Rozpoczynając swoją przygodę z enduro inwestycja w porządny kask (oczywista oczywistość) i ochraniacze to zdecydowanie rozsądne posunięcie. Mowa tu nie tylko o tych na kolana czy łokcie, ale również na tułów. W końcu co by tu dużo mówić – na błędach człowiek najwięcej się uczy!
Do testu dostaliśmy ochraniacz Crux od TYGU, który zapewnia ochronę pleców, klatki piersiowej, żeber oraz kolców biodrowych. W skrócie określę go jako lekki, oddychający, zapewniający dopasowany krój i przede wszystkim nie ograniczający w jakikolwiek sposób ruchów. Testowałam go przez ostatnie 5 miesięcy na początku swojej przygody z enduro, w różnorakich warunkach atmosferycznych.
Jak się sprawdził i ile upadków zaliczył? A no tak, że pomimo kilku soczystych wypadków, skończyło się wyłącznie na siniakach.
Co dostajemy i za ile?
Cena: 599 złotych
Ochrona pleców: D30® panel
Dodatkowa ochrona: klatka piersiowa, żebra i kolce biodrowe
Dodatki: tylna kieszeń zastępująca “nerkę”
Wkładka D30®
Panele D30 są szeroko stosowane w ochraniaczach i można je rozpoznać po wyraźnym, pomarańczowym kolorze. Dla ciekawostki – pozostają giętkie podczas normalnego użytkowania i twardnieją pod wpływem uderzenia. Dzięki swojej elastyczności i sprawdzonej ochronie dobrze nadają się do jazdy w terenie. Panel z tyłu w Tygu zapewnia wystarczające pokrycie bez kolidowania ze spodenkami lub koszulkami i można go łatwo wyjąć, chociażby do prania. Nie utrudnia też procesu ubierania czy zdejmowania ochraniacza. Co do amortyzacji – przy upadku była dla mnie zdecydowanie odczuwalna w obszarze między łopatkami.
Co ochrania poza plecami?
Oprócz panelu na plecach mamy również wkładki piankowe na żebrach, klatce piersiowej i kolcach biodrowych. Są one tak samo wyjmowane i perforowane co zdecydowanie ułatwia wentylację. Pomagają zapobiegać zadrapaniom i zapewniają dobre pokrycie kości.
Wrażenia z jazdy i oddychalność
Ochraniacz Crux jest naprawdę wygodną kamizelką, która dodatkowo pozostaję w większości niezauważalna podczas jazdy (stanowi zresztą najczęściej pierwszą warstwę bielizny, ale może być też zakładany na nią). Podjeżdżanie nie stanowi w nim większego problemu – zawsze można go schować do nerki plecaka i ubrać przed zjazdem.
Co do oddychalności – zadowoliła mnie od samego początku, który przypadł akurat na tropikalne lipcowe upały. Pot jest odprowadzany efektywnie, w zależności od tego co ubierzecie na wierzch (im więcej tym oczywiście słabiej). W końcu nikt nie chce pachnieć jak szynka Serrano w miesiącach letnich, prawda?
Na szczęście o skuteczności ochrony nie musiałam przekonywać się często. Najpoważniejszy sprawdzian nastąpił w Heiparku Tosovice, gdzie przeleciałam hopę (trzecią w serii) i zrobiłam efektowny lot przez kierownicę. Skończyło się na siniakach i otarciach. Nie zmienia to faktu, że jeździłam bez problemu przez dalszą część dnia.
Rozmiar i dopasowanie – uniseks?
W rozmiarze S tył ma długość 68 cm i szerokość 39 cm. Dla mnie przy 170 cm wzrostu i atletycznej budowie ciała pasował idealnie. Nie miałam też problemu z uciskaniem piersi i jakimkolwiek dyskomfortem przy 75B. Moim zdaniem zdecydowanie jest to ochraniacz uniseksowy i nie powinniście mieć problemu z wyborem rozmiaru.
Rozmiarówka Tygu zwykle jest duża – i tak samo jest w tym przypadku. Jeśli pozostałe ciuchy marki macie S, ochraniacz wybierzcie podobnie. To istotna uwaga przy doborze rozmiaru – ważne, by całość dobrze przylegała, ale i nie krępowała ruchów.
Koszulka wykonana jest z elastycznego materiału siatkowego ( 87% poliestru i 13% elastanu ), dzięki czemu zapewnia dobre dopasowanie. Panele utrzymują się w miejscu, nie przesuwają się czy uciskają. Poza tym kontakt ze skórą jest naprawdę przyjemny. Jedyna uwaga co do szerokości bioder – dla kobiet mogłaby być odrobinę szersza.
Jakie wady i zalety?
Zdecydowanie na plus (+):
- brak ograniczeń ruchowych
- adekwatny rozmiar i dopasowanie
- uniwersalność w kontekście płci
- tylna kieszonka a la “nerka”
- dobra oddychalność i przyjemny kontakt ze skórą
- brak problemów z ubieraniem/ zdejmowaniem
- możliwość wyjęcia paneli co ułatwia pranie
- nie koliduje ze spodenkami czy koszulką
Na minus (-):
- brak ochrony ramion!
- słaba ochrona klatki piersiowej (pianka mogłaby być grubsza)
Podsumowanie
Ochraniacz CRUX od firmy polskiej firmy TYGU to pozycja, którą z czystym sumieniem polecamy zarówno początkującym, jak i zaawansowanym. Może pomóc zminimalizować lub nawet zapobiec poważniejszym urazom podczas wypadków.
CRUX nie ogranicza mobilności na rowerze i pozostaję oddychający nawet w najgorętsze dni, chociażby gdy decydujesz się na podjazd na Szyndzielnię w Bielsku- Białej.
Ochraniacz może dodać pewności siebie, ale nigdy całkowicie nie uchroni Cię przed wszystkimi zdarzeniami. Zbroja przy chęci “odważniejszych” jazd i poszerzania swoich możliwości wciąż będzie lepszym wyborem – wybór zależy od Twojego stosunku do ryzyka i tego, jak często się rozbijasz.
Ochraniacz CRUX jest elastyczny, lekki, dopasowany i spełnia swoje funkcję dokładnie tak jak powinien. A do tego nasz, bo polski od firmy TYGU! 🙂
Strona producenta: gotygu.com
Możecie kupić o tu: gotygu.com/produkt/crux-ochraniacz/
Ps zdjęcia zrobiono w Heiparku Tosovice już po upadku!