Skojarzenie było natychmiastowe – to rower na którym Elisa Longo Borghini wygrała kobiece Paryż-Roubaix! Powtarzając tym samym pasmo sukcesów, który może pochwalić się Domane, bo na poprzedniej generacji kultowy wyścig wygrała jej też koleżanka klubowa Lizzie Deignan. Jak więc jeździ Trek Domane najnowszej, czwartej już generacji? Przetestowaliśmy go w wersji SLR 7 w wyjątkowym, bo teamowym malowaniu.

Zanim przejdę do samej recenzji, to nie koniec rewelacji dotyczących tego modelu – Jasper Stuyven (Lidl-Trek) na tym samym Treku Domane został gravelowym mistrzem Europy 1 października 2023.


Zdziwieni? Najnowsza generacja ma w zanadrzu więcej niespodzianek. Przyznam się więc od razu – jeździłem na niej nie tylko na szosie, ale też po szutrach. Ba, zaliczyła bez problemu kilka wyścigów gravelowych.

Zmiany, zmiany, zmiany
To już czwarta generacja tego modelu, a w testowanym przez nas modelu oznaczonym jako SLR są one widoczne najbardziej dobitnie. Tym razem projektanci skoncentrowali się na znaczącym obniżeniu masy i poprawie aerodynamiki, jeśli weźmiemy pod uwagę w szczególności poprzedni model. Warto o tym pamiętać, że wszystkie poprzednie wersje za punkt ciężkości miały podniesienie komfortu, tutaj mamy wielki powrót na łono świata wyścigów.
Najważniejsza zmiana dotyczy kultowego już systemy IsoSpeed. Zrezygnowano z niego zupełnie z przodu, a z tyłu przeprojektowany, co oznacza nie tylko odchudzenie, ale też uproszczenie całości. Tym razem rolę poduszki umilającej jazdę w większym stopniu przejęły opony i koła.

Oczywiście powstaje pytanie – czy nadal jest tak komfortowy jak poprzednik? A może Emonda, zupełnie pozbawiona systemów amortyzacji, w tej sytuacji będzie lepszym wyborem? Czy też po prostu aerodynamiczne Madone? Sprawdzamy!

Lista modernizacji
Ktoś, kto oglądał kobiece Paryż-Roubaix, gdzie Domane pokazał się jeszcze przed oficjalną premierą, mógł mieć wątpliwości, co widzi, bo przód roweru bardzo przypominał Madone. Ale oczy go nie myliły, bo nie tylko usunięto IsoSpeed z przodu, zmieniono też stylistykę. Rower jest smuklejszy i ma bardziej czysty wygląd. Poszczególne elementy mają bardziej opływowe kształty na wzór właśnie Madone.

Największe zmiany dotyczą jednak IsoSpeed z tyłu. W pierwotnej wersji system rozdzielał rurę podsiodłową od górnej i widełek podsiodłowych. W nowej wersji rolę skomplikowanej konstrukcji zajmuje… zacisk podsiodłowy, podtrzymujący sztycę. Tak, dobrze słyszycie – pracę “amortyzacji” przejmuje nie elastyczna sztyca, czy rura podsiodłowa, tylko specjalny zacisk!

Dzięki temu sztyca może poruszać się do przodu i do tyłu, tłumiąc drgania i uderzenia, ale wysokość siodła pozostaje bez zmian. Także sama rama, jako tym razem jednolita konstrukcja, może być sztywniejsza. I lżejsza.

Rolę rozbudowanych systemów amortyzacji przejmują koła i opony. Już poprzednia generacja modelu mieściła oficjalnie gumy do 38 mm, ale nadal miała IsoSpeed z przodu i z tyłu. Inżynierowie Treka stwierdzili, że w przypadku roweru takiego jak Domane same opony, które mogą być bardzo grube, będą wystarczające. Seryjnie założony jest model Bontrager R3, od razu w wersji bezdętkowej. Teoretycznie ma 32 mm, ale na także seryjnych kołach Aeolus 37 Pro rzeczywista szerokość to aż 34 mm.

Jaka opona zmieści się maksymalnie? Sprawdziliśmy dwa zestawy kół gravelowych i opony Pirelli Cinturato Gravel RC na karbonowych kołach Dandy Horse Hiperion 30 GRX, mierzące 44 mm (!) nadal się mieściły. Szybkie gumy 40 mm tym samym wejdą bez problemu, praktycznie każdej marki.
Dostępne wersje
Nasza wersja SLR z materiału OCLV 800 to nie jedyna jaka znajduje się w ofercie. Trek wspomina, że ta rama Domane z widelcem i sterami waży 1700 gramów w rozmiarze 56 cm. Jest jednak także wersja jeszcze bardziej ekskluzywna, czyli RSL, która ma ważyć 100 gramów mniej, ale nie znajdziemy w niej schowka w ramie. Ciekawostka – tu mieszczą się oficjalnie opony do 35 mm tylko. Rower ma też bardziej sportową geometrię H1.5.

Oprócz tego jest też wyglądająca identycznie wersja SL z prostszych włókien węglowych, z tą samą listą cech, typu schowek w ramie czy mocowanie do błotników, a nawet bagażnika. Identycznie wyposażony rower jak nasz SLR 7, czyli SL7, będzie ok. 800 gramów cięższy, ale też i zdecydowanie tańszy – cena spada z 54599 zł na 33799 zł.

Warto też wspomnieć o tym, że dodatkowe mocowania, typu otwory na rurze górnej, sprawiają, że rower można wziąć pod uwagę jako sprzęt wyprawowy, a nawet całoroczny.

Wyposażenie
Nie będzie żadnym zaskoczeniem, jeśli stwierdzę, że większość wyposażenia roweru pochodzi od marki własnej Treka czyli Bontragera. I tu miłe zaskoczenie, bo zastosowano tradycyjną kierownicę i niemal konwencjonalny mostek, co pozwala na wszechstronne modyfikacje pozycji – tym bardziej, że kolumna podkładek pod mostkiem jest potężna. Kierownica to karbonowy Bontrager IsoCore, która w parze z owijką i wkładkami żelowymi pod nią dodatkowo tłumi drgania. Pancerze spod owijki wędrują pod mostkiem przez stery do wnętrza ramy, co pozwala na ich wygodne ukrycie (i ułatwia serwisowanie).

Na pokładzie znalazło się też nowe siodło Verse Short Elite, krótsze niż poprzednie generacje. Ma wielki kanał centralny oraz konkretne wyściełanie, co powoduje, że także przyczynia się do poziomu ogólnego komfortu,
Wspomniane już opony R3 to nie jest najwyższa wersja w ofercie Bontragera, ale jednocześnie pasują do charakteru roweru, bo są uniwersalne. Drobny bieżnik plus gruba guma wybacza słabsze drogi i skłania do okazyjnych wypadów na szutry. Nie udało nam się złapać kich, a było do tego wiele okazji.

Rower poza tym wyposażony jest jednolicie w grupę Sram Force AXS, wraz z miernikiem mocy w korbie. Trek zdecydował się na wariant z zębatką 10-36 z tyłu i korbą 46/33, co pozwala uzyskać bardzo szeroki zakres przełożeń. Oczywiście o ile nie będziemy go traktować jako gravela dla amatora. Warto jednak wspomnieć, że przerzutka tylna ma wbudowany tłumik drgań, co sprawia, że także bardziej wyboisty teren nie jest przeszkodą. Także zmiana przełożeń na wybojach jest bezproblemowa! Nie udało mi się zrzucić łańcucha z napędu w ciągu całego testu.

Wrażenia z jazdy
Na rowerze jeździło w sumie trzech różnych użytkowników, oprócz mnie Justyna Jarczok i Dominika Niemiec, to podsumowanie jest więc zbiorem uwag trzech różnych osób. Rower testowaliśmy równocześnie do Madone SLR7, mieliśmy więc też bezpośrednie porównanie z typową wyścigówką aero. Co więcej, na Domene jeździłem też dużo w terenie i ścigałem się w wyścigu. Można więc powiedzieć śmiało, że został sprawdzony wyczerpująco.

Rower seryjnie przychodzi z kolumną podkładek pod mostkiem, co oznacza, że można osiągnąć pozycję od ekstremalnie wyprostowanej do sportowej – gdy się je usunie całkowicie. Jednocześnie nie jest to w każdym wariancie pozycja ekstremalna, jak przystało na rower długodystansowy. Z punktu widzenia typowego amatora najwygodniej będzie zostawić pozycję pośrednią, co pozwala też na jazdę w dolnym chwycie.
Trek wybrał ciekawą, nietypową koncepcję jeśli chodzi o geometrię, by osiągnąć pożądane cele. Rower zachowuje zwrotność za sprawą niewielkiego rozstawu kół – mniejszego niż u wielu konkurentów – a jednocześnie ma niżej środek suportu. To połączenie, plus fakt seryjnie użytych opon o dużej objętości sprawia, że rower jest zwrotny i stabilny zarazem.

Nic więc dziwnego, że świetnie sprawdza się jako gravel, gdzie ta stabilność w terenie przydaje się jeszcze bardziej. To oczywiste, że zachowuje się przy tym jak rower szosowy, tym niemniej dodatkowe tłumienie IsoSpeed, szczególnie przy dużych dziurach, jest odczuwalne. Rower seryjnie, bez pedałów, w rozmiarze 52 cm waży 8,06 kg. Co jak na szosę do ścigania rekordową wagą oczywiście nie jest.

I tu docieramy do sedna – czy odczuwa się brak IsoSpeed z przodu? Tak, ale… wszystko zależy od szerokości opon i ciśnienia, do jakiego będą napompowane. Umiejętnie dobrane – w terenie na poziomie 30 PSI IsoSpeed staje się zbędny, przy wyższym ciśnieniu dysproporcja pomiędzy przodem i tyłem staje się zauważalna. Jeśli ktoś myśli o nim jako o jedynym rowerze – gravel i szosa w jednym – powinien mimo wszystko zainwestować też w grubszą owijkę, seryjna na cienkiej kierownicy to za mało.
Najciekawsze jest chyba na tym rowerze przyspieszanie, zauważalne także w trudniejszym terenie. Rama jest sztywna, nie poddaje się ani sama w sobie, ani też combo złożone z mostka i kierownicy. Nagłe zmiany tempa czy sprinty to przyjemność. Dopiero bezpośrednie porównanie z Emondą pod górę czy Madone na płaskim uzmysławia, że jednak da się jeszcze szybciej i agresywniej. Tyle tylko, że żaden z nich nie oferuje podobnego poziomu komfortu i nie jest w stanie wjechać w teren!

Podsumowanie
A gdyby tak pod dachem mógł zostać tylko jeden rower? Domane tej idei eliminacji zbędnych rzeczy jest bardzo bliski, bo łączy komfort z cechami aerodynamicznymi i możliwością użycia różnego typu opon. Zwrotne prowadzenie godzi też z łatwą kontrolą na zjazdach oraz praktycznymi rozwiązaniami, typu mocowania do błotników czy schowek w ramie. Duży plus w tym momencie to klasyczny kokpit. W testowanym wariancie oczywiście cena jest bardzo wysoka, ale identyczne cechy ma też wariant SL 5, którego cena startuje od 15599 zł. A gdyby ktoś tęsknił do IsoSpeed także z przodu to nadal w ofercie jest generacja 3, gdzie SL 5 zaczyna się od niewielu więcej niż 13000 zł!
Info: kolekcja Domane – trekbikes.com
[…] bowiem coś, co w twórczy sposób łączy dotychczasowego Checkpointa i Domane właśnie (tutaj znajdziecie tego drugie test), podkręcając ich geny racingowe, dodając szczyptę aero, ale nie […]