Oto Dartmoor Primal Pro w kolorze Red Devil i rozmiarze M. Przy kącie główki 67 stopni i rzeczywistej długości górnej rury 573 mm jest rowerem zwartym, reach wynosi tylko 390 mm i to się czuje. Długość tylnego trójkąta to 425 mm – przekłada się na żwawe, ale nie nerwowe prowadzenie.
Rama jest aluminiowa, solidnie pospawana, z przelotkami na sztycę regulowaną ze schowanym przewodem. Niestety regulowanej sztycy w Primalu nie ma, musimy się w nią zaopatrzyć samodzielnie. W tym rowerze będzie bardzo przydatnym wynalazkiem.
Marzocchi nie jest często widzianą marką w rowerach, co jest zupełną odwrotnością w stosunku do początków naszego millenium. Mało tego, kłopoty tej marki i jej obecnego właściciela stawiają przyszłość włoskiego producenta pod znakiem zapytania. Jednak widelec 350R pasuje do zadziornego charakteru Primala. Skok 140 mm jest realizowany raczej oszczędnie, ugięcie nie przypomina ani konkurencji z Foxa, ani Rock Shoxa. Twardość regulujemy za pomocą powietrza, chociaż za samo ugięcie odpowiada również sprężyna stalowa. Stary patent Marzocchi, był jeszcze w pierwszych widelcach Dirt Jumper sprzed dziesięciu lat.
Napęd 1×10 z zębatką typu narrow-wide i z połową komponentów własnych Dartmoora. SRAM X7 działa jak zwykle sucho, ale szybko, zwłaszcza jeśli chodzi o redukcję kilku biegów na raz.
Koła to w całości produkty Dartmoor, prezentują przyzwoity poziom. Opony Kenda Honey Badger są wyraźnie ciężkie i równie ciężko się toczą. Jeśli chcemy łatwo poprawić lekkość jazdy, zaczynamy od wymiany opon na coś zdecydowanie lżejszego!
Również kokpit to części Dartmoor. Mostek ma długość 50 mm, a kierownica szerokość 750 mm przy dość dużym wzniosie. Katalogowo rower waży 13,46 kg, co uznajemy za dobry wynik dla twardego hardtaila do enduro w cenie 4449 zł.