Poradnik od A do Z: Jedziemy do Whistler!

1.    

 

Miałem szczęście być kilka razy w życiu w dużych górach z rowerem. 6-7 wypraw do Morzine, L2A i AdH pokazały mi, jak mogą wyglądać porządne bike parki. Spotkałem tam ludzi, którzy zwiedzili znacznie więcej niż ja. To od nich usłyszałem, że Whistler rozpieszcza… A niby czym? Co może być lepszego od całego dnia w Chatel czy Les Gets, zakończonego flaszką dobrego czerwonego i kawałkiem dojrzałem sera pleśniowego? Otóż może…

Po kilku wyjazdach na południe Francji stwierdziłem, że czas już poznać nowe miejsce. A że wychodzę z założenia, że skoro jeszcze jakoś daję sobie radę na rowerze, mam trochę czasu i pieniędzy, to powinienem pojechać gdzieś daleko. Bo za kilka lat może już nie będzie na to szansy. Whistler, nadciągam 🙂
 

2.    

Doświadczenia zebrane podczas dotyczasowych wycieczek nakazywały, by wyprawę zacząć planować z dużym wyprzedzeniem. W przypadku wyjazdu do Kanady, rezerwacja lokum była tylko jednym z kilku ważnych elementów układanki.

Zacząłem od poszukiwania współtowarzyszy podróży. Było to mniej więcej, na rok przed planowanym terminem. Rozpocząłem, oczywiście, od najbliższych znajomych zjazdowców, którzy wielokrotnie byli ze mną na rowerze w Polsce i za granicą. Niestety, po prawie miesiącu okazało się, że, z wielu względów, głównie finansowych, nikt nie zdecydował się przyłączyć do mnie. Następnie, zamieściłem info na DH-Zone, a gdy to nie przyniosło skutku, rozszerzyłem poszukiwania o popularne, polskie fora enduro. Odzew był niestety mizerny.

 

Szczęśliwie, zgłosiła się mnie ekipa z okolic Krosna – GBN Crew. Kilku młodych kolesi wraz z dziewczynami (bardziej turystycznie), którzy uznali mój plan za ciekawy. Pojawiło się światełko w tunelu 🙂

 

Dlaczego tak zależało mi na, tym, by mieć towarzystwo. Po pierwsze – raźniej 🙂 Po drugie, można zaoszczędzić nie mało pieniędzy na kwaterze i transferze z Vancouver do Whistler i z powrotem. Warto też mieć na względzie własne bezpieczeństwo. W razie wypadku można liczyć na pomoc rodaków. Moja rada jest zatem taka, by szukać wszędzie. Whistler oferuje taką różnorodność terenu, że nawet crosscountrowcy spędziliby tam miło czas 🙂

 

Ostatecznie, zostało nas trzech: Marcin, Michał i ja.

 

W kwestii wyboru terminu pobytu nie mieliśmy żadnych wątpliwości… musieliśmy zobaczyć Crankworx 🙂 Zdecydowaliśmy się polecieć 2 tygodnie przed festiwalem i zostać na cała imprezę. W sumie, mieliśmy spędzić na miejscu 20-21 dni. 2 tygodnie w Wshistler to zdecydowanie za mało. Jak ktoś ma czas, pieniądze i siłę to może spędzić tam miesiąc 😉 Kilka osób sugerowało mi, że korzystniejszym okresem jest początek sezonu, bo trasy są w znacznie lepszym stanie. Nawet we wrześniu, podobno, jest pod tym względem fajniej. Ale pojechać do Whistler i nie zobaczyć Crankworx, to jak być w Paryżu i nie widzieć wieży Eiffle’a 😉 Kompletnie bez sensu 😀

Informacje o autorze

Autor tekstu: Kacper Lepieszkiewicz

Zdjęcia: bike.whistlerblackcomb.com

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »