Home Poradniki Turystyczne Strava vs. Endomondo

Strava vs. Endomondo

0
1198

Strava i Endomondo

 

Aplikacje fitness są narzędziami bazującymi na rejestrowaniu treningów wraz z danymi GPS, które często funkcjonują zarówno na WWW, jak i jako wersje mobilne („na smartfona”). W tym teście skupimy się na dwóch z nich, które w świecie kolarskim oraz w Polsce cieszą się największą popularnością – Stravie i Endomondo.

 

 

Stravie (ze szwedzkiego strava – starać się/próbować), która jako start-up z San Francisco w USA powstała w 2009 roku, oraz Endomondo (Endomondo – zbitka słów endorfiny oraz mondo (świat) – duńskim start-upie, które powstało w 2008 (daty oznaczają udostępnienie serwisu w wersji produkcyjnej).

 

 
W grudniu 2013 na grupie FB Cycling3City przeprowadziliśmy ankietę. Respondenci mieli możliwość wyboru wielu opcji jednocześnie. Wyniki opracowaliśmy w procentach. Strava okazała się dominującą aplikacją wśród osób trenujących ponad 6 godzin tygodniowo. Connect.garmin.com zaś aplikacją, której używa się praktycznie tylko po to, by sprawdzać aktualizacje oprogramowania swojego Garmina czy zapisać w liczniku parametry maxHR itp. I właśnie ta ankieta zadecydowała, jakie aplikacje poddaliśmy testowi.

Statystyki użytkowania

Endomondo w ilościach pobrań kilkakrotnie przebija Stravę. Z informacji znalezionych w sieci wynika, że duńska aplikacja ma ok. 20 tys. nowych użytkowników dziennie! A na koniec 2013 miała ok. 15 mln wszystkich zarejestrowanych (szacunki). Każdego dnia na Endomondo rejestrowanych jest ok. 300 tys. aktywności, na Stravie ok. 150 tys. (szacunki).
Nie należy się tym jednak sugerować. Dla nas nie jest istotne 5 czy 15 mln użytkowników, istotniejsze będzie np. z czego korzystają osoby, które znacie, z którymi trenujecie. Pamiętajcie, można zainstalować obie aplikacje i rejestrować ten sam trening w obu. Później wybrać tę, która bardziej wam pasuje. 
 

Ile to kosztuje?

Nic! O ile macie smartfona lub licznik GPS. I o ile nie chcecie później iść o krok dalej i kupić wersję Premium. Wersje Basic w obu porównywanych aplikacjach dają bardzo dużo funkcjonalności. Wystarczy na początek, a wielu z was na lata.
 

Po co?

Po pierwsze, to trening ekstrawertyczny, czyli sport w social media.
Dla wielu solidny motywator do dalszej pracy. Jakiś czas temu mówiło się – „jeżeli nie ma cię na facebooku, nie istniejesz”. Później „jeżeli twojego treningu nie ma na facebooku, nie trenowałeś”. Obecnie aplikacje fitness przejęły część funkcjonalności portali społecznościowych i rzadziej już widać treningi na FB. Zarówno na Stravie, jak i Endomondo, łączycie się ze znajomymi, którzy później mogą dawać tak oczekiwane Kudos (czyli „szacun”) lub komentować treningi. Rzucajcie wyzwanie znajomym. Niech widzą, jak mocno trenujecie, jakie macie osiągnięcia. Sami też będziecie widzieć, jak idzie wam na tle innych.

Po drugie, mamy zautomatyzowany proces rejestracji treningów.
Przesył danych jest bezproblemowy. Dane są pięknie przedstawiane w różnych postaciach. Można je analizować godzinami. Koniec z nudnym Excelem!

Po trzecie, śledzenie swoich postępów, co jest istotą treningu, widzicie jak na dłoni.
Szczególnie gdy użyjecie wersji płatnych (Premium) aplikacji. Strava wypada tu znacznie lepiej, nawet w wersji Basic, ale o tym później.
Argumentów „za” używaniem aplikacji jest znacznie więcej. Najlepiej po prostu je zainstalować na smartfonie i… spróbować samemu.
 

Licznik GPS czy smartfon?

Aplikacje fitness szczególnie popularne są wśród biegaczy. W Warszawie biegacz bez smartfona to nie biegacz. A w tym smartfonie, prócz playlisty ze Spotify, na pewno jest też włączone nagrywanie treningu… Różnic między wyznawcami iPhone’a czy Androida nie dostrzegam, choć może dlatego, że nie biegam. U kolarzy z aplikacjami jest nieco gorzej, ponieważ nie każdy używa smartfonu lub licznika GPS do rejestracji treningu. Dlaczego nie smartfon na rowerze? Bo to nieco mniej wygodne. Telefony z reguły są głęboko schowane jako narzędzie do wezwania pomocy i przeznaczanie paru minut przed jazdą i po niej na włączenie GPS, a później samej aplikacji, nie należy do przyjemności. W dodatku treningi kolarskie są dłuższe niż biegowe i pojawiają się kłopoty ze stanem naładowania baterii. Koszt transferu danych już nie jest kłopotem, bo aplikacje nie wymagają odświeżania mapy w trakcie nagrywania treningów. Niemniej smartfon nie jest wymaganym narzędziem. Musimy po prostu mieć coś, co zapisuje dane GPS. Z uwagi na możliwość odczytu danych podczas jazdy oraz jakość modułu GPS znacznie lepiej sprawdzają się tu wyspecjalizowane liczniki.
Najpopularniejszy wśród nich jest Garmin, choć aplikacje fitness współpracują praktycznie z każdym analogicznym urządzeniem. Taki „licznik” jest o tyle lepszy od smartfona, że integruje dane treningowe we wszystkich wymiarach – od zaawansowanych danych typu GPS/mapy,  przez tętno i pomiar mocy, kończąc na podstawowych statystkach treningu, jak prędkość, dystans czy czas. W dodatku podczas jazdy to wszystko nam wyświetla. Smartfony na kierownicy raczej się nie sprawdzają.
Proponuję więc zacząć od smartfona. Jeżeli uznacie, że aplikacje są okey, wtedy zdecydujcie się na zakup licznika z GPS. Jakiego? A to już temat na zupełnie inny test.
 

 

UWAGA!
Zdecydowana większość smartfonów ma moduły GPS słabej jakości (nawet Samsung Galaxy S3 często nie radzi sobie w mieście). W lesie czy w mocniej zabudowanym terenie smartfony po prostu się gubią. Wtedy nasze tracki, a przez to i dane dotyczące prędkości itd., są bez sensu. Jedyne, co nam pozostaje, to ręczne poprawianie plików, np. w aplikacji Raceshape SNAP http://strava-tools.raceshape.com/snap/). W odróżnieniu od smartfonów liczniki GPS, np. nowej generacji Garmin 510, prócz satelitów GPS współpracują też z rosyjskim systemem pozycjonowania Glonass. Działają więc precyzyjnie, co w praktyce oznacza, że las czy miasto nie są już kłopotem.
 

 

Dla kogo?

Aplikacje są dla wszystkich. Od początkujących do zawodowców. Od biegaczy, przez Tri, do MTB (w tym też nawet DH) i szosy. Obie aplikacje umożliwiają dodatkowo rejestrację aktywności nie tylko rowerowych, więc prowadzenie loga, wraz z zapisami z siłowni czy basenu, nie stanowi problemu (tu oczywiście bez danych GPS). Strava oraz Endomondo są używane praktycznie na całym świecie.
Wśród zawodowców szczególnie popularna jest Strava. Zobaczymy tam ich codzienne treningi czy nawet wyścigi. Rzadko udostępniają wszystkie dane razem z HR czy watami, ale zdarza się i to. Lista zawodowców to setki nazwisk (http://www.strava.com/pros). Znajdziecie tam takie gwiazdy, jak Tylor Phinney z BMC (http://www.strava.com/pros/110144), Nino Schurter (http://www.strava.com/pros/663394), czy też nasz Michał Kwiatkowski (http://www.strava.com/athletes/1905161), który niestety w zeszłym roku przestał publicznie pokazywać swoje wyniki. Zapewne Szefom OPQS nie spodobało się pokazywanie światu pełnej telemetrii (tętno, moc itp. naniesionej na relację Eurosportu) Michała z wyścigu RVV, gdy na ostatnich metrach, po wielokilometrowej ucieczce, jeszcze usiadł na kole Cancellary i Sagana.
Jako amatorzy macie możliwość porównania swoich rezultatów z Prosami, szczególnie na Stravie. A to dzięki tzw. segmentom. Wystarczy przejechać taki segment, a wasz wynik/czas automatycznie trafi na leaderboard rywali.

 

Strava vs. Endomondo

 

 

Heatmap odpowiednio dla Stravy i Endomondo

 

Porównanie aplikacji

To, co każda aplikacja mieć powinna:

  1. rejestracja treningu

  2. przegląd listy treningów

  3. analiza wybranego treningu

 

Telefon musi umożliwiać rozmowy telefoniczne. W smartfonie rozmowy to maksymalnie 10% funkcjonalności. Z naszymi aplikacjami jest podobnie. „Dodatki” są na tyle istotne, że stanowią o końcowym wrażeniu. Aplikacje fitness powstały przede wszystkim w celu motywowania do treningu. I właśnie ta motywacja jest głównym elementem różnicującym obie porównywane. W Endomondo założenie Social Training bazuje na posiadaniu jak największej liczby znajomych. W związku z tym, że obserwuje się ich dokonania, wzajemnie nakręca się spiralę treningu. I to działa.
W przypadku Stravy motywacją jest przede wszystkim rywalizacja. Znajomi nie są potrzebni, choć ich posiadanie dostarcza dodatkowego bodźca, tak jak w Endomondo. Strava opiera się na tzw. segmentach i walce o KOM/QOM (King of Mountain/Queen of Mountain). Jakie Segmenty? Jakie Mountain? Najlepiej będzie tłumaczyć na przykładzie. Segment to wybrany fragment trasy. Każdy może je tworzyć. Są miejsca, nawet w Polsce, w których nie można już pojechać po bułki do sklepu bez natknięcia się na całą masę segmentów.
Używając funkcjonalności Segment Explore, sprawdzamy sobie, co się jeździ na świecie. Praktycznie każdy stravowicz przed wyjazdem w nieznane sprawdza tamtejsze segmenty i KOM-y , a później, już na miejscu, stara się je ugryźć. Jadę więc sobie na weekend gdzieś blisko, np. do Sopotu. Trafiam tam na podjazd przy ul. Reja, a na nim segment o nazwie „Reja Climb – Steep Part”.

 

 

 

To okazuje się być miejscem kultowym. Leśne pętle z bardzo dobrym asfaltem i z ruchem zamkniętym dla samochodów. I to tego konkretne hopki. Tak przy okazji segment ten został utworzony przez Radka Jagmina (http://www.strava.com/athletes/51515), obecnie zawodnika nowego teamu Hotel 4 Brzozy (www.facebook.com/h4bteam). Radek jakieś 3 lata temu przywiózł Stravę z Reno w USA, gdzie mieszkał i trenował przez parę lat. Gdy tworzył segment na Reja, mapa Stravy w Polsce wyglądała mniej więcej tak jak obecnie mapa Castelli. Terra incognita.

 

 

Ale wracając do segmentu na Reja… 800 m i średnie 6%, od niedawna kilka idiotycznych progów zwalniających, choć jest tam zakaz ruchu samochodowego, ale KOM to ponad 31 km/h. Kwiato musiałby jechać ponad 600 W, by zrobić KOM-a, a to już nawet dla niego poważna liczba.

 

 

 

 

Segment, jak do tej pory, jechany był ponad 1000 razy przez 100 osób. W Warszawie są segmenty mające już ponad 2000 przejazdów. Ale znów… nie ilość, lecz jakość się liczy, bo KOM na Reja w Sopocie należy do niejakiego Michała Bogdziewicza (http://www.strava.com/athletes/776811). Chcecie się zmierzyć z jednym z najlepszych górali w Polsce? Proszę bardzo. Wpadnijcie do 3City. Poczujecie smak krwi w ustach, a nogi i płuca wam rozerwie, będziecie leżeć na końcu pod szlabanem, a później, gdy w domu zrzucicie dane, zobaczycie czas bliski 2 minut. Do KOM-a Michała to przepaść.
 

 

Siła Stravy

Taka jest właśnie siła Stravy. Walka o jak najlepszy czas, rywalizacja o KOM-a, wyścig trwa non-stop. Niemniej może to też prowadzić do ogłupienia treningowego. Nie można w końcu ścigać się cały rok i na każdym segmencie. Ale i na to jest rada. Niemal każdy zawodnik trenujący dla celów sportowych/wyczynowych ma swój Odcinek Testowy, gdzie cyklicznie sprawdza swoje postępy. To nic innego jak segment w Stravie. I nie trzeba już pamiętać o włączeniu stopera. Po prostu jedziecie w trupa, zgrywacie i wiecie, czy noga jest pełna.

 

Musisz wrócić i odzyskać!

W płatnej wersji Endomondo również można śledzić progres, ale tylko w swoich Personal Bests. Wartość informacyjna tego jest jednak bardzo ograniczona. Strava zaś postarała się, by walka o KOM-y była również zajadła. Ktoś zabrał ci KOM-a? Dostajesz mail o elektryzującym tytule „Look out! AdiZu just took your KOM”. Momentalnie stres jak na starcie wyścigu. Z maila od razu dowiadujesz się, kto, co i o ile poprawił. No i weź teraz puść korby… Musisz wrócić i odzyskać! Nie ma opcji. Taka karma.

Nadużycia

Niestety, zdarza się i to. Niektórzy ludzie zdążyli postradać zmysły w walce o KOM-y. Doszło nawet do wypadków śmiertelnych. Co więcej, Strava była już nawet pozywana przez rodzinę ofiary, człowieka, który zginął, walcząc o KOM-a… Dlatego dziś można już zgłaszać segmenty lub wybrane przejazdy jako niebezpieczne, a Strava usuwa je z rankingów. Pojawił się nawet doping elektroniczny, czyli aplikacje, które modyfikują wybrane parametry jazdy tak, by poprawić czas. Niektórzy jadą skuterem lub samochodem, by zdobyć KOM-a. Choć akurat w tym przypadku KOM-a często dostaje się w sposób niezamierzony, bo po prostu zapomni się zatrzymać rejestrowanie trasy, zapakuje rower do samochodu i… KOM gotowy.
 

Bezpieczeństwo/Prywatność

O swoją prywatność w sieci troszczy się coraz więcej osób. Publiczne udostępnianie treningów razem z mapami przejazdów, a co za tym idzie miejscami zamieszkania, jest już raczej zaniedbaniem niż lekkomyślnością. Obie aplikacje mają dość rozbudowane sekcje prywatności. Endomondo ma więcej poziomów prywatności, w Stravie są tylko dwa. Możemy również ukrywać dowolny z treningów, a Strava posiada dodatkowo ciekawą funkcjonalność ukrywania wybranego miejsca na mapie. Można ukryć trasy swoich przejazdów w promieniu 500-1000 m od podanego adresu.
 

Zasadnicze różnice

Strava dopiero miesiąc temu zaczęła wspierać inne języki prócz angielskiego. Za to dobrze obsługuje polskie znaki i bez przeszkód można ich używać we wszelkich opisach. Endomondo jest w pełni przetłumaczone na język polski. Strava nawet w wersji darmowej nie zawiera reklam. W Endomondo są one wszędzie. Dopiero płatna wersja Premium pozwala się od nich uwolnić.
 

 

Wersje mobilne
 

Rejestracja treningu
Funkcjonalności oraz łatwość użytkowania niemal identyczne

 

 

Przeglądanie treningów/aktywności
Strava zdecydowanie lepiej prezentuje aktywności, zarówno nasze (zakładka Me) jak i osób, które się obserwuje (Following), oraz klubu/ów, do których się należy (Clubs).
Z istotnych różnic między Stravą a Endomondo daje się zauważyć dodatkowo: minimapę, osiągnięcia (achivement) i liczbę geotagowanych zdjęć z Instagramu (do których można się dostać z poziomu Stravy). Co jest również bardzo miłą informacją, Strava podaje liczbę osób, które z nami jechały trening. Dostępnych, oczywiście, tylko jeżeli również używają Stravy. Aplikacja automatycznie to wykrywa i umożliwia przeglądanie, kto jechał i jakie były parametry jego jazdy. Endomondo ma prosty listing, który praktycznie od lat nie ulega zmianie.

 

 

Analiza treningu

 

Ekran główny treningu
Czystość ekranu Stravy jest wyraźnie lepsza. Endomondo wymaga przewijania nawet na ekranie, który podsumowuje tylko jeden trening. Ich ogromne ikony opisujące zmienną zabierają cenne miejsce na ekranie, choć na pierwszy rzut oka wyglądają atrakcyjnie.

 

 

 

Dodatkowe funkcjonalności wersji mobilnej

 

Mapy/segmenty

W Stravie wybiera się segmenty (mapy są dodatkowo dostępne z poziomu www), w Endomondo mamy listę map, które są w pobliżu.

 

 

 

 

 

 

 

Leaderboard pewnego segmentu w Beskidach, czyli kultowego podjazdu Zameczek. Ted King z Teamu Cannondale zrobił tu KOM-a podczas Tour de Pologne 2013. Krystian Piróg z JMP jest tuż za nim z wynikiem uzyskanym podczas Pętli Beskidzkiej 2013. Trzeci jest Adam Żuber z Ośki Warszawa z wynikiem również z Pętli 2013

 

 

 

Endomondo błyszczy w rywalizacjach. Jest ich masa i są to rywalizacje lokalne. W Stravie rywalizacje mają charakter globalny i jest ich mało. Do tego są ciężkie.

 

Serwisy WWW – Strava vs. Endomondo

Strona główna po zalogowaniu
 
Strava – widzę wszystko, co potrzebuję. Przegląd aktywności znajomych w centrum, moje aktualne cele i progres w ich realizacji (to w wersji Premium), czytelna nawigacja.

Endomondo – praktycznie 80% głównego ekranu wypełniają reklamy. W środkowo-dolnej części widzę aktywności znajomych. Dopiero gdy niżej przewinąć ekran, mamy więcej dostępnych informacji.

 

 


 

Kalendarz treningowy

Kalendarze znajdziemy w ogromnej ilości aplikacji webowych. To bardzo ważne narzędzie wykorzystywane przez praktycznie każdą dorosłą osobę. Stąd doskonałe możliwości kopiowania best practice. Manager User Experience z Endomondo prawdopodobnie częściej był jednak na treningu niż w pracy… Dodatkowo do standardowej funkcjonalności swojego kalendarza Strava niedawno dodała tzw. Traning log.

 


 

Analiza treningu – Strava vs. Endomondo

 

 

Strona główna analizy treningu by Strava (Overview)

Podsumowanie treningu zawiera prócz prostych statystyk, bazujących na wartościach średnich i maksymalnych, informacje o osiągnięciach (Top Results) oraz nice-to-have z podlinkowanymi zdjęciami treningu z Instagramu.

 

Strona szczegółowa analizy treningu by Strava (Analysis). Całość analizy interaktywna – mapa (niewidoczna na przykładzie), możliwość zoomingu dowolnych odcinków treningu, poziome linie pod wykresem przekroju terenu oznaczają segmenty, gdzie od razu widzimy nasze parametry z wybranego odcinka

 

 

 

 

 

 

 

W Endomondo analiza treningu to praktycznie ten sam zakres informacji, który jest dostępny w ich podsumowaniu treningu. Dodatkowo pojawia się tu wykres poziomy z przekrojem terenu i naniesionymi na niego zbieranymi danymi oraz wykres słupkowy z ograniczonym zakresem danych

 

Wybrane funkcjonalności dodatkowe
 
Endomondo zawiera bardzo pożyteczny kalendarz imprez… O ile jego użytkownicy będą je tam rejestrować. A bywa z tym różnie. Trzeba wspierać się wieloma kalendarzami, by wiedzieć, co, gdzie, kiedy. Ale funkcjonalność bardzo przyjemna.

 

 

 
Trasy

 

Strava od kilku miesięcy udostępnia wszystkim swoim użytkownikom usługę Route Buildera, czyli możliwość rysowania/planowania map. Błędy początkowej wersji beta odeszły w przeszłość i działa ona już wyśmienicie. Route Builder Endomondo to iście spartańskie narzędzie. Ma wyłącznie podstawową funkcjonalność, ale działa.

 



 


Strava Gear

Przydatną opcją w Stravie jest możliwość rejestrowania swojego sprzętu. System automatycznie przelicza kilometry przebyte na wybranym elemencie i dzięki temu wiemy, że nasz łańcuch ma już 2000 km, a na oponie MTB średnio przejedziemy 500 km. Możemy wprowadzić sam rower (but), ale też każdą jego część z osobna.

 

 

Strava Clubs

W Stravie znajomych możemy grupować w Kluby/Teamy. Tworzą one wtedy dodatkowe społeczności z własnymi statystykami oraz możliwością publikacji własnych komunikatów (tu przykład amatorskiego Teamu Ośka Warszwa: http://www.strava.com/clubs/o%C5%9Bka-warszawawww.facebook.com/pages/Ośka-Warszawa).

 

 
 

 

 
Free czy Premium?

Nasz test dotyczy przede wszystkim wersji bezpłatnych serwisów. Oba jednak mają wersje płatne – w ramce poniżej pokazałem różnice.

 

 

Z moich obserwacji wynika, że Strava Premium jest bardzo przydatna dopiero, gdy mówimy o sporcie wyczynowym (również amatorskim). Szczególnie polecałbym ją osobom z miernikami mocy (z uwagi na rozwiniętą analizę danych mocy). Jeżeli chodzi o Endomondo, polecam wersję Premium głównie ze względu na brak reklam oraz narzędzia do analizy treningów.
 

 

Podsumowanie
Strava i Endomondo mają największy udział w rynku, ale chętnych do uszczknięcia kawałka tortu jest coraz więcej… Od pewnego czasu słychać plotki o zakupie Stravy przez Garmina, co wzmocniłoby ich pozycję. Polar praktycznie nie istnieje na tym rynku. Przespał swój czas. Niedawno słyszałem dość sarkastyczny komentarz, że Strava jest dla tych, którzy trenują według mocy, a Endomondo dla tych, których interesuje ilość kilometrów do Księżyca czy ilość spalonych hamburgerów (są takie statystyki na stronie głównej Endomondo). Ale tak poważnie, gdybym miał w skrócie podsumować, co i komu polecam, wyglądałoby to tak:
 

 

Strava
– jeżeli masz już Garmina lub inny „licznik” GPS
– jeżeli rywalizacja to twoje drugie imię
– jeżeli nie masz WKO+/TP, a masz miernik mocy, kup wersję Premium Stravy
 

 

Endomondo
– jeżeli większość twoich znajomych używa Endomondo
– jeżeli nie przeszkadzają ci wszechobecne reklamy
– jeżeli nie zależy ci na wyniku sportowym, a wystarcza sama aktywność

 

 

Cycling 3C (C3) www.facebook.com/groups/C3City/
Ośka Warszawa www.facebook.com/pages/Ośka-Warszawa/185089298190585

 


 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »