Rudawy Janowickie klasycznie – Zamek Bolczów i Sokolik

Gryplan

Z tym jutro to nie jest przesada, bo warunki zimą 2019 rozpieszczają. To, co widzicie na zdjęciach, miało miejsce 8.12, a mieliśmy nie tylko słońce, ale i okolice 10 stopni. Było sucho, nie chciało się wierzyć że to zima. Tym niemniej celowo, jako planujący trasę, wybrałem wariant krótki. W grudniu ciemno robi się koło 16, więc założenie było takie, że w sześć godzin chcemy przejechać całość. Niespełna 20 kilometrów nie brzmi zbyt imponująco, ale jeśli pod uwagę weźmie się 800 metrów przewyższenia, plus endurówki plus wymagający momentami teren i generalnie brak chęci na pośpiech, plan wydawał się optymalny. Mieszkałem w Jeleniej Górze przez 4 lata, prowadząc śp. magazyn Bike Action, więc okolice znam dobrze. A w szczególności Sokoliki, gdzie byłem wielokrotnie. Poniżej możecie zobaczyć mapę, stworzoną już na podstawie przejazdu, więc możecie odtworzyć naszą trasę w 100%.

 

 

Na Sokolik Duży

Nie lubię jeździć tą sama trasą w tę i z powrotem, dlatego też całą pętlę, a raczej ósemkę, stworzyłem w ten sposób, by się nie powtarzać. I jednocześnie jechać na rowerach, a nie pchać. Choć Rudawy Janowickie nie są wybitnie wysokie, ale zdecydowanie potrafią być strome, a nie po to mamy rowery, by chodzić. Kolarze nie chodzą i kropka. Proponowaną trasę najwygodniej zacząć z Janowic Wielkich, z ulicy Zamkowej, na jej końcu znajduje się mały parking, można też parkować wzdłuż drogi. To także najlepsze miejsce by zacząć samo podejście na zamek. Jeśli chcecie jechać naszą trasą, najwygodniej posłużyć się nawigacją, taką jak Komoot, mając ślad GPS możecie nie przejmować się kolejnymi zakrętami, tylko dać się prowadzić za rękę – zarówno appka w telefonie, jak i automatyczna synchronizacja z popularnymi odbiornikami Garmina/Wahoo sprawia, że odpada tej jeden stresujący element. 

 

 

Na parkingu, tuż przed wyruszeniem. Dla Piotra była to pierwsza jazda nowym Ransomem i pierwsza wizyta w Rudawach!

 

 

Wybrałem wariant podjazdowy asfaltem, mijający Zamek Bolczów po lewej stronie….

 

 

Który sam w sobie jest bardzo malowniczy, idealnie nadaje się na rozgrzewkę

 

 

Trudno nie zatrzymywać się co kilkaset metrów, wszędzie imponujące skały… – ta nazywa się Piec

 

 

Z góry jest imponujący widok – aż na Góry Kaczawskie

 

 

Bardzo fajny jest też zjazd – to tzw. ścianka na Piecu. Co za nazwa! Nic trudnego – skała jest bardzo przyczepna

 

 

Jesienią czy zimą widać też o wiele więcej…. widzicie kolejne skały w tle?

 

 

Tu widać je gorzej – koledzy zasłaniają 😉

 

W stronę Szwajcarki

Szwajcarka to najstarsze schronisko w Polsce, już to byłoby wystarczającym powodem, by chcieć ją odwiedzić. Ale poza tym jest zwyczajnie ładna i… po drodze. Na miejscu można się przespać, zjeść pyszną szarlotkę, wypić kawę. Ba – choć chatka drewniana, to karmi dobrze, można i płacić kartą. Pełen wypas. Bardzo miła jest też obsługa. Nic dziwnego, że zrobiliśmy sobie przystanek.

 

 

Schronisko jest po prostu piękne

 

 

Przed też są stoliki i ławki…

 

 

W środku klasyka – włącznie z menu!

 

 

Ale jak widać poziom obsługi jest doceniany

 

Atak szczytowy

Ze Szwajcarki na nasz cel, czyli Sokolik Duży jest już bardzo blisko. Tyle, że najpierw jest jeszcze podjazd, a nawet dwa!

 

 

Jeśli wcześniej zmarzliście, te kilkaset metrów potrafi rozgrzać….

 

 

Trzeba się solidnie zagiąć, by pierwszy po schronisku fragment pokonać na kołach. Dojeżdżając do Husyckich Skał (to te po prawej na końcu podjazdu) można też zdecydować się na podejście w lewo, na Krzyżną Górę – ale jest bardzo stromo, to wariant dla wytrwałych. Lepiej pojechać prosto, do Przełączki, i dalej na Sokolik. W lewo odchodzi zielony szlak w stronę Bobrowa (i tamtejszego Zamku), który niedawno wyremontowano. Kiedyś była jedna wielka rynna, teraz jest ubity tłuczeń – łatwiej wyjechać z powrotem, ale trochę atrakcji zniknęło. W każdym razie jest to opcja na wydłużenie rundy o dodatkowe atrakcje.

 

 

Podjazd na Sokolik to serpentyny…

 

 

I serpentyny…

 

 

I tak dalej 😉 Praktycznie cały czas da się jechać, no może z wyjątkiem ostatniego zakrętu w lewo – a raczej korzeni za

 

 

Na górze jednak czeka to!

 

 

Sama wspinaczka po schodach, które liczą ze 100 lat jest emocjonująca…

 

 

Ale dopiero widok z góry dosłownie nieziemski!

 

 

I to w każdą stronę – tu w kierunku Janowic

 

 

Tu zaś w stronę Gór Kaczawskich…

 

 

I w dół – tu kolega Piotrek pilnuje rowerów!

 

Po zejściu na dół można wybrać wariant albo z powrotem, jest najłatwiejszy, albo w stronę Sukiennic i Krzywej Turni – to sąsiednie masywy skalne. W tym miejsuc, jeśli pojedziecie naszym śladem, to traficie na efektowny zjazd po kamieniach!

 

 

Który trochę nie wygląda…. ale da się przejechać w całości (zakładaliśmy się, czy zaczepię o drzewo, nie udał się 😉

 

 

A tu już wspomniane skały – rzeczywiście imponujące! 

 

Jadąc dalej naszym śladem, po prawej stronie skał, znajdziecie ścieżkę, którą także da się zjechać. Kończy się na jednej z poprzecznych dróg (ma 2 warianty przynajmniej)

 

Na Bolczów!

Oczywiście to nie był jeszcze koniec, bo trzeba było wrócić, a GPS pokazywał, że i pod górę coś się musi wydarzyć. Lasy były bardzo malownicze….

 

 

Pchało się świetnie! Naszym celem był szlak zielony, schodzący w stronę Bolczowa. To kolejny klasyk – trudniejszy, ale jakże przyjemny. Jak wygląda możecie zobaczyć tutaj w naszym IGTV (na instagram.com/magazynbike)

 

 

Pod Bolczów z tyłu momentami da się iść, momentami się jedzie, ale w sumie cały podjazd jest krótki

 

 

Przed zamkiem jest mapa sytuacyjna

 

 

Gdyby ktoś się czuł zagubiony w tym momencie – choć zamek ma na wyciągnięcie ręki

 

 

W środku są typowe zamkowa atrakcje – mury i schody

 

 

Które są boskie – bo wszędzie można zajrzeć. Zainteresowani historią – historia zamku jest tutaj

 

 

Widoki z góry to oddzielny temat…

 

 

Sokolik z Bolczowa to ten po prawej….

 

 

A tu byłyby Karkonosze, gdyby nie wał chmur, który zaczął z nich spływać. W tym momencie stało się jasne, że pora się zbierać.

 

I zjazd

To także klasyk, możecie go zobaczyć tutaj – jak zjeżdżaliśmy tego dnia

O Bolczowie i samym zjeździe pisaliśmy także już wcześniej, to może być pomysł na ultrakrótką pętelkę – znajdziecie ją tutaj

 

Browar Miedzanka

Szybko zapadał zmrok, więc błyskawicznie przemieściliśmy się samochodami do Browaru Miedzianka, który koniecznie trzeba odwiedzić przy okazji. Jedzenie jest fantastyczne, piwa też! Historia osady, która zniknęła z powierzchni ziemi, to jeszcze inny temat – przeczytajcie ją koniecznie.

 

 

Miejsce ma fantastyczny klimat!

 

 

I zaplecze…. 🙂

 

 

Radlerka? 😉 – tu nazywa się Cycuch Jabłkowy. Pycha!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »