Home Testy Części Recenzja siodło do elektryka WTB Devo

Recenzja siodło do elektryka WTB Devo

0
719

Pamiętacie, jak kilka lat temu, jak grzyby po deszczu, wyrastały kolejne propozycje części rowerowych dedykowanych e-bikom? Śmiechom nie było końca, no bo jak to, płyn do mycia e-bika? Albo siodełko “e-bike ready”? A jednak, trend nie hamuje i marka WTB, wraz z odświeżoną linią siodełek, w tym popularnych modeli Silverado i Pure, wprowadziła nowy model o nazwie Devo, który poleca montować głównie użytkownikom rowerów pod napięciem.

Samo siodło wizualnie wyróżnia się krótszym nosem, niż typowe siodło MTB, ale tym, co natychmiast rzuca się w oczy jest dziura w jego tylnej części. Poprzeczna. Tak jest, poprzeczna, nie podłużna, do jakich już zdążyliśmy się przyzwyczaić, zatem jej zadanie jest zgoła odmienne, niż redukcja nacisku na tkanki miękkie naszych ciał. Owa dziura pełni funkcję uchwytu, za który komfortowo możemy podnieść rower i w tym miejscu możemy zakończyć te salwy śmiechu, bo to faktycznie działa! Łatwiej unieść tył roweru, po prostu. Ale to jest ostatnia funkcja, jaką siodło powinno spełniać, bo w pierwszej kolejności powinno być wygodne. 

Komfort, rzecz subiektywna, to wiemy wszyscy, ale jest spora szansa, że jeśli pasują wam siodełka WTB, to i Devo przypadnie wam do gustu. Sam jeżdżę po górach przeważnie w szortach bez wkładki, w enduro nie jest ona aż tak konieczna, ze względu na niezbyt długie podjazdy, góra 300-400 m w pionie, a i na elektryku pokonuje je się szybciej. Devo oferuje solidne, komfortowe podparcie kości kulszowych, ładnie wyprofilowany środkowy kanał (WTB nazywa go “Love Channel”, czyli “kanałem miłości”) i stożkowo zwężający się nosek. Da się przesunąć na jego koniec, ale z racji krótkości Devo, nie jest to strategiczna zmiana. Łatwiej w nim rotować miednicą, dociskając mocniej czubek, niż robić eskapady przód-tył. Tylna część, z racji wyciętego otworu, jest wyraźnie mniej sztywna, niż w pozostałych modelach WTB, zatem ryzyko powstania siniaków po wewnętrznej stronie ud, kiedy siodło jedzie w dół ze sztycą, jest zredukowane. 

Jakość wykonania jest wysoka, do takiej marka WTB zdążyła nas przyzwyczaić. Devo okazało się na tyle dobrym siodełkiem, że zostaje w moim etatowym “elektrowozie” do enduro. Na co dzień pozostaje niezauważalne, ból wynikający z jazdy pojawia się wyjątkowo późno i jest niewielki, a przypomnę, że jeżdżę bez wkładki w spodenkach. Istnieje niezerowa szansa, że jeśli Devo pasuje tobie w rowerze elektrycznym, dobrze sprawdzi się w innych rowerach. Jego naczelna cecha – poprzeczny uchwyt – nie wyklucza go z pozostałych zastosowań. Mam niecny plan przetestować go w… gravelu!

Do testów otrzymaliśmy najdroższą wersję Devo z tytanowym stelażem (ok. 150$), ale dostępna jest też wersja ze stelażem ze stali nierdzewnej (ok. 120$) oraz stali chromo-molibdenowej (ok. 100$).

Info: wtb.com

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »