prosta rada – wystarczy uważnie prześledzić linię polsko-czeskiej granicy. Podpowiedź – fragmenty górskie to często trasy turystyczne, także te dostępne dla rowerów.

Podjazd do początku ścieżek z Górnego Adrspachu

Krótko ale konkretnie

Nasza pętla liczyła zaledwie 20 kilometrów, ale pod względem wrażeń mogłaby śmiało konkurować z wieloma wielodniowymi wyprawami. Trasa, którą możecie powtórzyć, nie jest wymagająca wybitnie kondycyjnie, ale już pod względem techniki jazdy wymaga niejakiego samozaparcia. Lubicie mokre korzenie i naturalne ścieżki? Kuszą was niekiedy ścianki, wyglądające tak, jakby chwilę temu odwiedziły je dinozaury? To właśnie taka dzika kraina, gdzie nic nie jest oczywiste. Fakt, szlaki są znakowane – w tym rowerowe – ale to nie znaczy że każdy zakręt wyszejpowano!

Na trasie wzdłuż granicy nie jest łatwo się zgubić… są graniczne znaki

Nic więc w sumie dziwnego, że stale szlak graniczny, o kolorze zielonym odwiedza kultowa etapówka MTB Trilogy. O tyle nietypowa, że dostępna do wyboru w dwóch podstawowych wariantach. Jeden to po prostu pięć dni i wybrane najciekawsze trasy po tej stronie Karkonoszy.

Drugi ma nietypową formę, bo w wariancie enduro liczą się tylko odcinki specjalne, poza OS’eami cała reszta traktowana jest jak dojazdówki, na których nie mierzy się czasu. Za każdym trasa jest taka sama. Jadąc naszą trasą zielonym wzdłuż granicy mijaliśmy takie odcinki specjalne – a aktualna edycja Trilogy MTB odbywała się w tym samym tygodniu! Ba, próbowaliśmy nawet niektórych przysmaków!

Szlak od początku jest konkretny, to piesza ścieżka, tyle że przejezdna
Szlak graniczny przebiega Grzbietem Granicznym, wznoszącym się wysoko nad doliną

Szczerze mówiąc, nawet jeśli się zgubicie, nie będzie to dokumentne zatracenie w głuszy. To także jeden z uroków tej okolicy. Przepiękne góry i oczywiście skały tworzą głębokie doliny, pozostałość po niegdyś szczelnej granicy to drogi po obydwu stronach. To co kiedyś było koniecznością dziś ułatwia komunikację, a czasami pozwala na skróty. Jadąc szlakiem można chyba przy okazji rekordową ilość razy przekroczyć granicę. Dosłownie co kilkaset metrów widzieliśmy ślady tych, którzy opuszczali Czechy, by w dół wpaść w objęcia polskiego lasu. Zresztą, oczywista oczywistość las po obu stronach był taki sam.

To nie mgła, to chmury w lesie…

To szlak, po którym nie wypada się spieszyć. Jest zwyczajnie zbyt pięknie. Tych, którzy za mocno nabiorą tempa, może za to zaskoczyć kolejny korzeń, albo… skalna szczelina. Tak naprawdę jedzie się często po szczytach skał, tyle tylko, że zarośniętych lasem. Ktoś, kto odwiedził Adrszpaskie Ściany tuż obok wie, jak wyglądają te szczeliny nie przykryte zaroślami z jagód.

Tu ostrożność w niektórych momentach jest wskazana, skały są malownicze, ale….
Ścieżki kuszą jednak swoimi zakrętami, by trochę podkręcić tempo!

Szlak zielony w pewnym momencie pozwala na wybór. Przebiega w prawo, jeśli będziecie jechać naszym śladem, a krawędź grzbietu odchodzi w lewo. Tam kryje się atrakcja alternatywna, w postaci zjazdu szlakiem niebieskim w stronę Chełmska Śląskiego. To level ekspercki! Co ciekawe, pokonywany już ponad 20 lat temu na rowerach na kołach 26 cali. Oczywiście bez sztycy teleskopowej ułatwiającej życie. Wariant alternatywny pozwala wygodnym podjazdem na powrót do zielonego, wystarczy na dole wjechać na drogę i podjechać na przełęcz.

Szlak niebieski to propozycja dla odważnych
Zdecydowanie zapewnia dreszczyk emocji!

Runda, którą przejechaliśmy, ma to do siebie, że pomimo niewielkiej długości jest różnorodna. Po fragmentach szlaku granicznego przechodzi w mieszankę zupełnie innego, bo liściastego lasu, gdy wcześniej jechało się wśród iglaków. Oraz w łąki. Nagle robi się jakby przestrzenniej i mniej, przynajmniej momentami, mroczno.

Dziko jak na pogranicze przystało
Krajobraz zmienia się niemal bez przerwy jak w kalejdoskopie

Zresztą, być obok słynnego Adrspachu i nie odwiedzić tamtejszych ścian to zbrodnia. To zresztą zrobiliśmy po południu. Na razie jeszcze mieliśmy tylko przedsmak w postaci imponujących czubków białych skał na horyzoncie. Ale uwaga – jeśli chcecie odwiedzić skały, najlepiej wcześniej zarezerwować bilety. Ilość wejściówek jest ograniczona! Wszystkie informacje znajdziecie na oficjalnej stronie adrspasskeskaly.cz/pl.

Widzicie białe czuby po prawej? To skały!
Zanim tam dotrzecie, trzeba jednak jeszcze odwiedzić kamienny krąg

W sezonie Adrspach cierpi na prawdziwe oblężenie, pełne są okoliczne parkingi, stąd pomysły na dodatkowe atrakcje, które odciągną przynajmniej część turystów. Jedna z nich to kamienny krąg obok miejscowości Zdonov – widzicie go powyżej. Nie jest jednak tak atrakcyjny, jak kościół, a raczej jego ruiny, które znajdują się na pobliskim wzgórzu. To kościół Najświętszej Marii Panny, pamiątka po czasach, kiedy Sudety były zdecydowanie gęściej zaludnione niż teraz. Zdanov został założony w XIII wieku, kiedyś nazywał się Merkelsdorf i zamieszkiwała go głównie ludność niemiecka. Ciekawostka – w drugiej połowie XIX wieku liczba ludności wynosiła niemal 1400 osób, obecnie około 150.

Wjazd do kościoła to zdecydowanie nietypowe przeżycie
Podobnie jak palenie w środku ogniska!

Finisz trasy to jeszcze tylko, albo aż, odwiedziny drogi krzyżowej, prowadzącej na Górę Krzyżowej (okolica znana jest z tzw. krzyży pokutnych), a raczej zgrabnie ukrytych obok ścieżki pieszej kładek dla rowerów. Uwaga – po deszczu są śliskie! Końcówka to już tylko rozglądanie się za miejscem, gdzie można znaleźć tutejsze przysmaki, ze smażonym serem na czele. Polecamy przede wszystkim dwa sprawdzone miejsca – Kalirna i Hotel Javor Restaurant.

Nasza trasa do powtórzenia

Zobacz także

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
mix
mix
6 miesięcy temu

Szkoda, że slad nie jest ze stravy lub mapy.cz
w tej wersji nie mozna go pobrać za free

Translate »