Merida Big.Nine XT – Edition


Przede wszystkim należy podkreślić, że Merida tym modelem celuje w innego klienta (do rywalizacji z Canyonem Grand Canyon SLX 8.9 bardziej pasuje następny model w szeregu, Big.Nine 800). W schemacie dwudziestki dziewiątki oferuje raczej spokojną, wygodną pozycję za kierownicą i nie wymagające wysiłku prowadzenie. Do tego garść sprawdzonych komponentów, w tym podzespoły woła roboczego Shimano, grupy Deore XT, a wszystko w cenie poniżej 6 tys. złotych. Po sztywnej, aluminiowej ramie nie spodziewaliśmy się komfortu w sensie tłumienia drgań i sposobności do przemierzania dziesiątek kilometrów za jednym zamachem bez konieczności zrobienia chociaż jednej, dłuższej pauzy. Pułap cenowy jednoznacznie wskazuje, że to nie jest miejsce na ciężkie rury z przeciętnego stopu, niepoddanego procesowi hartowania. Faktycznie, język komunikacji roweru z jadącym jest dosłowny – dostajemy każdy komunikat w postaci nierówności, jakie tylko tylne koło napotka, czujemy każde najdrobniejsze słowo terenu. Podwójnie cieniowane rury to jednak obietnica dość sporej masy ramy w przypadku dwudziestek dziewiątek, ale Merida starannie dobrała przekroje i grubości poszczególnych rur. Pomimo masywnej główki, nie jest ona jeszcze w standardzie 1.5 cala i łyka widelec kręcący się na wąskich sterach z góry i z dołu. Hydroformingu w niej niewiele, za to haki tylnego koła to dwa masywne, tłoczone i wyrafinowane w formie elementy. Zadaniem jednego jest trzymać koło z prawej strony i pozwolić powiesić na wymiennym haku przerzutkę. Zadanie drugiego jest rozszerzone, bo poza trzymaniem koła z lewej, ma jeszcze solidnie chwycić zacisk hamulca tarczowego, wciśniętego w środek trójkąta, oraz dać miejsce spoczynku dla… podpórki. Prawda jest taka, że nie tylko ambitni kolarze górscy jeżdżą na rowerach za 6 tysięcy złotych. Zresztą widzieliśmy cały już na własne redakcyjne oczy przykłady, gdy do drogich, karbonowych precjozów za dziesiątki tysięcy sztuk waluty dokręcano błotniczki, lampeczki, dzwoneczki i cały festiwal trekkingowych gadżetów o odpustowej jakości, z podpórką roweru włącznie. Kto bogatemu zabroni? Już jako autor tej opinii proszę, zrozumcie mnie dobrze: nie mam nic przeciwko podpórkom, którą mój własny miejski rower posiada, ale w MTB, i to takim lepszym, niż średni, taki gadżet, to jak kwiatek do kożucha. Z drugiej strony, to rama skierowana do masowego odbiorcy, który z mocnym postanowieniem coraz częstszych wypadów w teren nie chce doznać szoku po przesiadce na rower: a. z większymi kołami, b. z wyścigową geometrią. I na tym polu rama testowanej Meridy zachowuje się celująco.

WYPOSAŻENIE

Lista komponentów, nieco podpowiedziana przez nazwę roweru, to koktajl wysokogatunkowego Shimano Deore XT z tańszymi podzespołami japońskiego giganta i kilku chińskich, zapewne nie mniejszych producentów. Dużym zaskoczeniem jest obecność widelca amortyzowanego Rock Shox 30 Gold TK. Konkurencja potrafi dać już solidną i bardzo dobrą Rebę, a należy przypomnieć, że 30 to jeszcze nie Recon. I to niestety największy mankament tego roweru, skutecznie ograniczający jego bardziej ambitne zastosowanie. Amortyzator nie jest tak sprawny i płynny w działaniu, jak jego lepiej urodzeni bracia. Co prawda posiada komorę powietrzną, co zdecydowanie ułatwia dopasowanie go do rowerzysty, ale ustawienie jej według wskazań z tabeli na lewej goleni sprawia, że zapada się głęboko i zachowuje bardzo chaotycznie nawet w czasie jazdy po… płaskim! Jest po prostu niestabilny i nawet regulacja ciśnienia niewiele pomaga. To zderza nas, testerów Bike, z doświadczeniami, jakie mieliśmy wcześniej z tym widelcem, które – ogólnie – nie był negatywne. To oznacza, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z problemem egzemplarza, który do jako takiego działania potrzebuje większej ilości powietrza, jednak tęsknota za Reconem lub chociażby Rebą ciągnęła się za nami w trakcie całej jazdy. Na szczęście więcej powodów do narzekań nie ma. Osprzęt luźno bazujący na grupie Deore XT jest dokładny i wytrzymały, o tym przekonywaliśmy się nie raz i jazda Meridą dodatkowo nas w tym utwierdziła. Do dyspozycji jest trzydzieści biegów, rozmieszczonych na dość typowym zakresie 40-30-22 zęby przy korbie i 11-36 zębów na kasecie. Nie ma realnej możliwości, żeby w takiej rozpiętości przełożeń zabrakło nam lżejszego biegu. Co cieszy najbardziej, to logo XT obecne na kluczowych elementach napędu, czyli na korbach, przerzutkach i manetkach. To one odpowiadają za równą i bezkompromisową pracę w każdych, nawet najbardziej mokrych warunkach terenowych. Manetki oferują możliwość zrzucenia dwóch biegów naraz i to zawsze, za każdym jednym razem, zaliczam jako plus. Możliwość szybkiego „utwardzenia” napędu po wyjściu z zakrętu jest bonusem i krótki trening pozwoli opanować skok tak, aby zrzucać pojedynczo, jeśli przyjdzie na nas taka ochota. Big.Nine waży dosyć sporo i zasługą wyniku na wadze są koła. Generalnie nie lubimy ciężkich kół – trudno nadać im właściwą prędkość, już nadaną – ciężko utrzymać. Jako markę obręczy strona podaje samą Meridę, tymczasem są to produkty firmy Jalco. Piasty, również ciężkie, Shimano z serii M4050 i najprostsze tarcze hamulcowe Centerlock to też nie są komponenty znane ze swojej lekkości. Ale lekkie koła to nie jest coś, czego potencjalny nabywca Big.Nine będzie szukał. Szeroka na 680mm kierownica w tym przypadku wystarczy, by pewnie pilotować rower po leśnych szlakach, ale w trudnym, wyboistym terenie, to trochę za mało, żeby mówić o komforcie prowadzenia.


 

JAZDA

Matowo czarna Merida pozwala zająć wyprostowaną sylwetkę. Rozmiar 19 cali na pierwszy rzut oka wydaje się być zbyt krótki dla osoby o wzroście 185cm, zresztą tabela na stronie producenta wskazuje, że chętni o takim parametrze mogą się łapać już za ramy 21 cali. Tymczasem zasiadamy wygodnie, raczej wysoko. Kąt główki nie należy do płaskich i wynosi 70,5 stopnia. Przez to rower jest bardziej podatny na ruch kierownicą i nie lubi dużych przechyłów. Sztyca o średnicy 27,2 mm to znak przyszłego sezonu. Sporo producentów doszło do wniosku, że wciskanie w sztywną ramę tak samo sztywnej sztycy o dużej średnicy nie ma większego sensu i dużo większy komfort oferuje stary, szosowy standard 27,2. Istotnie, uparte siedzenie w siodle nie jest tak bolesne, ale już stanięcie w pedałach pozwala poczuć twardy charakter aluminiowego szkieletu. I to jest zachowanie, którego się spodziewaliśmy. Sztywność potrzebna jest przy przyspieszeniach i przy mocnym naciskaniu na pedały, nie potrzeba jej w osi pionowej, gdzie wszystkie siły skierowane są prosto w kręgosłup. Dłuższa jazda w takich warunkach byłaby męcząca, tymczasem Big.Nine XT-Edition pozwala poczuć przedsmak tego, co oferuje chociażby jej droższy kuzyn, model 800, zbudowany już na innej ramie i widelcu. To tak naprawdę pożegnanie z turystyczną jazdą MTB, bo jeśli zamarzymy o jeździe wyścigowej, zorientowanej na osiągi, to szybko dopadną nas drobne mankamenty w postaci mało sztywnego kokpitu, słabego widelca i zbyt ciężkich kół. Na podjazdach nie brakuje niczego. Możemy skorzystać z blokady skoku widelca, a ten, o dziwo, w przypadku jej uruchomienia zachowuje się wzorowo.

PODSUMOWANIE

Ciężko Meridzie Big.Nine XT-Edition wytykać słabości, kiedy powinno się wspomnieć o jej mocnych stronach, ponieważ nie jest, i nie miała być rowerem, za który początkowo ją wzięliśmy. Fragment nazwy odwołujący się do drugiej od góry grupy osprzętu Shimano oznacza dodatkowe punkty w segmencie rekreacyjnego MTB, nie zaś gotowość do atakowania tras maratonów i wyjeżdżania dziesiątek tysięcy kilometrów po bezdrożach. W wyczynowych rowerach XC znajdziemy już takie drobiazgi, jak taperowana główka ramy, suport kompatybilny z wciskanymi łożyskami i oś tylnego koła o średnicy 12mm. Znajdzie się też lżejszy i lepiej działający widelec, tymczasem w antracytowym rowerze kryje się spokojny duch, który owszem, przyda się na dłuższych wypadach, ale zmaganie się z jego ograniczeniami tylko po to, żeby odciąć kolejne sekundy na KOM-ach, jest absolutnie bezcelowe. Meridę można zmusić do ostrej jazdy, ona jest do tego zdolna, ale jeśli jest to nasz priorytet, lepiej spojrzeć w stronę następnego w hierarchii modelu, Big.Nine 800.

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Łukasz Kopaczyński, l.kopaczynski@magazynbike.pl

Zdjęcia: Łukasz Kopaczyński

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »