Home Ludzie Dre Rowery „Wiemy, bo jeździmy” w praktyce

Dre Rowery „Wiemy, bo jeździmy” w praktyce

0
2750

 

Sorry, taki mamy klimat a raczej pracę. Wyjazd służbowy do TPK!

 

 

Łukasz robi, Kuba gada – stały podział zadań 😉

 

 

Niby koledzy, a przy każdej okazji jest sprawdzian, kto mocniejszy!

 

Służbowo do TPK

 

Jesteśmy wszyscy w pracy, w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, mogę się więc tłumaczyć, że Łukasz Derheld i Jakub Krzyżak znajdują się we własnym biurze. Znają tu każdą ścieżkę, przejechali je wielokrotnie w górę i w dół. Przyzwyczajeni są do jadowitych podjazdów zupełnie niekojarzących się z usypiającym szumem fal w tle. Każdy ma na koncie po kilkanaście lat ścigania. To widać, także wtedy, gdy na dojazdówce łapiemy kichę. Obaj niemal równocześnie sięgają po kołki do łatania opon ukryte w kierownicach, ale dziura jest gigantyczna. Cztery sztuki gumowanych sznurków łatają ją tylko prowizorycznie. Po chwili Łukasz wskakuje więc na kierownicę roweru Kuby. To się nazywa zaufanie! Ja biorę jego uszkodzony rower za mostek i jedziemy niecodzienną kawalkadą do pobliskiego sklepu rowerowego. Bierzemy zapas i pompkę, ja cieszę się, że mogę chwilę odetchnąć. 

 

Kiedy po dwóch godzinach wracamy do punktu startu, gdańskiego sklepu Dre Rowery, czuję się zdecydowanie najeżdżony, ale nie przestaję się dziwić. Kuba gada jak nakręcony, Łukasz mówi zdecydowanie mniej, ale za to konkretnie. Przerzucają się pomysłami, a ja układam sobie tę historię w głowie. 

 

 

Chwila oddechu i już trwa dyskusja o kolejny planach – „Co by tu nakręcić?”

 

 

I znów – to niby zabawa, ale o to, kto pierwszy na szczycie, trwa zażarta walka

 

 

TPK, niby nad morzem, a to rowerowy raj. Ciekawostka – bez kamieni!

 

Nowe miejsca na mapie

 

Sklep w Gdańsku na Schuberta 1A/3 istnieje od 2018 roku. Powód przeprowadzki był prozaiczny, brak miejsca w poprzedniej lokalizacji na Partyzantów, która miała może 1/4 powierzchni obecnego. Od zawsze był to sklep Treka, choć kiedyś Dre Rowery sprzedawał też sprzęt Rometa jako uzupełnienie oferty rowerów z przedziału do 2000 złotych. Zdaniem Łukasza taka polsko-amerykańska przyjaźń jest typowa. „Tanie rowery w centrum Gdańska były potrzebne. Potem Trek wypuścił podstawowe Marliny 5 i 6, Rometa wyprzedaliśmy”. Dodaje też: „Sprzedajemy rowery mniej więcej od tej kwoty i jesteśmy z tego zadowoleni. Dobrze nam się to udaje”. Co nie oznacza, że są to tylko rowery sportowe. Duża grupa asortymentu sklepowego obejmuje rowery miejskie i, jak to nazywa Łukasz, „rodzinne”.

 

Historia firmy Dre Rowery sięga 2011 roku, gdy startował sklep w Gdyni, który zresztą nadal istnieje. Co się zmieniło w tym czasie poza siedzibą główną? Niemal dziesięć lat temu najtańszy Trek 3000 kosztował 1259 złotych, co dla niektórych już było barierą. Łukasz widzi to tak: „Klienci, gdy się dowiadywali, że rower nie kosztuje 499 zł i nie jest fullem, wychodzili. Dziś część rowerowej społeczności ma już za sobą przygodę z rowerem marketowym i jeśli nie zdążyli się zrazić i chcą podjąć próbę kupienia czegoś, na czym da się jeździć i mieć z tego przyjemność, są w stanie wydać 2000 złotych i znacznie więcej”.  

 

 

Zaplecze warsztatowe – także poza sezonem roboty nie brakuje

 

 

Myjka, w tej pracy wiadomo, to podstawa – MTB jest brudne!

 

 

Pomysł

 

Za kilka miesięcy firma będzie świętować dziesięć lat na rynku. Łukasz wspomina to tak: „Sklep powstał na parterze mojego domu rodzinnego, bez zaplecza finansowego. Od zera, bez inwestorów. Głównie ścigaliśmy się w Treku Gdynia i mieliśmy sporo zapytań, czy jesteśmy w stanie zorganizować to czy tamto, naprawić, sprzedać. Jako klub nie mieliśmy narzędzi sprzedażowych, ale za to kontakty z ówczesnym dystrybutorem i ze środowiskiem”. Decyzja przejścia od roli zawodnika do założyciela sklepu okazała się słuszna. Łukasz potwierdza: „To nigdy nie była drużyna zawodowa, więc z niczego nie rezygnowałem, a musiałem coś z sobą zrobić. Właśnie kończyłem studia. Jestem elektrykiem wysokich napięć. Przydaję się, gdy trzeba wymienić żarówkę”.

 

Pracując w sklepie rowerowym, a tym bardziej go prowadząc, w sezonie ma się niewiele czasu. Łukasz zdaje się być wyjątkiem potwierdzającym regułę. Sam twierdzi, że jest obecnie lepszym zawodnikiem niż kiedyś, głównie dzięki rozleglejszej wiedzy, doświadczeniu. Różnica jego zdaniem sprowadza się do tego, że może sensownie trenować, dysponując niewielką ilością czasu. W jego przypadku oznacza to minimum 12 godzin treningów tygodniowo. Dre Rowery to dla Łukasza jednocześnie pierwsza prawdziwa praca. Wszedł w nią z biegu: „Nigdy nie byłem u nikogo na rozmowie o pracę, takiej poważnej, dorosłej!”.

 

 

„Pan Kuba”

 

W znakomitej większości przypadków Łukasza najłatwiej zobaczyć w towarzystwie Kuby Krzyżaka w filmikach dostępnych online. Musiało więc paść pytanie, jak zaczęła się ich współpraca. Panowie „minęli się w ściganiu”, ale Kuba był idolem młodszego kolegi. Jak mówi Łukasz: „Podziwiałem go. Kuba był z Gdyni, jeździł na Treku i wygrywał wyścigi. Ten sam, wówczas jeszcze Pan Kuba, zabrał mnie na swój luźniejszy trening”. Historia zatoczyła koło. Dziś Kuba i Łukasz nadal jeżdżą razem. Zaiskrzyło między nimi w 2004 podczas masy krytycznej, organizowanej, oczywiście nielegalnie, przez Krzyżaka. Derheld starł się wtedy z pewnym BMW. Efekt został osiągnięty, był dym! A umiejętność „robienia zamieszania” pozostała wspólna dla obu panów do dziś. Pamiątką z tamtej masy krytycznej jest zdjęcie z „Dziennika Bałtyckiego” i trwająca przyjaźń, a łącznikiem podobne poczucie humoru. 

 

 

„Więcej zyskuję na tym, że jestem rozpoznawalny i jeżdżę lepiej od większości moich klientów. Mogę powiedzieć, że tak ma być i ludzie mi wierzą”

 

Dre Rowery Cyclocross

 

Nietypowe działania są wizytówką Dre Rowery. Na czoło wysuwa się impreza Dre Rowery Cyclocross, która, niestety, ze względów epidemiologicznych nie odbędzie się w tym roku. Trasy mają niewiele wspólnego z oficjalnymi przepisami UCI, ale nadal jest to prawdziwe ściganie. Impreza ma już zresztą status kultowy! „Żartujemy sobie – mówi Łukasz – ale gdy jest wyścig, żarty się kończą. Do ścigania podchodzę poważnie!”. Kuba dodaje: „A jak, nie daj Boże, mu nie pójdzie, to nie podchodź! Nie ma rozmowy!”. Łukasz twierdzi, że ma dość tradycyjne podejście do sportu. „Przełaje to jedyny okres w roku, gdy można zrobić coś dla jaj. Zainspirował mnie wyścig, który widziałem w Stanach, w Waterloo za fabryką Treka. Robili dokładnie coś takiego. Ścigała się tam na łokcie księżniczka z żyrafą i kolesie na tandemie. Kiełbaski i piwo, świetna zabawa”.
W zeszłym roku były więc w Trójmieście zawody pod hasłem Przyjaźń 2019 z odpowiednim entourage’em. Stroje i muzyka nawiązujące do epoki Związku Radzieckiego i zawodów Przyjaźń 1984, czyli naszej bratniej odpowiedzi na Los Angeles, zbojkotowane przez sojuszników ZSRR. Był olimpijski znicz i równie odjechane przeszkody, np. w postaci przedzierania się przez piłki lekarskie. Nawet start lotny był niespodzianką, ponieważ Łukasz najpierw ustawił wszystkich do zdjęcia pod pretekstem oderwania od rowerów, a następnie krzyknął start! To zresztą nie jedyna impreza organizowana przez Dre Rowery. Jest też wyścig XC na otwarcie sezonu, zwany Lany Poniedziałek Race. Na pierwsze urodziny sklepu właściciele zorganizowali zaś wyścig we wnętrzu, łącznie z rock gardenem, liczącym 6 czy 7 metrów (!), który został usypany na środku. Przejechanie rundy trwało około minuty. Startujący, „najlepsi z najlepszych”, mieli dwa podejścia. Łukasz podkreśla: „Generalnie stawiamy na eventy, staramy się, by było ciekawie. Mamy rzutnik, można obejrzeć imprezę kolarską. Uważam, że takimi niestandardowymi działaniami marketingowymi robi się lepszą robotę, niż stawiając billboard“. Nic dziwnego, że otwarcie odbywało się z towarzyszeniem orkiestry dętej! 

 

 

Jest akcja, jest reakcja – w strefie relaksu dyskusja trwa nadal

 

Spontan

 

Pomysły Kuby i Łukasza rodzą się spontanicznie, to twórczość wspólna. Niekoniecznie scenariusze i szczegółowe planowanie, częściej spontan. Spontan, który działa, sprawdza się na co dzień, ponieważ obaj nadają na tych samych falach. Obejrzyjcie koniecznie film o budowaniu roweru (link obok). Panowie, bez umawiania się, pojawili się na zdjęciach w garniturach i w szosowych butach!

 

Kanał Dre Rowery to zresztą ich ukochane dziecko, nawet jeśli aktywność filmowa wynikła trochę z konieczności. Skoro w czasie pandemii imprez nie da się robić, można mieć pewność, że serial szybko się nie skończy. Poza nim są standardowe działania, jak organizowane testy rowerów Treka, włącznie z dniami demo, gdy zjeżdża się cała flota. Testy organizowane są w Gdyni, w optymalnej lokalizacji. Bezpośrednio ze sklepu można na rowerze przejechać się do lasu lub na szosę.

 

 

Sezon na trenażery i jest i odpowiednie stanowisko do testowania sprzętu Wahoo

 

 

Wystawa prac dzieci pt. „Mój wymarzony rower” obok rowerów dla nich

 

 

„Klienci, gdy się dowiadywali, że rower nie kosztuje 499 zł i nie jest fullem, wychodzili. Dziś część rowerowej społeczności ma już za sobą przygodę z rowerem marketowym i jeśli nie zdążyli się zrazić i chcą podjąć próbę kupienia czegoś, na czym da się jeździć i mieć z tego przyjemność, są w stanie wydać 2000 złotych i znacznie więcej”.  

 

Jedyny taki

 

Sklep wygląda tak, a nie inaczej, ponieważ wszystkie detale Łukasz dobrał po swojemu. Stąd rock garden na zawody, stale uzupełniana lodówka z napojami czy rzutnik, by móc w każdej chwili zorganizować projekcję. Kuba wspomina za to o rodzinnym charakterze firmy, także w podejściu do klienta. Tato Łukasza wspiera sportową stronę działalności, jest prezesem Klubu. Kuba potwierdza: „To ikona, miejscowa legenda! Również sprzedawcy są fachowcami i wszyscy jeżdżą na rowerach”. Nieprzypadkowo hasło na ścianie brzmi: „Wiemy, bo jeździmy”.

 

Wracam po raz kolejny do tematu, jak to możliwe, że Łukasz wciąż ma czas na trenowanie. Odpowiada: „Rzeczywiście, teoretycznie powinno być tak, że jeśli prowadzisz sklep rowerowy, zimą ścigasz się na nartach biegowych, ponieważ dopiero wtedy masz czas. Ale ja mam solidną załogę, w sumie osiem osób w dwóch sklepach. I na szczęście rzeczy, które muszę zrobić, nie wymagają wykonywania czynności o określonej godzinie. Mogę pozwolić sobie na wyjście na rower w optymalnej dla mnie porze”. Czy nie boi się, że biznes na tym ucierpi? Nie! Widzi więcej plusów niż minusów. „Więcej zyskuję na tym, że jestem rozpoznawalny i jeżdżę lepiej od większości moich klientów. Mogę powiedzieć, że tak ma być i ludzie mi wierzą”. Cele sportowe? „Mistrzostwa Polski w Maratonie, które już dwa razy rozegrano w Gdyni. Co mi zresztą nie pomogło. Zawsze myślę o tym, by wypaść jak najlepiej. Top 10 to cel, do którego dążę!”. Trzymamy kciuki.    

 

Koniecznie rzućcie okiem – dreambuild Trek Emonda SLR 9https://www.youtube.com/watch?v=JSV59XqlSJ8

 

 

 

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »