Fatologia stosowana – po co ci fatbike?

Fatbike to rower do jazdy zimą 

Odpowiedź jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Grube opony po to powstały, by jeździć po sypkim gruncie, takim lub śnieg lub piach, ale zalety wielkiej objętości opon odczuwa się także na innym podłożu. Potężne gumy powodują, że sprzęt wybacza o wiele więcej niż każdy inny rower. Kamienie, których nie widać wśród liści, poprzeczne, wredne rynny, które normalnie wyrywają kierownicę, tu tracą na znaczeniu. Po śniegu oczywiście da się jeździć nadal, ale łatwiej jest przejechać też wszędzie tam, gdzie nie mamy przygotowanej, ubitej trasy. Jednym zdaniem – bez śniegu można się obyć.

 

Fatbike jeździ jak czołg

I znów jest to stwierdzenie, które nie do końca jest zgodne z prawdą. Ekstremalnie szerokie gumy sprawiają, że najciężej…. jeździ się po płaskim. Dojazdówka, zanim dotrze się w prawdziwy teren, zwyczajnie boli, bo rower nie bardzo chce się toczyć. Stąd i próby „oszukiwania”, czyli mocniejszego pompowania opon, by obniżyć opory toczenia. Pomagają tylko na chwilę, bo wjazd w teren uświadamia, że… ciśnienie trzeba obniżyć. Chcąc uzyskać własności czołgowego wszędołaza konieczne jest takie jego spuszczenie, by guma mogła układać się do nierówności terenu. W praktyce to 0,5-0,8 bara! Fatbike seryjnie powinien mieć możliwość regulacji ciśnienia w oponach w czasie jazdy, co pozwoliłoby rozwiązać wspomnianą kwadraturę koła. Nie będzie to nic dziwnego, jeśli pojawi się podobne rozwiązanie seryjne.

 

W fatbike’u amortyzacja nie ma sensu

Ma! Ekstremalnie grube opony amortyzują, ani nie tłumią, dlatego też każde szybsze pokonywanie przeszkód i w ogóle jazda wywołuje efekt piłki, bo sprzęt zachowuje się jak klasyczny bouncy castle (tzw. dmuchaniec), odbijając od przeszkód. Nie przeszkadza to specjalnie w trakcie normalnej, turystycznej jazdy, ale np. na zjazdach i owszem. Jeśli ktoś marzy o zjeżdżaniu w trudniejszym terenie, powinien o tym pamiętać. Wystarczy amortyzator przedni. To, jak intensywnie pracuje, widać na kolejnym filmie.

 

Wielkość opon ma znaczenie

Tak, oczywiście, bez tłustych bum przekraczających 4 cale, fatbike’e nie byłby fatbike’m. Jeszcze ważniejsza jednak jest ich jakość, bo to ona decyduje o tym, jak rower zachowuje się w trudniejszym terenie. Standardowe opony stosowane w większości fatbike’ów należą do kategorii ekonomicznej i są zwyczajnie twarde, braki elastyczności uwydatnia niska temperatura. To połączenie sprawia, że gdy teren jest naprawdę trudny, absurdalnie wielka powierzchnia kontaktu z podłożem jest niewystarczająca (!), opona nadal potrafi się ślizgać. Na zdjęciu otwierającym – to zjazd z Raduni, ten sam co na poprzednich filmach – na całym zjeździe tył był zblokowany, tylko w ten sposób dało się przemieszczać.

 

Na fatbike’u podjeżdżanie do koszmar

Niekoniecznie! To jedna z tych sytuacji, gdzie uprzedzenia muszą skonfrontować się z rzeczywistością. Koła są dramatycznie ciężkie, ale jednocześnie opony, odpowiednio spuszczone, mają fantastyczną przyczepność. W miejscach, gdzie dawno byście pchali, tu ciągle jesteście w stanie komfortowo pedałować. Doskonały przykład to słabo przetarta droga w lesie pokryta świeżym śniegiem, gdzie klasyczny rower idzie wyłącznie bokami. I jednocześnie warto zwrócić uwagę na fakt, że konieczne są do tego odpowiednie przełożenia, tak samo jak w twentyninerach. Zewnętrzny obwód kół jest gigantyczny, co powoduje, że biegi „twardnieją”. 22 z przodu i 36 z tyłu wcale nie jest przesadą, jeśli chcecie jeździć po górach.

 

Fatbike najlepiej zjeżdża po nartostradzie

Być może, przekonują o tym filmy takie jak Fat Free. I jednocześnie sprawnie też zjeżdża, o ile tylko zjazd nie jest na tyle trudny, że opony – i ograniczona amortyzacja – przestaną sobie radzić. Nie da się ukryć, że po ubitym, szerokim szlaku pokrytym śniegiem – tu był to zjazd ze Ślęży – zjeżdża się fantastycznie. W trudniejszym terenie bywa momentami łatwiej, momentami trudniej. Najbardziej inspirująca jest możliwość nie zawracania sobie głowy drobniejszymi przeszkodami, co pozwala jeździć po nie do końca przygotowanych szlakach, na których normalnie bez przerwy trzeba uważać na przeszkody. Dobry przykład na kolejnym filmie. 

 

Nie warto kupować fatbike’a

Oczywiście, bo najpierw trzeba spróbować samemu, jak to jeździ. Abstrahując od sytuacji, w której ze względu na nadmiar śniegu na innym sprzęcie jeździć się po prostu nie da znakomita większość zalet ujawnia się dopiero w ternie, szczególnie górskim. Na fatbike’u łatwiej się zjeżdża i łatwiej podjeżdża po słabo przygotowanych trasach, co sprawia, że doskonale nadaje się do eksploracji nieznanego terytorium. I jednocześnie, do jazdy zimą po słabych, nizinnych drogach, niekoniecznie będzie potrzebny, bo żeby nawijać treningowe kilometry wystarczy góral czy przełajówka. Warto jednak na facie się przejechać, by przekonać się samemu, że jazda na podobnym sprzęcie potrafi być wybitnie motywująca. Nie dość, że pozwala poczuć się pewniej tym, którzy miewają problemy w terenie, to jeszcze jest w stanie zburzyć monotonię zwykłego podróżowania na dwóch kółkach. Zainteresowanie wszystkich mijanych gratis, a pytania w stylu „szerszych opon nie było” gwarantowane!

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski, g.radziwonowski@magazynbike.pl

Zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »