Home Testy Rowery B’twin Triban 500 – ŁAMACZ CEN

B’twin Triban 500 – ŁAMACZ CEN

0
1016

Okazja czy wyrzucone pieniądze? Nie byłem w stanie tego ocenić, gdy podawałem kasjerce w Decathlonie odpowiednie banknoty. Rower, który właśnie kupiłem, kosztował 1499 zł (w Niemczech odpowiednio 399 euro – przyp. red.) – Triban 500 marki własnej B’twin Decathlona.
Rower ważący 10,6 kg ze stabilną, aluminiową ramą i stalowym widelcem, jedno i drugie, na pierwszy rzut oka, dobrze wykonane. Sceptyczny byłem mimo wszystko, przede wszystkim z powodu wyposażenia. Napęd 3×8 ze staromodnie wyglądającymi manetkami pochodził od mniej znanego producenta Microshift z Tajwanu. Nie widziałem ich jeszcze w seryjnym rowerze. Napisy na korbie, piastach i obręczach nic mi nie mówiły. Przynajmniej kierownica i siodło robiły dobre wrażenie. Opony pochodziły od renomowanego producenta Hutchinsona.

 

WŁAŚCIWE CZUCIE
Pierwsze pozytywne zaskoczenie? W związku z tym, że dostałem rower potestowy, z niewielkimi śladami zużycia, zapłaciłem 40 euro mniej. A doradca zwrócił mi uwagę, że wszystkie przeglądy w pierwszym roku eksploatacji są bezpłatne. W połączeniu z dożywotnią gwarancją na ramę, widelec, kierownicę i mostek brzmiało to jak korzystny interes. Nie do końca przekonujące było samo doradztwo. Przy moich 180 cm wzrostu sprzedawca przekonywał mnie do ramy XL. Po krótkiej rundzie próbnej w sklepie, ze zdecydowanie zbyt głęboko tkwiącą w ramie sztycą, zaufałem jednak własnym odczuciom i wybrałem ramę w rozmiarze L.
W domu, tuż przed pierwszą rundą testową, raz jeszcze sprawdziłem wszystkie połączenia śrubowe. Montaż był ok, tylko śruba do mocowania siodełka mogłaby być mocniej dociągnięta. Szybko ustawiłem pozycję – sztyca aluminiowa o nietypowej średnicy 29,7 mm dysponuje praktyczną skalą. Główka jest naprawdę krótka, ale dzięki sześciu podkładkom dystansowym, każda po 5 mm, bezproblemowo ustawiłem kierownicę na mojej wysokości. Jeszcze tylko wymiana zamontowanych przy zakupie pedałów z noskami na zatrzaskowe, napompowanie opon i można jechać.

Co mam powiedzieć? Już po pięciu minutach zapomniałem, że to zdecydowanie (i to z dużą przewagą) najtańszy rower, na jakim siedziałem w ciągu ostatnich 25 lat. Sprzęt po prostu działał. Kierownica była wygięta tak, jak chcę, część górna lekko pod kątem do jadącego, gruba, owinięta przyczepną owijką. Dogadałem się także z siodłem. Na długie trasy jest trochę za wąskie, ale siedziałem już gorzej na droższych rowerach.

 

TWARDY TEST NA 216 KM
Właściwe zaskoczenie to system napędowy. Linki, wychodzące bocznie z manetek Microshift, przypominają starsze manetki Shimano STI, ale mechanika działa inaczej. Za dźwigniami hamulcowymi znajdują się dwie dźwignie podobne do przycisków elektrycznego Di2. Duża służy do wrzucania, mała do zrzucania, obie są osiągalne zarówno z dolnego chwytu, jak i z jazdy z chwytem za manetki. Skoki dźwigni są krótkie, siła potrzebna do obsługi niezbyt wysoka, a precyzja działania bez zarzutu. Jedyne, co mi przeszkadzało, to wrażenie jazdy w rozkroku. To kwestia nie tyle korby z trzema tarczami, gdzie z natury rozstaw pedałów jest trochę większy niż w korbach z dwiema, a bardziej tego, że oś na kwadrat jest dłuższa niż to potrzebne. Gdyby była o 15 mm krótsza, korba, wraz z zębatkami, nadal bez problemu mijałaby się z widełkami łańcuchowymi.

 

Podsumowanie premierowej przejażdżki – żadnych specjalnych problemów, lekkie bicie z tyłu zostało szybko wycentrowane. Tyle że 40 kilometrów to żadne obciążenie dla nowego roweru. By sprawdzić, co Triban 500 naprawdę jest w stanie wytrzymać, postanowiłem po kilku kolejnych jazdach odbyć na nim moją pierwszą prawdziwą wyprawę sezonu – liczący 200 km brevet z Altmühle do Donau. Co za kontrast z moim szczytem sezonu 2015! Paryż – Brest – Paryż! Rower, na którym wówczas jechałem, miał aerodynamiczną ramę Scotta, karbonowe koła i elektroniczny napęd, wszystko razem warte ponad 40 000 złotych. A teraz Triban 500, kosztujący jedną trzydziestą, i nie mogę powiedzieć, żebym doświadczył o wiele mniej przyjemności. Oczywiście, rower jest cięższy, mniej aerodynamiczny i wolniejszy niż Scott. Znam też bardziej komfortowe rowery. Wszystko jednak zamyka się w znośnych granicach. Po 216 kilometrach i dokładnie 9 godzinach jazdy Triban funkcjonował równie dobrze jak na starcie. Czy naprawdę okazał się niezły we wszystkich dziedzinach poza wysoką masą, w czym znajduje odbicie niska cena?

 

PRAWDZIWY LUKSUS
Potencjał do ulepszeń w Tribanie 500 istnieje. Szersze opony, które lżej się toczą i lepiej amortyzują niż ekstremalnie wąskie drutowe, nie byłyby złym pomysłem. Bez problemu znalazłoby się dla nich miejsce w dobrze działających hamulcach „no name”. Zęby anodowanych na czarno tarcz w korbie po 400 km błyszczały srebrem. Może to być wskazówką, że zębatki szybko się zużywają. Nie będę też przysięgał, że manetki bez szkód przetrwają grupową jazdę w deszczu, gdy maź wpadałaby w łatwo dostępną mechanikę. W cenie 1500 złotych trudno jednak na podobne małe wady narzekać. Jeśli dla kogoś waga nie jest istotna, dostanie solidny sprzęt. „Wygodny rower do jazd do 3 godzin” – tak Decathlon reklamuje Tribana 500. Rower dotrzymuje obietnicy.

 

 

B-TWIN TRIBAN 500

Kompletny rower CENA 1499 ZŁ WAGA 10,6 KG

decathlon.pl

 

 

* wagi zważone

** dane producenta, rozmiar testowy wytłuszczony
*** Stack/Reach stosunek wymiarów w pionie i poziomie, od środka suportu do górnej krawędzi rury sterowej; STR (Stack to Reach) 1,36  bardzo pochyloną, 1,60 wyprostowaną pozycję
**** wagi kół włącznie z oponami, trybem, zaciskami/osiami i ewentualnie tarczami

 

 

 

NAPĘD Trzy blaty z przodu kompensują, że rower ma z tyłu tylko osiem zębatek. W związku z tym nie trzeba bać się stromych .

 

MIEJSCE Między hamulcami i oponami zmieściłyby się jeszcze błotniki.

 

 

SPRAWDZONY NA DŁUGIM DYSTANSIE 200 km na rowerze za 1500 złotych? Nasz redaktor był sceptyczny, a jednak Triban 500 przetrwał próbę.

 

 

 

 

Artykuł został opublikowany w numerze 6/2016 Magazynu BIKE, e-wersja TU

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »