Niby jeszcze ciepło w ciągu dnia, niby nadal bywa słonecznie, ale nie ma się co oszukiwać, mamy jesień. A skoro jesień to, zupa. Dyniowa. Idealna, kiedy wracamy z jesiennej rowerowej przejażdżki. Ale skoro nie wracamy jeszcze z gilem po pas i nie mamy problemów z wydobyciem kluczy z kieszeni zgrabiałymi rękoma, to nie będzie wypełniona po brzegi rozgrzewającymi przyprawami i tłustym mlekiem kokosowym. Będzie z jednej strony jesiennie, ale nadal świeżo.
Przedstawiam Wam romans tej jesieni – dynię z jabłkiem. Smak podbijemy kozim twarożkiem, chrupiącymi pestkami dyni i aromatycznym olejem dyniowym.

Na zupę potrzebujecie:
- dynię piżmową (hokkaido będzie zbyt ciężka, mączysta w smaku do tej wersji zupy)
- jabłka
- szalotkę
- wodę
- sól
- kawałek gałązki rozmarynu
- oliwę z oliwek
Szalotkę i dynię dusicie chwilę na oliwie, ale nie doprowadzajcie do przybrązowienia – nie chcemy takich aromatów w tej zupie. Zalewacie wodą, dodajecie obrane ze skórki jabłko / jabłka (na średniej wielkości dynię piżmową dałam dwa małe jabłka, ale proporcjami możecie się bawić), dorzucacie rozmaryn i gotujecie do miękkości warzyw. Wyciągacie gałązkę rozmarynu, miksujecie na gładki krem i doprawiacie do smaku solą.
Polecam podać właśnie z kozim twarożkiem, idealnie podbija smak jabłka. Oczywiście możecie zamienić na jogurt grecki. Próbowałam obu wersji i kozi ser wygrywa bezapelacyjnie, a możecie go dostać praktycznie w każdym sklepie. Do tego trochę chrupiących pestek (pestki dyni styryjskiej to mój faworyt, są w dyskoncie na L.) i aromatyczny olej dyniowy. Zakochacie się, obiecuję.
Z dyniowym pozdrowieniem!
Wasza jesieniara.
