Home Testy Rowery Ścieżkowe hardtaile. Tylko dla twardzieli!

Ścieżkowe hardtaile. Tylko dla twardzieli!

0
1094

Zaczynając od spraw prostych… Hardtail zawsze będzie oferował bogatsze wyposażenie od fulla w tej samej cenie. Oznacza to nie tylko lepiej działający napęd czy amortyzator, ale też niższą masę roweru, co podkreśla oczywistą „dietę” wynikającą z wycięcia tylnego zawieszenia. Ma to decydujące znaczenie dla długodystansowców i osób mieszkających na 3. piętrze budynku pozbawionego windy. Kto jednak choć raz przejechał się na fullu w terenie, ten wie, że często zawieszenie znaczy dużo więcej niż parę kilogramów różnicy w masie. Musi więc być coś jeszcze. Co to więc jest takiego „ścieżkowe hardtaile?”

 

Keep it simple, stupid!

Podobno nic nie jest tak proste, żeby nie dało się tego s… (znaczy zepsuć). Ale w przypadku rowerów użytkowanych przez osoby technologicznie przytępione prostota sztywnej ramy zdecydowanie przemawia na jej korzyść. To kilka łożysk mniej, które mogą zacząć stukać i skrzypieć. To brak konieczności wysyłania dampera na kosztowny serwis. To dramatyczne skrócenie procesu regulacji zawieszenia. Nawet mycie jest łatwiejsze. Jeśli więc twoje motto brzmi: „na rowerze się jeździ, a nie serwisuje”, a po skończonej wycieczce po prostu wrzucasz sprzęt do piwnicy, gdzie ma na ciebie czekać gotowy do kolejnej jazdy, zakup hardtaila prawdopodobnie będzie miał zbawienny wpływ na twoje zdrowie psychiczne.

 

 

Flow country

Trzeci argument wynika z obserwacji placu na szczycie Koziej Góry. Startują z niego dwie trasy: naturalna, techniczna DH+ oraz gładki i płynny Twister. Wariant trudniejszy wybiera może jedna osoba na dziesięciu „twisterowców”. Wielu z nich atakuje flow-traila na sztywnych ramach. I nic dziwnego, to idealny wybór na takie trasy! Podobnie jak na pumptracki, wyrastające ostatnio jak grzyby po deszczu (a raczej: po uchwaleniu budżetów partycypacyjnych).

 

Poza sztucznymi trasami kolarstwo górskie stopniowo wraca do korzeni. Najpierw wyspecjalizowane dyscypliny zastąpiło enduro, teraz dominującym trendem znów jest swobodna jazda po ścieżkach nastawiona na przygodę i odkrywanie. Również w tym kontekście powrót hardtaili – gotowych do obwieszenia torbami i ruszenia w stronę horyzontu – nie powinien dziwić.

 

 

Powiedz mi coś, czego nie wiem

Sztywniaki są więc tańsze, lżejsze i mniej wymagające w eksploatacji. Idealnie też nadają się na długie wyprawy i płynne trasy wymagające pompowania. Dziękujemy ci, Captain Obvious! Przy okazji, miejmy to z głowy, na prawdziwych górskich szlakach full jest po prostu lepszy. Kropka. Tylko że duży odsetek polskiej populacji nie mieszka w górach. W najlepszym wypadku bywa w nich od święta, na co dzień jeżdżąc w bardziej pagórkowatym niż górskim terenie. W miejscach, gdzie trzeba godzinę jechać asfaltowymi i leśnymi drogami, żeby zaliczyć upragnione 30 sekund zjazdu techniczną ścieżką. Tu do akcji wkraczają ścieżkowe hardtaile.

 

Ścieżkowe hardtaile, czyli co?

Rowery te stanowczo zrywają z szosowym rodowodem wyścigowych rowerów XC. Wyróżnia je między innymi stabilna, progresywna geometria, większy skok amortyzatora (120-150 mm) oraz szerokie obręcze i opony, które drastycznie przesuwają zakres możliwości w stronę rowerów z pełną amortyzacją. Kiedyś hardtaile najlepiej sprawdzały się na szutrach, a górskie szlaki były zarezerwowane tylko dla najlepszych. Dziś na testowanych przez nas rowerach przejedziesz wszystko to, co na fullu o podobnym zastosowaniu, tylko wolniej. Musisz sobie tylko odpowiedzieć na pytanie: czy „wolniej” musi oznaczać „gorzej”?

 

 

Im gorzej, tym lepiej

Jeśli mieszkasz z dala od gór, ścieżkowy hardtail jest jednocześnie rozsądnym i… nierozsądnym wyborem. Każdy kij ma dwa końce (choć proca ma trzy). Przeżywając na sztywniaku te krótkie strzały prawdziwego MTB, będziesz czuł więcej. Będziesz musiał mocniej się zaangażować. Będziesz sięgał głębiej do koszyka swoich umiejętności. Będzie wolniej, trudniej i bardziej niebezpiecznie. Jednym słowem… lepiej. Owszem, celowe utrudnianie sobie życia możesz uznać za wczesny objaw starczej demencji. W końcu na fullu, nawet nieco gorzej wyposażonym i cięższym, zjedziesz te sekcje łatwiej i szybciej, bez dyskusji! Tylko czy na pewno nawijasz te asfaltowe kilometry, żeby na jedynym singletracku w województwie było „łatwiej i szybciej”? Czy na pewno chcesz, żeby zawieszenie wygładziło każdy starannie wyszukany kamień i korzeń? Czy po to uprawiasz MTB, żeby przetaczać się po wszystkim jak po asfalcie?

 

 

Hardtailowe potęgi: UK i… Polska

Doskonale rozumieją to Brytyjczycy, którzy na nadmiar pasm górskich nie narzekają. Mają za to mnóstwo pomniejszych fałd i pagórków oraz… błota. Z tego powodu Wyspy od lat są światową stolicą sztywnych rowerów do ostrej jazdy po wymagających, ale krótkich trasach. Ograniczony dostęp do prawdziwych gór (oraz niskie zarobki i wrodzona niechęć do serwisowania sprzętu) powoduje jednak, że Polacy w ostatnich latach depczą im po piętach! Wybierając dziś nowoczesnego ścieżkowego hardtaila, możesz być niemal pewien, że będzie to rower pochodzący z Wielkiej Brytanii (Cotic, Orange, Ragley, Whyte…) lub z Polski (Dartmoor, Kross, NS Bikes, Romet). 

 

Rodzimi projektanci doskonale rozumieją, że kiedy z gry wypada tylne zawieszenie, na znaczeniu jeszcze bardziej zyskuje stabilna geometria, szeroki kokpit czy dobre opony. Bez kompleksów sięgają też po większe koła (29″ lub 27+), które lepiej przetaczają się po przeszkodach i pozwalają na jazdę przy niższym ciśnieniu – to kluczowe, kiedy opona stanowi jedyną poduszkę bezpieczeństwa dzielącą cię od kamienistego szlaku. Który z polskich hardtaili najlepiej łączy elementy tej układanki?

 

Zapraszamy do przeglądu modeli. 

Dartmoor Hornet

Kross Grist 2.0

NS Bikes Eccentric Cromo

Romet JIG+

 

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »