Botwinka niejedno ma imię

Pojedli kiełbas albo tofu z grilla? Tęsknią za makaronem? A botwinkę widzieli na straganie (czy tam półce w dyskoncie na L albo B) i nie widzą co z nią zrobić oprócz zupy? Jeśli na co najmniej dwa pytania odpowiedź jest twierdząca, to wchodzę ja, cała na biało, dzierżąc to wiosenne złoto w łapie.

Z tym białym to się może wstrzymam do buraczków, ale z przepisem przychodzę. Jednym, a jakby z dwoma. Czyli robicie raz, porządnie i korzystacie śniadaniowo i obiadowo. Rozwijamy skrzydła botwiny i lecimy.

Wszystko zaczęło się od szakszuki z botwinką, którą zrobiłam po raz pierwszy dwa lata temu i przepadłam. O tym przepisie warto sobie przypominać co roku, bo jest fenomenalny. W ekstremalnych stanach kryzysu zimowego robiłam ją również w wersji zwykły burak i liście szpinaku…ale to nie to. Ja mam smaki sezonowe. Makowiec nie smakuje mi tak samo w lipcu, jak w grudniu. Białej kiełbasy pieczonej z jabłkami nie tknę poza okresem wielkanocnym. Świeże truskawki, choćby najsmaczniejsze, nie będą smakowały tak samo, jak w piękny czerwcowy dzień. Dlatego idźcie po młodą botwinkę, póki jest i zróbcie ten przepis. 

Składniki (polecam podwoić)

– spory pęczek botwinki

– ząbek czosnku

– pomidory w puszcze krojone (im dalej w sezon, tym bardziej zamieniać można na dobre, posiekane, świeże pomidory)

– sól i świeżo mielony pieprz

– ocet balsamiczny

– trochę cukru albo innego słodzidła 

Na oliwie/masełku podsmażam cebulę, dorzucam pokrojoną dolną część botwinki (buraczki i łodygi), czosnek i duszę do pożądanego poziomu miękkości. Dorzucam krojone pomidory. Duszę znowu i pod koniec dokładam posiekane liście naszej bordowej bohaterki. Doprawiam solą, świeżo mielonym pieprzem, odrobiną jakiegoś słodzidła i dobrym octem balsamicznych – nie pomijajcie tego składnika, to taka kropka nad i. A potem to jak z szakszuką – robię wgłębienia, wbijam jaja. Ja posypuję całość prażonymi pestkami dyn (najlepsze są z dyni styryjskiej, zaufajcie mi) i i koperkiem, bo to naprawdę robi robotę. Dokładam awokado i rzodkiewkę. Do tego dobry chleb do wylizywania michy i podziękujecie mi za to śniadanie.

Bazę tej szakszuki (dlatego polecam robić większą porcję od razu) można wykorzystać do makaronu. Gotuję makaron, mieszam z botwinkową bazą, podgrzewam razem jeszcze chwilę w garnku lub na patelni. Posypuję fetą albo owczym serem, dorzucam rzodkiewkę i prażone pestki dyni. Czasem dokładam jeszcze liście świeżego t. Idealny przed albo potreningowy, odżywczy i pyszny makaron gotowy. I te kolory. Ma ktoś może rower w tym odcieniu?

Informacje o autorze

Autor tekstu: Anka Lewandowska, instagram.com/turboskrzat/ & facebook.com/turboskrzat/

Zdjęcia: Anka Lewandowska

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »