Home Miejscówki The best of Jesioniki

The best of Jesioniki

0
1483

Spaliśmy pod Pradziadem, w schronisku Švýcárna, gdzie zasnąć nie dawała nam grupa ryczących czeskich czterdziestek. Dosłownie. Ten wyjazd był pełen cudownych niespodzianek. Ale czego innego można się spodziewać po Jesionikach?

Startujemy z przełęczy Červenohorské sedlo (Przełęcz Czerwonogórska), w jesienny, słoneczny dzień obleganej niczym w środku lata. Wygląda na to, że podobny sposób na spędzenie wolnego czasu (góry, słońce, feeria kolorów) wybrała co najmniej połowa mieszkańców pogranicza. I to chyba w promieniu przynajmniej 300 kilometrów. Na szczęście słońce powoli chyli się już ku zachodowi, zostają tylko ci, którzy mają gdzieś w okolicy nocleg. Choćby hotel na samej przełęczy, bardzo popularnej jako punkt startowy do wycieczek po okolicy albo kulminacja szaleńczej pogoni po asfaltowych zakrętach. Serpentynowe podjazdy wyglądają niczym wysokogórski tor wyścigowy, nic więc dziwnego, że co chwilę słyszymy warkot silników na wysokich obrotach. Na parkingu, gdy wypakowujemy rowery, ekipa robi sobie zdjęcia z bardzo drogimi samochodami na polskich tablicach. Chcemy uciec jak najszybciej.

Švýcárna (Szwajcarka)

Poza główną drogą asfaltową pozostałe wokół przełęczy są zamknięte dla ruchu samochodowego. Wystarczy jeden zakręt i zaledwie dwieście metrów pedałowania, by wszystko zostało w tyle. Spieszymy się. Niby jest dopiero siedemnasta, ale w drugiej połowie października może oznaczać to tylko jedno – staramy się zdążyć przed zmrokiem. Im wyżej, tym zimniej. Jesioniki, choć wydaje się to zupełnie niemożliwe, toną całe w żółtym świetle zachodu podkręcającym złoto liści. Z lekkim zdziwieniem witamy pierwsze ślady śniegu, a potem zupełnie białą ścieżkę. To już? Niespełna osiem kilometrów do Szwajcarki oznacza niemal czterysta metrów w pionie i tyle, że nie jesteśmy w stanie zmarznąć. Ledwie starcza nam przełożeń w góralach. Fragmenty drogi wyłożone są kamieniami, które pod śniegiem są śliskie. I oto jest, wyraźnie widoczna na tle góry i majaczącego w tle masztu stacji telewizyjnej na szczycie Pradziada, Švýcárna, swojsko zwana Szwajcarką. To najstarsze w Jesionikach całoroczne schronisko turystyczne. Już w pierwszej połowie XIX wieku stała tu chata prowadzona przez pewnego Szwajcara, gdzie w razie niepogody chętni mogli znaleźć bezpieczną przystań. Nazwa została, ale miejsce jest na wskroś czeskie i zaskakująco nowoczesne w środku. No, może nie do końca, wystrój wnętrza przypomina nasze klasyczne przybytki PTTK typu Andrzejówka, ale już łazienki czy jedzenie godne są hotelu z paroma gwiazdkami. Równie mieszane jest towarzystwo, od czeskich rodzin, co to „od dziecka” przyzwyczajają narybek do chodzenia po górach, po ekipę dziewczyn świętujących 40. urodziny koleżanki. Zimą i latem miejsce jest oblegane, trudno wejść do środka, my cieszymy się, że ty razem jest inaczej. Chłoniemy atmosferę miejsca, testując kolejne nalewki. I zagryzając je knedlami. Plan zdobycia Pradziada na lampkach szybko ulega dezaktualizacji. Zakładamy, że jednak szkoda widoków.

Praděd (Pradziad)

Ze Szwajcarki na szczyt Pradziada nie ma nawet trzech kilometrów, więc kiedy rano w końcu opuszczamy ciepłe wnętrze, błyskawicznie docieramy na jego szczyt. Tym bardziej, że lód i śnieg na szczęście szybko topnieją w promieniach słońca, warunki do jazdy idealne. To samo sądzą piesi turyści, w tym pan bez koszulki. Ale wystarczy tylko, że zawieje wiatr i robi się zimowo. Ze szczytu uciekamy błyskawicznie, podążając śladem wyznaczonym przez Komoota w trybie MTB w kierunku Ovčárni. W cieniu asfalt pokryty jest lodem, boimy się dotknąć hamulców a nawet ruszyć kierownicą! Uff, nareszcie las i ledwie widoczna droga. Większa część Jesioników to park krajobrazowy, kilka fragmentów obejmują rezerwaty, gdzie nie można jeździć rowerem, nasza trasa omija jeden z nich i szlak czerwony prowadzący szczytami, łukiem w kierunku Dlouhé stráně. Skąd w ogóle Komoot wie o istnieniu takich ścieżek? Mało uczęszczanych, ale przejezdnych na rowerze? Jest tak przyjemnie, że przegapiamy jedno z rozgałęzień i dopiero po dobrych kilkuset metrach orientujemy się, że zgubiliśmy szlak. Akurat na stromym stoku, więc musielibyśmy pchać z powrotem. Szybkie sprawdzenie mapy i korekta, jedziemy dalej w dół w poszukiwaniu drogi. W ten sposób trafiamy na szlak rowerowy i rozgałęzienie z drogowskazem Dlouhé stráně. Szybkie sprawdzenie czasu i już wiemy, że górnego zbiornika tym razem nie odwiedzimy, za to zobaczymy dolny.

Dlouhé stráně

Dlouhé stráně to elektrownia szczytowo-pompowa, jej zbiornik górny umieszczony jest, jak łatwo się domyślić, na szczycie góry. Mierzy ona ponad 1300 metrów n.p.m., co sprawia, że z góry rozpościera się niesamowity widok, zwłaszcza, że szczyt jest zupełnie pozbawiony drzew. Kiedyś góra była znana jako Dlouhá hora, czyli Długa góra. Może właśnie ze względu na kształt wybrano to miejsce na elektrownię? Faktem jest, że zalicza się ją do tzw. siedmiu cudów Republiki Czeskiej i jednego z miejsc najczęściej odwiedzanych w Wysokim Jesioniku. Pod zbiornik prowadzą dwa znane i trudne podjazdy szosowe, zaliczane do kultowych. Ba, jest też mniej znany, trzeci, od strony Koutów, który pokonałem już kiedyś rowerem z przyczepką. Każdy z nich jest ambitny i zdecydowanie rozgrzewa, czego nie można powiedzieć o asfaltowym zjedzie w przeciwnym kierunku. Taki urok jesieni, zamarzamy, skracając trasę. Dolny zbiornik tonie w słońcu, przystajemy by się rozgrzać i pstryknąć kolejną pocztówkę.

Kouty nad Desnou

Były knedle, czeskie schronisko i bufetowa oraz parkowanie rowerów z przemarszem przez kuchnię w Szwajcarce, moment najtrudniejszego podjazdu tego dnia także musiał nastąpić. Komoot nieubłaganie proponował nam żółty szlak z Kout na Przełęcz Czerwonogórską, omijający ruchliwy asfalt. Kouty to oczywiście bike park, popularny także wśród Polaków, ale tym razem do niego nie zajrzeliśmy. Pierwotny plan, obejmujący górny zbiornik Dlouhé stráně, zakładał zjazd jedną z tras, polecamy ten wariant. W Jesionikach macie w bliskiej odległości od siebie trzy bike parki, obok Kout (kouty.cz/pl/bike-park/) jest Dolni Morava (dolnimorava.cz/) i Kopřivná (koprivna.cz). Odwiedzenie ich może być w swoim czasie bardzo dobrym pomysłem na przedłużony weekend. Kouty to obecnie miejscowość wybitnie turystyczna, z wieloma opcjami noclegów, wbita w głęboką, malowniczą dolinę. Na początku szlaku spotykamy tam okaz czeskiego wilczaka, pasującego wyglądem do dzikiej okolicy. Boi się nas bardziej niż my jego, omijamy się więc szerokim łukiem. 300 metrów w pionie na trzech kilometrach rozgrzewa nas bardziej niż perspektywa ucieczki przed prawdziwymi wilkami.

Červená hora (Czerwona Góra)

Ślad, który dostaliśmy od Michała Góździa (epictripsnohugs.cc) liczy zaledwie dwadzieścia jeden kilometrów i ma podejrzanie pokrywające się fragmenty trasy w okolicach Szeraka. Jedziemy szutrową, szeroką drogą z przełęczy, wspinającą się jednostajnie pod górę. Jest już po południu, a my mamy tylko osiem kilometrów do schroniska pod Szerakiem. Co to dla nas? Stop następuje w okolicach małej kapliczki, a właściwie tuż obok, gdzie droga kończy się na czymś, co przypomina kamienny ołtarz. Czerwony szlak w stronę Szeraka ma niepozostawiający wątpliwości znak z przekreślonym rowerem, nam zostaje tylko żółty, obchodzący górę z drugiej strony. Nie chcemy łamać przepisów, wspinamy się. Nawiasem mówiąc, kapliczka to Vřesová studánka (vresovastudanka.cz), miejsce pokutne, a jednocześnie bardzo popularny cel pieszych wycieczek ze względu na łatwą dostępność i widoki. Červená hora, szczyt tuż obok, także z nich słynie, kilkaset metrów obok znajduje się formacja skalna Kamenne okno (Kamienne okno, 1333 m n.p.m.), przez które widać w oddali m.in. szczyt Pradziada. Szlak żółty schodzi stamtąd stromo w kierunku przełęczy Sedlo pod Vřesovkou. Widząc jego charakter, podejmujemy decyzję o odwrocie. Nie ma szans, byśmy w rozsądnym tempie dotarli do schroniska i wrócili przed zmrokiem. Niepokoi nas też fakt, poruszamy się granicą rezerwatu, gdzie jazda na rowerze jest zabroniona. Zjazd szutrem do „Cervinio” zajmuje chwilę.

Šerák (Szerak)

Do Szeraka, a raczej schroniska pod nim, czyli Chaty Jiřího na Šeráku (chatanaseraku.cz), docieram dwa tygodnie później, także z Przełęczy Czerwonogórskiej. W szczególny dzień, tuż przed zmianą pogody, widoki sięgają aż po horyzont. Widać farmy wiatrowe po polskiej stronie i zbiorniki obok Nysy. Jesioniki jedzą mi z ręki. To pogranicze, nie dziwi więc, że kelnerka mówi też po polsku. Pod Szerak można się dostać nie tylko pieszo, rowerem, ale i wyciągiem, jest więc niekiedy oblegany przez turystów. Z pobliskiego Keprníka (1423 m n.p.m.) widać i Śnieżnik, z dumnym pędzlem srebrnej, nowej wieży na szczycie, oraz Pradziada. Dostępność sprawia, że najlepiej wybrać się tu poza sezonem. Ale uwaga, nazwa Sněžná kotlina (na krawędzi rezerwatu znajduje się Kamenne okno) nie jest przypadkowa, śnieg potrafi tu leżeć przez sześć miesięcy w roku. Nie chcecie czekać? Proszę bardzo, Jesioniki znane są z tras biegówkowych, a Cervinio nazwę zawdzięcza krótkim, ale urozmaiconym stokom narciarskim. Siódmego listopada zima wisiała tu dosłownie w powietrzu, bieląc szczyty. Polecamy! 

Nasze trasy

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »