Do testu dostaliśmy trzy różne warianty modeli Blinder Mini, w zasadzie niemal identyczne w konstrukcji zewnętrznej, ale różniące się diodami.
Modele nazywają się Chippy, Niner i Dot, odnosząc do zastosowanych diod. Różnicę widać na zdjęciu. Chippy zawiera „chipa” (technologia „chips on board”, w skrócie COB, czyli dużą powierzchnię świetlną), Niner to 9 diod, a Dot… kropka z jednej diody. Za każdym razem ilość światła, jaką produkują, jest taka sama – 20 lumenów z przodu i 11 z tyłu, ale różnią się zakresem (kątem widzenia), pod jakim rozchodzi się światło, od maksymalnie 120, przez 90 po 20º.
Efekt zastosowania różnych źródeł światła widać wyraźnie także w przypadku tyłu…
…jak i w momencie, gdy światło rzucimy np. na ścianę. Po prawej stronie świeci Dot, w którego przypadku strumień jest zdecydowanie najwęższy. W dwóch pozostałych akurat tu trudno zauważyć różnicę.
Lampki montowane są identycznie, za pomocą wymiennych (!), silikonowych obejm. Wspomniane obejmy stanowiły najczęściej psujący się element w kultowych Frogach (pierwszy model Knoga o podobnej konstrukcji, chętnie kopiowany), zwyczajnie pękały. Tu do dyspozycji dostajemy po dwie z przodu i po trzy z tyłu różnej długości, co pozwala dopasować je do różnej średnicy rurek.
Różnice są jeszcze przynajmniej dwie. Dot ma front z anodowanego aluminium, ale pozbawiony jest odblasku. Za to, przynajmnije teoretycznie, świeci najdłużej, do 11,5 h (tryb błyskający eco). Baterię najszybciej zużywa Chippy, u którego ten czas ma wynosić 10 h. Czasy minimalne? Odpowiednio 1,8 i 2,5 h (światło stałe). Do wyboru mamy 4 funkcje świecenia, całość obsługuje się jednym przyciskiem (widocznym na zdjęciu, ale już nie w ciemności).
Jak zwykle u Knoga lampki ładuje się za pomocą USB, np. po podłączeniu do komputera, czas ładowania wynosi ok. 2,5 h według producenta, i tak jest w istocie.
Sugerowane ceny detaliczne wynoszą 109,99 zł za sztukę.
Lampki dostaliśmy do testu od polskiego dystrybutora Knoga, firmy Poręba: porebarowery.pl