Home Miejscówki Częstochowa – WOKÓŁ GNIAZDA WRON

Częstochowa – WOKÓŁ GNIAZDA WRON

0
1043
Częstochowa

Spotykamy się w Olsztynie pod Częstochową (tylko wpiszcie kod 42‑256, bo inaczej traficie do… Olsztyna), w bocznej uliczce, gdzie mieszkają Wrony. Edyta i Andrzej oraz małe Wronki Agnieszka i Maciek znani są prawdopodobnie wszystkim lokalsom, którzy mają coś wspólnego z rowerami. Trudno tu znaleźć rodzinę bardziej zakręconą na punkcie dwóch kółek. Jeżdżą na niemal każdym możliwym ich typie.

 

 

Andrzej-Wrona

Tak wygląda kolekcja rowerów rodziny Wronów.

 

Bezlitosny

 

Wcześniej z Wronami spotykaliśmy się wielokrotnie, m.in. na Ślęży, gdzie przyjechali zbadać nasze ścieżki, stąd dwudniowa rewizyta. Pobliskie szlaki w okolicach zamku mamy wspólnie przemierzać następnego dnia, pierwszego lądujemy pod opieką Krzyśka Śliwy, specjalisty od duathlonów, i Luki Johanssona, miejscowego „spiritus movens”, człowieka większego niż każde ramy, w które próbuje się go włożyć. Wśród rozlicznych zajęć udaje mu się być m.in. grafikiem Trl, firmy należącej do Wron, a produkującej ciuchy enduro. Uff… Luka ma rower enduro! Jesteśmy uratowani. Czy aby na pewno?! Koledzy w locie opowiadają o „bezlitosnym żółtym”, epickim fragmencie „Bezlitosnego wtorku”. FB dociera wszędzie, więc nie trzeba nam specjalnie tłumaczyć, że to takie miejscowe ustawki, gdzie podstawowa zasada brzmi: „urwaliśmy cię, radź sobie sam!”, przynajmniej do pierwszej krwi. „Bezlitosny żółty” to fragment (głównie) turystycznego szlaku pieszego, a przy okazji bardzo miłej ścieżki przez las. 

 

 

Edyta-Wrona

 

 

Jest morderczy, na Stravie segment liczy 5 km, częściowo po piachach. Taki urok Jury, jak słyszymy, piach jest! Oddech pozwala złapać malowniczy lot Luki przez kierownicę, efekt mijania szlabanu, ale nie dziury obok… W chwilę potem kolejny postój, kicha w jednym z Dartmoorów. Dowiadujemy się, że w podobnych przypadkach (upadek, defekt) czasami ekipa jednak solidaryzuje się i czeka. Uff… Dojeżdżamy do Zielonej Góry, którą zdobywamy szlakiem turystycznym. Luka opowiada, że tak mniej więcej wyglądają ich wspólne jazdy – szybkie dojazdówki i odcinki specjalne. My cieszymy się malowniczymi skałami i sprawdzamy przyczepność opon. W końcu przydaje się wielki bieżnik!

 

 

Częstochowa

 

 

PŁASKA KRAINA?

 

Im bardziej oddalamy się od Olsztyna, tym robi się bardziej płasko. Po raz pierwszy Wartę widzimy z okolic Górki Przeprośnej, dobrze znanej pielgrzymom odwiedzającym Jasną Górę. Temat pielgrzymów często przewija się w naszych rozmowach, to coś, co zdecydowanie odróżnia okolicę od innych regionów kraju. Pielgrzymki przechodzące przez miasto, ludzie pukający do domów. A na Przeprośną prowadzi podjazd, gdzie w ubiegłym roku Jens Voigt, odwiedzający Częstochowę z Trek Race, pokazał peletonowi amatorów, że może i jest „byłym” prosem, ale nadal w formie. Nam bardzo daleko do tych 30 km/h, które podobno tu utrzymał. Tuż obok Przeprośnej, na stoku doliny Warty, wije się trawersem ścieżka w stronę Podlesia, gdzie były plany stworzenia centrum ścieżkowego (w zaawansowanym wyznaczaniu przebieg tras brała udział Pomba), ale zostały zarzucone ze względów przyrodniczych.

 

 

Częstochowa

 

 

Wracamy kolejnym trawersem, po przekroczeniu rzeki, zwanym „od Jaskrowa”, który sprawia, że po raz kolejny czujemy się jak w górach. Jest wąsko i lekko stresująco. Swoją drogą to ciekawe, że w wielu polskich miastach działają takie ekipy jak częstochowskie „Niegrzeczne MTB” pod wodzą Luki, które wyszukują lokalne smaczki i adaptują je na potrzeby górali. Jak się chce, to można! Wzdłuż Warty jedziemy w kierunku kolejnej miejscówki, przypominającej lej po bombie. Znacie to? Niewiele potrzeba, by stworzyć miejsce, gdzie kilka ścieżek i pagórków stworzy spot odwiedzany chętnie przez wtajemniczonych. Parę hop, kilka ścianek, zakrętów i gotowe. Później sprawdzam na mapie, że byliśmy w okolicy zwanej Wyczerpy. Kto ma wiedzieć, ten wie!

 

 

Częstochowa

Kamieniołom na Złotej Górze

 

 

PIZZĄ W KAMIENIOŁOM

 

Ambitny plan dnia na szczęście obejmuje też posiłek. Ratuje nas pizza koło słynnego mostu (Scout to pizzeria i wrotkarnia). Słynnego z jednego powodu, a raczej dwóch. Pierwszy jest prosty, tu odbywają się często zbiórki bajkerów, a drugi jest prozaiczny, do mostu wszyscy mają równie daleko, więc nadaje się idealnie jako miara sprawiedliwości. Pizzę polecamy! Niedaleko stamtąd do kamieniołomu na Złotej Górze, skąd rozpościera się efektowny widok na miasto z pomnikiem Jana Pawła II na pierwszym planie. Miejsce wygląda niczym wymarzona sceneria do rozgrywania polskiego Rampage, ale ma głównie walory krajobrazowe. Zimą podobno jest chętnie odwiedzane przez wspinaczy (latem skały są zbyt kruche). Rowerowo ciekawszy jest teren położony koło Góry Prędziszów, który także odwiedzamy (polecamy ścieżkę na górze, jest ciekawa technicznie). To jednak głównie miejscówka motocrossowców.

 

 

Częstochowa

 

 

Pedałuje nam się lepiej, ale powoli dzień się kończy. Zieloną Górę (górę, nie miasto) mijamy tym razem z boku, wracając w kierunku Olsztyna. Trasa jest wygodna, przypomina stary nasyp kolejowy, mogłaby stanowić fragment Jurajskiej Ścieżki Rowerowo‑Biegowej, która przebiega całkiem niedaleko. Mamy plan sprawdzić ją następnym razem na gravelach (wśród naszych jurajskich znajomych ich zakup zaczyna przypominać epidemię, łamie się nawet Luka, zajadły przeciwnik opon węższych niż 2.0 cala!). Krzysiek wspomina o Towarnych. Wygląda na to, że idealnie trafimy na zachód słońca. I tak jest w istocie, nawet jeśli niebo jest tylko lekko czerwone, bo pokryte chmurami. Góry Towarne wyglądają niczym z jurajskiej pocztówki, są białe, urocze i łyse. Mają w dodatku jeszcze jedną zaletę – genialnie widać z nich okolicę, z zamkiem w Olsztynie na czele! To nasza destynacja na jutro. Dzień wieńczy sauna u Wronów, naszych gospodarzy. 51 km i cały dzień? Ledwie się ruszamy, a niby płasko… Kolekcja amonitów wzbogaciła się o kolejne okazy!

 

 

Częstochowa

Kichy można złapać nawet na… piachach!

 

 

OLSZTYN (ALE NIE TEN)

 

Następny poranek. Nie spieszymy się, do zamku mamy blisko. Imponująco wznosi się nad okolicą, skały błyszczą niczym latarnia morska. Rodzina Wronów w komplecie pewnie prowadzi nas na swoje ulubione ścieżki. Teren jest na tyle duży, że można spokojnie pogodzić interesy pieszych i rowerzystów. „Jeździmy regularnie, nigdy nie było problemów”, tyle Andrzej. Śmiejemy się, że mogliby prowadzić oficjalne wycieczki po regionie, wiemy, że tydzień wcześniej była tu inna „delegacja” z Wrocławia, również zainteresowana „zwiedzaniem”. Po krótkiej wspinaczce czekają na nas widoki i atrakcje: ścianki, progi, krótsze i dłuższe linie. Te po czystej skale często wyglądają groźnie, ale suchy wapień trzyma jak beton.

 

 

Częstochowa

 

 

Często tylko wyobraźnia i odwaga ograniczają możliwości. Po fragmentach z zamkiem w tle oddalamy się w kierunku kamieniołomu Kielniki i Gór Sokolich. Kamieniołom był już np. areną rowerowej imprezy „Kref i Gnief” (oryginalna pisownia Luki), czyli czegoś w rodzaju sztafety enduro (?). Okolica poryta jest jaskiniami, które (głównie te głębsze) po kilku wy- padkach zostały zabezpieczone ogrodzeniami. Słuchamy o liniach do zrobienia w przyszłości, których nie znajdziecie na Trailforks… „Ludzik”, „Edzik” czy „G‑Line” brzmią smacznie! Mamy już mało czasu, kolejny raz powtarza się: „Musimy wrócić!”. Wypad kończymy w Barze Leśnym na skraju Olsztyna. To kultowe miejsce częstochowskich kolarzy. Polecamy i my! Tego dnia pokonaliśmy niewiele więcej niż 10 kilometrów, ale poziom trudności był nieporównywalny z poprzednim. Dartmoory okazały się jak najbardziej na miejscu!

 

 

Bikemania

Bikemania

 

BIKEMANIA OD BANANA BIKES

 

Nie trafilibyśmy nigdy do Częstochowy, gdyby nie ludzie, od nich wszystko się zaczęło. Edyta i Andrzej, Luka, ale też Adrian Mały, właściciel Banana Bikes. Od niego trafiliśmy do Bikemanii, sklepu na Wolności 54/60. To tu można zobaczyć „bananowe” części ze słynną już kompozytową kierownicą pokrytą owockami. Bikemania pełni rolę nieoficjalnej ambasady tego polskiego producenta (osie do amortyzatorów w ciągu tylko jednego dnia pojawiły się w naszych rozmowach dwa razy!) i dystrybutora, m.in. 7iDP, Onzy czy Royala. Sklep w tym miejscu istnieje od 2013, choć załoga ma w branży dłuższą historię, sięgającą roku 2000. Podstawą sprzedaży są rowery KTM‑a, jako głównej marki. W Częstochowie jest ponad 30 sklepów rowerowych (!), dlatego cenią sobie fakt, że tylko oni oferują KTM‑a. Przede wszystkim jednak załoga pod wodzą Adama Witka‑Wysockiego specjalizuje się w kompleksowej, warsztatowej obsłudze sprzętu MTB. To tu Wrony regularnie serwisują swój park maszynowy, tu częstochowscy zjazdowcy z Filipem Rawickim na czele składają koła (a potrzebują ich naprawdę dużo!).

 

 

Częstochowa

Zamek w Olsztynie pod Częstochową

 

 

FABRYKAROWERÓW.COM

 

Ośki Banana Bikes spotykamy też w FabryceRowerów.com Wojtka Kluka, sklepu, którego w Częstochowie ominąć nie sposób. Ośki w specjalnej wersji służyły tym razem do tuningu Madonek Treka i zrzucenia ostatnich gramów. Sklep odwiedzaliśmy już w ubiegłym sezonie, reportaż mogliście przeczytać w magazynie Tour, ale prócz sprzętu szosowego, jak przystało na salon firmowy Treka, znajdziecie tam także inne typy rowerów, z pełnym wyborem MTB, włącznie z elektrykami. Tym razem Wojtek z dumą pokazywał nam swoją flotę testową, obejmującą przynajmniej kilkanaście rowerów różnych typów. „Dobrze, że jest zimno, przynajmniej mam co pokazać, normalnie przed weekendem wyjeżdżają wszystkie!”. Fabryka Rowerów to prawdziwe miejsce spotkań, a chłodniejszy dzień był idealnym pretekstem do odwiedzin w warsztacie. Tuning ostateczny w postaci łożysk Ceramic Speed? Proszę bardzo! Robocze i nieoficjalne spotkanie organizacyjne Stowarzyszenia Rowerowa Jura z przedstawicielem Urzędu Miasta Łukaszem Kotem? Także! Jeśli tylko będziecie w mieście, zajrzyjcie tu koniecznie, nawet jeśli nie macie nic do kupienia. Ekipa pod wodzą Wojtka organizuje też ustawki i zawody, np. Częstochowa Trek Race. Kultowe są już „Wieczorne czwartki”, startujące spod sklepu o 19.00 w każdy czwartek. Chcecie dołączyć? Najlepiej szukać informacji na FB Fabryki!

 

 

EPILOG

 

Jest sobota rano, 13 kwietnia, a my w śnieżycy i temperaturze +1 jedziemy w kierunku Miękini, na pierwszy Bike Maraton sezonu 2019. Z tej perspektywy dwa dni bez zapowiadanego deszczu nagle okazują się idealne. Częstochowa będzie się nam już zawsze kojarzyła z Wronami, rowerami i… wójtem. Maciek Wrona: „Celsjusz już nie żyje, prawda? To mamy teraz stopnie wójta!”. Z taką wszechmocną władzą, nawet tylko regionalną, wszystko jest możliwe, także stworzenie rowerowego mocarstwa. Podstawy już są. Gwarantujemy, będziemy pielgrzymować regularnie!

 

 

Przeczytaj również:

 

MŚ Singlespeedów

Żar torpików – Beskid elektryczny

Dla pewności – Dirk Zedler

Propozycja na wakacje – Massa Marittima

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »