Dwa czarne diamenty Trutnov Trails

„Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście” to oczywiście cytat z „Chłopaki nie płaczą”. Tyle, że w przypadku Trutnov Trails bunkry są! Ale jeśli dodamy do tego jeszcze trasy, godne kanadyjskiego Whistler, to trudno się dziwić, że jest to miejscówka kultowa. Tym bardziej więc z ochotą odwiedziliśmy ją po raz kolejny.

Tak jak poprzednim razem za transport i przewodnictwo odpowiadało czechmtbholidays.com

Ten wyjazd był o tyle wyjątkowy, że zorganizowany przez Czeską Centralę Ruchu Turystycznego. A tu doświadczenie uczy, że nawet jeśli było się w jakimś miejscu wielokrotnie, to fakt, że kto inny przygotowuje wizytę oznacza, że można przygotować się na coś specjalnego. Bo niby człowiek po pewnym czasie „wszędzie był i wszystko widział” (albo tak mu się zdaje), a jednak jeśli w całość zaangażowani są miejscowi, to nagle jak spod ziemi wyrastają atrakcje.

Jan Rejl to dobra dusza tego miejsca – i przy okazji świetny jeździec!

Nie inaczej było tym razem! Była to już nasza druga, oficjalna wizyta na poziomie międzynarodowym – bo uczestniczyli w niej dziennikarze z różnych państw Europy – zdążyło się zmienić wiele, choćby z powodu upływu czasu. Raport z poprzedniej, z sezonu 2018, możecie zobaczyć poniżej.

Dwie części

Trutnov Trails to jedna z tych miejscówek, gdzie nadal żywy jest duch krzewienia kultury fizycznej, nic więc dziwnego, że większość osób, które odwiedza je po raz pierwszy, ma mgliste pojęcie o kształcie całości. Tym bardziej, że trasy są jakby rozczłonkowane na dwie części, z których jedna jest zdecydowanie bardziej dostępna od drugiej. Oznacza to tyle, że żeby poznać całość, trzeba mieć niezłą łydę! Najlepiej to widać na mapie.

Najnowszy wariant mapy Trutnov Trails

Za umowne centrum całości – i rzeczywiste centrum ścieżek – można uznać Trail Centrum Lhota. Poza tym, że na miejscu można zjeść i się napić oraz w razie potrzeby dokonać drobnych napraw w rowerze, droga która przebiega przez miejscowość Lhota (Ligota = Wólka po naszemu), to linia dzieląca Trutnov Trails na dwie części. Dolna, powiedzmy południowa na mapie, to ścieżki z Koziego Kamienia. Górna zaczyna się na Markoušovickém hřebeni, tuż obok wieży widokowej. Trutnov, tak bliski Polski, dorobił się polskich nazw niektórych elementów przyrody, więc wieża ta znajduje się w Górach Jastrzębich. Sama wieża niewiele wystaje nad las, ale widoki są przednie – m.in. na Karkonosze. Obok jest nawet mały schron turystyczny. Dlaczego część pierwsza jest lepiej znana? Bo podjazd na nią jest zdecydowanie krótszy! W dodatku, po pierwszym zjeździe, gdy chce się wykonać kolejne, Kozi Kamień jest zdecydowanie łatwiej dostępny. To także jeden z powodów, dla którego poprzednim razem widzieliśmy wszystkie pozostałe ścieżki, ale nie te z części północnej.

To już prawie koniec, jeszcze tylko ścianka pod samą wieżę!

Dwa diamenty

Ojcowie założyciele, Jan Rejl i Dusan Mihalecko, z praktyką z Whistler, wiedzą co robią. Nieprzypadkowo też w opowieściach o Trutnov Trails pojawia się Kanada, bo tutejsze trasy bardzo ją podobno przypominają. Najwyraźniej też miejscowa ekipa postanowiła prześcignąć kultowe miejscówki za oceanem pod względem poziomu trudności, bo to co wybudowano w ostatnim czasie wypada określić mianem „double black diamond”. Tak nazywa się najtrudniejsze trasy narciarskie w Ameryce Północnej, niekiedy tę skalę przenosi się też na MTB. Żeby jednak nie straszyć – wszystkie ekstremalne odcinki mają łatwiejsze objazdy! Faktem jest, że ze względu na ukształtowanie terenu i możliwości materiałowe, te najtrudniejsze fragmenty to po prostu jazda po czystej skale. Tu także skojarzenia są nieprzypadkowe. Oraz fakt, że miejsca jest mało, bardzo mało. Czarne trasy na mapie to tym razem naprawdę prawdziwe dwa czarne diamenty, warto o tym pamiętać, zanim nabierze się chęci na ich odwiedzenie.

Na zdjęciu powyżej widzicie słynny bunkier, obecny na wielu zdjęciach z Trutnov Trails, ale w rzeczywistości znajduje się on na czarnym skrócie trasy Bunkr czyli Střílna (otwór strzelecki). Tu także są dwa warianty, łatwiejszy i trudniejszy.

Ciąg dalszy jednak alternatyw ma niewiele i kojarzy się charakterem z Moab, bo jeździ się po czystej skale. Wrażenia są niepowtarzalne. Trasa Střílna jest krótka, ma tylko kilometr, ale potrafi dostarczyć emocji na zdecydowanie dłużej.

Bunkr Trail jest o tyle nietypowy, że obejmuje także spory odcinek dojazdówki, który przebiega przez łąki. Tu, przynajmniej pozornie, dzieje się niewiele.

Wystarczy jednak, że nie będziecie się zbytnio rozpędzać, a wśród zarośli traficie na prawdziwe pamiątki historii. Jeden z bunkrów po drodze godny jest co najmniej stanowiska dowodzenia. Jest częściowo wysadzony – Niemcy sprawdzali moc ładunków wybuchowych na linii umocnień, która nigdy nie została użyta. Zresztą co do miłośników bunkrów – Czesi mają specjalną mapę, która pozwala ją odnaleźć, pod adresem mapa.opevneni.cz. Każdy bunkier jest dokładnie opisany – ten ze zdjęcia to T-S 53 Na výhledech (obiekt 510)!

Trail od Jeskyňkou

Na Kozi Kamień

Dzięki temu, że korzystaliśmy z podwózki, tym razem jednak odwiedziliśmy – chciałoby się powiedzieć na deser – także Kozi Kamień. Pretekstem była modernizacja. Przejechaliśmy poza tym klasyki, ale przede wszystkim Trail od Jeskyňkou, trasę czarną jak smoła (2 km, 198 m w pionie), nawet jeśli na taką na początku nie wygląda. To znów kamienie i to poukładane jak prawdziwy labirynt. Tu także widać mistrzostwo – bo po spróbowaniu, nawet jeśli się wydaje że się nie da, okazuje że się da! Potem przyszła wreszcie na kultową już Ptasią Perspektywę (Ptačí perspektiva), gdzie nie wiadomo co bardziej przeraża – wysokość czy jeżdżenie z dużą ekspozycją, niewskazaną dla mających lęk wysokości.

„Zwiedzanie”, o dziwo bez ofiar, zamknęliśmy na trasach łatwiejszych, łapiąc popołudniowe światło, zaliczając także podjazd z korby. To była miła odmianach po festiwalu kamieni! Po kolei poleciały fragmenty Koziego i Modřínový trail.

Kozi Trail
Modřínový trail

Po całym dniu jazdy, zanim dotarliśmy do hotelu, wszystkich nas pogodziły chłodne napoje w Trail Centrum Lhota – które, choć maleńkie, serdecznie polecamy! Niezmiennie wszystkie informacje znajdziecie na oficjalnej stronie Trutnov Trails. Pamiętajcie, że miejscówka jest czynna do końca października, a jesienią jest fantastyczna!

Zobacz także

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: slavikpetr.com

1 KOMENTARZ

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] graveli lubicie cisnąć też enduro, to koniecznie powinniście odwiedzić czeskie Whistler, czyli Trutnov Trails), kończymy definitywnie z dużymi […]

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »