Ceny rowerów zwariowały, czyli taniej już było!

Złożyło się na to kilka czynników. Z jednej strony popularność rowerów, która gwałtownie wzrosła w tym sezonie (jeden z ubocznych czynników pandemii). Firmy oficjalnie podają, że sprzedały około 30% więcej towaru niż sezon temu, a zdarzają się i takie, które pobijają rekordy. Zakładając, że ten trend się utrzyma, właściciele marek próbują zwiększyć produkcję, ale w związku z tym, że zapotrzebowanie dotyczy dosłownie całego świata, są to olbrzymie liczby komponentów i także podwykonawcy nie nadążają za popytem. Tym bardziej, że dodatkowo mogą przeszkadzać w tym obostrzenia pandemiczne albo np. kwarantanna części załogi. Jeden z logicznych efektów sytuacji to wzrost cen. Rowery drożeją, co widać gołym okiem. Firmy częściowo wykorzystują popyt, a częściowo rekompensują rosnące koszty, np. dodatkowego zabezpieczania pracowników. Jakiego rzędu są wynikające z tego opóźnienia? Gdyby dziś producent X chciał zamówić komponenty np. Shimano, na dostawę musiałby czekać ponad rok. Od producentów rowerów dostajemy też informacje, że np. opony WTB dostępne będą znów jako OEM (Original Equipment Manufacturer, czyli wyposażenie oryginalne, wchodzące w skład produktu końcowego) gdzieś w połowie 2022. Standardem od zawsze jest sytuacja, w której małym druczkiem na stronie pod gwiazdką znajdowaliśmy informację, że komponenty w rowerze mogą ulec zmianie, ale tym razem jest to jeszcze bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek. Wyobraźcie sobie sytuację menadżera produktu, np. linii popularnych modeli MTB, który co prawda może znaleźć inną korbę, skoro nie ma tej, którą wymyślił, ale już przerzutki tylnej czy trybu tak łatwo zastąpić się nie da!

Części zamienne towar deficytowy

Dochodzą do nas też informacje o brakach w hurtowniach popularnych komponentów typu klocki hamulcowe. Duzi dystrybutorzy rowerów już zbierają zamówienia ze sklepów na modele 2022, choć sezon 2021 nawet jeszcze się nie zaczął. Na pewno zetknęliście się też z problemem dostępności trenażerów, a właściwie ich brakiem (oraz faktem, że zdrożały, często o 20%, równolegle z zapowiedzią kolejnego lockdownu).

Produkcja w Europie!

Uboczny pozytywny skutek całej sytuacji to fakt, że firmy coraz chętniej przenoszą produkcję do Europy. Pozwala to uniknąć wysokich kosztów transportu (co powiecie o zapłaceniu 12 000 USD za kontener zamiast 3000?), skrócić czas dostawy i generalnie czas powstawania produktu. Prototyp można stworzyć jednego dnia, kolejnego przetestować, następnego dnia kolejną wersję i po maksymalnie kilku tygodniach uruchamiać seryjną produkcję finalnej wersji. W przypadku produkcji w Azji za każdym razem, na każdym etapie, dochodziły tygodnie na przesyłkę. A do rzadkości nie należały sytuacje, w których trzeba było odsyłać całe partie, np. ram, bo nie do końca zgadzały się z zamówieniem. W tej sytuacji firmy takie jak Romet (zdjęcie na górze), posiadające własne fabryki w Europie, stoją przed wyjątkową szansą. Pozostaje tylko trzymać kciuki za ich wykorzystanie!

A tak zupełnie na marginesie wniosek mamy dla was jeszcze jeden. Przed sprzedażą starego roweru warto się zastanowić i sprawdzić dokładnie, kiedy będzie dostępny nowy… Druga strona medalu? Używane rowery mają lepsze ceny! 

O tym, jak zmodernizować sprzęt, piszemy w nowym numerze Bike 1-2/2021, do kupienia na sklep.magazynbike.pl

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »