Cannondale Bad Habit 2 – test

 

Bad Habit 2, pomimo swoich pewnych niedostatków, wynikających z bycia rowerem testowym po przejściach, jak i tych fabrycznych, potrafił nie raz zaskoczyć. Jako „semi fat”, czy też „MTB Plus”, powinien być ciężkim, niezgrabnym kartoflem dla gamoni na szlaku i do pewnego momentu krył się pod takową maską. Wystarczył jednak jeden prosty zabieg, by obudzić w nim demona – fulla obdarzonego unikalnymi cechami i potężnymi zapasami bezpieczeństwa. O szczegółach jednak za moment.

 

RAMA

 

Bad Habit jest matematyczną pochodną Habita, innego fulla Cannondale’a, ścieżkowca o skoku 120 mm, z prostym systemem zawieszenia, pozbawionym osi obrotu w okolicy osi tylnego koła. Formalnie obydwa rowery są jednozawiasami. Bad Habit wykorzystuje elastyczność górnych widełek i policzonych osi obrotu jest trzy. Dzięki temu i jeszcze jednemu zabiegowi – rozprężnemu mocowaniu osi obrotu, które wydatnie usztywniają połączenie elementów wahacza – tylny trójkąt jest bardzo sztywny bocznie i można zaryzykować stwierdzenie, że rower w bandach prowadzi się jak rasowy hardtail. Rama posiada aparycję typową dla Cannondale’a – gładkie spawy, dyskretny hydroforming, tytaniczna praca wykonana przy aluminium, z tego znamy amerykańskiego producenta. Ramy, co prawda, nie są już „handmade in USA”, cały czas jednak czuć w nich ducha wolności i widać orła cień unoszący się nad jadącym. Bad Habit posiada tę tajemniczą charyzmę, to coś, co sprawia, że nawet on, pokraczny tłuścioch w pomarańczowej piżamie, wygląda jak bandyta szlaków, jak Janosik singli, którego celem jest grabienie KOM’ów i ostentacyjne manifestowanie swojej niezdrowej przewagi przez nadwagę nad innymi. Te 120 mm skoku to z dodatkowym skokiem z opon aż nadto, ale jest faktem. Cannondale sprytnie skorzystał ze standardu Boost, ale żeby nie było zbyt łatwo, dorzucił do tego tzw. Integrację Asymetryczną. Napęd z Bad Habita będzie pasował teoretycznie tylko do Bad Habita, ponieważ posiada specyficzny rozstaw korb i unikalną linię łańcucha, a do tego korzysta z tylnego koła zaplecionego asymetrycznie. Włożycie je do innej ramy z Boostem, to okaże się, że jest źle zaplecione, jakby mechanik, który je zrobił wypił trzy piwa przed pracą, a nie po. Lub w trakcie. Ale w Bad Habicie to wszystko działa, jak dobrze nasmarowana maszyna. Tył jest krótki, uwzględniając konieczność pozostawienia miejsca na trzycalową oponę.

 

Amortyzacja, akurat w modelu Bad Habit 2, opiera się na produktach Rock Shox. Wyższy model, Bad Habit 1, posiada widelec Lefty, czyli charakterystyczny, jednoramienny amortyzator, z którego Cannondale słynie. W „Dwójce” mamy poszerzoną Rebę, wyposażoną w haki koła w rozstawie Boost, czyli 110 mm, z dodatkowo poszerzanymi gniazdami dla piasty. Zwykła piasta 15 mm pasuje, jednak lepiej by było widzieć tutaj element z nasadkami Torque Caps. Testowa Reba swoje przeszła i nie działała aż tak płynnie, jak byśmy tego oczekiwali i tutaj ponownie w świetle reflektorów pojawiają się szerokie koła i grube opony. Jakość amortyzatora miała drugorzędne znaczenie, gdyż brak początkowej czułości i ogólnej płynności działania zginał zalany budyniem naturalnej miękkości niskociśnieniowych opon. Rebie się upiekło, tylne koło miało lepiej, bo tłumik Monarch nie dawał żadnych powodów do narzekania. Po prostu działał, świetnie uzupełniając sztywne bocznie zawieszenie.

 

KOŁA

 

Koła w tym rowerze są osobnym tematem. Jak już dwukrotnie wspomniałem, są to Boosty, czyli mają szersze piasty. Teoretycznie powinien na tym ucierpieć Q factor, czyli efektywny rozstaw korb, jednak w przeciwieństwie do fat bików, w MTB plus jego wzrost jest marginalny i nie ma realnego wpływu na jakość pedałowania. Szerokie na 50 mm obręcze swoje ważą, to nie jest lekki zestaw kół, do tego dochodzi zwiększona masa opon i… dętek. Dętki… Zróbcie sobie tę przyjemność i wywalcie je w pierwszej chwili po zakupie dowolnego Plusa. Te opony są wręcz stworzone do jazdy tubeless, nie inaczej jest z Bad Habitem. Całkowita waga dętek w tym rowerze to 950 gramów. Odejmując od tego wagę wentyli i mleka (obręcze fabrycznie mają taśmy uszczelniające), wychodzi nam co najmniej 700 gramów zbędnej masy, wpakowanej w najbardziej krytyczne miejsce w rowerze. Z początkowych 16,1 kg (z regulowaną sztycą Btwin – 750 g – i pedałąmi Shimano M530 – 450 g), po wyjęciu dętek i wlaniu mleka, zostało 15,4 kg funkcjonalnego roweru. Ta kuracja odchudzająca totalnie odmieniła charakter Bad Habita, z otyłego nastolatka ze zwolnieniem z wuefu, na atletycznego zawodnika futbolu amerykańskiego z pierwszej linii rozgrywania. Ciężko porównać to do efektu zatublessowania zwykłych kół w zwykłym MTB, bo różnica jest co najmniej kilkukrotnie większa. Rower zyskuje na każdym polu – na przyspieszeniach, w hamowaniu, w zwrotności, na podjazdach – po prostu nie ma miejsca, gdzie koła „plus” bez dętek by nie… zaplusowały! Opony, nawet na niskim ciśnieniu, toczą się bardzo lekko. Szumią, co prawda, tak samo głośno, jak samochód terenowy jadący po asfaltowej drodze, jednak wystarczy wjechać na miękki grunt, a otula nas ciche mruczenie komfortu i niekończąca się przyczepność. Bieżnik poradzi sobie z większością gruntów, jakie normalnie Bad Habit będzie zwiedzał. Jedynym problemem może być cienka warstwa piachu rozsypana na twardej nawierzchni, tyle że tam nic nie pomaga. Ustawienie idealnego ciśnienia do swojej wagi jest w tym wypadku kluczowe. Piszący te słowa eksperymentował z zakresami od 15 do 25 PSI i ostatecznie pogodził się z 19 PSI z przodu i 22 PSI z tyłu. Jak dorzucicie jeszcze trochę PSI, to otrzymacie górala jeżdżącego po utwardzonych nawierzchniach praktycznie jak każdy inny MTB z oponami o szerokości 2,4 cala.

 

 

Reszta osprzętu to przyzwoity poziom Cannondale’a, jednak Bad Habit zalicza jednego, wielkiego minusa – brak regulowanej sztycy. Pisałem o tym nie raz, że w przypadku współczesnego MTB, który został stworzony z myślą o prawdziwych górach, to rzecz karalna. Tym bardziej, że rama jest kompatybilna ze sztycami z wewnętrznym przewodem i najwyraźniej gdzieś komuś, na etapie projektowania, zmieniła się koncepcja i rower otrzymał zwykłą, aluminiową rurkę. W naszej redakcji jest, na szczęście, rezerwowa sztyca regulowana Btwin, która zwykle łata braki w sprzęcie i dodaje nieco funkcjonalności na szlaku. Napęd 2×10 w wykonaniu komponentów Shimano to wysoka liga. Można trochę ponarzekać na dobór przełożeń – mała tarcza z przodu ma 26 zębów i jest za duża, żeby móc komfortowo podjeżdżać w górach. Czemu nie 24 albo 22? To może być kwestia zmieszczenia łańcucha obok kręcącej się, tłustej opony, a jedynym remedium może być jedynie zmiana kasety Sunrace 11-36 na coś większego typu 11-40 lub nawet 42.


Bad Habitem 2 jedzie Damian z bloga „Bękarty Kolarstwa” (facebook.com/BekartyKolarstwa/)


JAZDA

 

Pozbycie się dętek samo w sobie wydatnie poprawia ciężką sytuację Bad Habita. Rozpędzone przednie koło stawia spory opór z powodu zwiększonego efektu żyroskopowego i ma odczuwalny wpływ na prowadzenie. Żeby dobrze skręcić, trzeba użyć sporej siły, co ma również związek ze zwiększoną powierzchnią kontaktu przedniej opony z gruntem. Ma to również swoje dobre strony. Przyczepność zdaje się nie mieć końca, a najszybsza na świecie amortyzacja, czyli ta w oponach, wygładza każdy rock garden i każde korzenie, jakie nam nagle wypadną zza zakrętu. To bardzo dobra opcja dla początkujących – skok opon w połączeniu ze skokiem amortyzatorów wybacza wszelkie błędy, można powoli toczyć się po stromych stokach i nawet mocne hamowanie przodem nie jest w stanie zerwać trakcji i wprowadzić przód w poślizg, co samo w sobie jest niebezpieczne. W rozmiarze L rama nie jest specjalnie duża ani długa, chociaż rower swoimi proporcjami onieśmiela. Z racji niekoniecznie sztywnego bocznie widelca – tutaj Lefty spisałby się lepiej – rower lepiej czuje się na płynących singlach, niż na technicznych sekcjach, chociaż rodzaj nawierzchni, z oczywistych względów, nie robi na nim wrażenia. I na koniec mała uwaga: jeśli używacie MTB również w mieście, to bez strachu możecie jeździć (odchudzonym) Bad Habitem po twardych drogach – co prawda huczy jak czołg w pełnym galopie na autostradzie, dzwonka nie potrzeba, jednak pozostaje niemal równie szybki, jak zwykły MTB.

 

Bad Habita 2 spokojnie można odchudzić, można go też dopracować w detalach i cieszyć się MTB Plusem tak wszechstronnym, że aż trudno uwierzyć, że istnieją na tym świecie zwykłe górale, którym powinno być wstyd z powodu swoich osiągów. Dwa największe mankamenty to brak regulowanej sztycy w zestawie i zbyt twarde przełożenie minimalne na podjazdy. Ta wersja kosztuje 12.499 zł, lepsza – numer 1 – 15.999 zł, ma Lefty’ego, napęd 1×11 i… dalej nie ma regulowanej sztycy.

 

Materiał / rozmiary: aluminium; S, M, L, XL (testowany: L)

Cena / Masa: 12 499 zł / 15,40 kg (tubeless, z pedałami i sztycą regulowaną)

Widelec / Tłumik: Rock Shox Reba RL Boost 120 mm, oś 15 mm / Rock Shox Monarch RT, 120 mm skoku koła

Korba / napęd: Cannondale Si (Ai), Shimano Deore, Shimano SLX

Przełożenia / kierownica: 36×26 z.; 11-36 z. / 760 mm

Hamulce / tarcze: przód / tył Shimano Deore / 180 mm / 160 mm

Koła: Cannondale Beast 27,5, szerokość 50 mm, piasty Formula Boost

Opony: WTB Bridger 27,5 x 3,0″

 

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Łukasz Kopaczyński, l.kopaczynski@magazynbike.pl

Zdjęcia: Łukasz Kopaczyński

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »