MINISTERSTWO KOLARSTWA

Tego zaskakującego instruktażu udzieliła mi Ewa Kołodziej, gdy sunęłyśmy sobie trzydzieści na godzinę przez wiosenne Mazowsze. Niższa o pół głowy ode mnie i przynajmniej połowę szczuplejsza, zniszczyła moje nogi, ciągnąc mnie po wietrznych traktach wśród pól między Bemowem a Kampinosem. Samozwańcza „Ministra Kolarstwa”, orędowniczka kobiecego amatorskiego kolarstwa, dzierżycielka porządku w peletonie, strażniczka szyku i obrończyni prawa jazdy parami po drogach publicznych, dzień wcześniej opowiadała mi o pracy w „resorcie”. Jej resorcie! 

 

ministerstwo kolarstwa

 

Ministra opowiadająca o pracy w resorcie na Bike-Expo, po prawej Mikołaj Pytel z AirBike’a

 

Pracujesz w AirBike’u w Warszawie. To stamtąd ruszacie na Babskie Środy, stamtąd wylatuje peleton na sobotnie treningi i tam skupia się twoja działalność. Jak tam trafiłaś?

 

Sprzedałam knajpę, którą prowadziłam w Pruszkowie, bo w jakimś momencie uświadomiłam sobie, że odebrała mi całe życie i szukałam pracy jako dziennikarz (bo jestem po dziennikarstwie), ale żadna oferta pracy nie dawała mi szans na przeżycie w Warszawie. Trafiłam do AirBike przez mojego trenera, który tam pracuje. Początkowo miałam zająć się tam stroną internetową, ale szybko odnalazłam się jako pełnoprawny pracownik i animatorka ustawek.

 

Jak się zaczęło jeżdżenie z dziewczynami?

 

Wymyśliłam, że coś tu trzeba wykombinować. Dziewczyny pojawiały się czasem na sobotnich ustawkach, które organizował Mikołaj (Pytel) z AirBike, ale, wiesz, na męskich ustawkach zawsze jest dzida i dziewczyny szybko odpadają. I pomyślałam… Jak ona musi się czuć? Odpadła. Ktoś ją urwał. Czyli albo uzna, że jest słaba i nigdy już nie pojedzie z grupą, albo, co gorsza, nigdy już nie wsiądzie na rower. Nie chciałam tego tak zostawić i wymyśliłam Babskie Środy.

 

Miałaś dużo chętnych na początku?

 

Na pierwszy trening przyjechało może pięć dziewczyn, ale dla mnie to i tak był szok i niedowierzanie, bo myślałam, że nie będzie nikogo. Od pierwszego razu było jednak wiadomo, że to się sprawdzi, bo formuła po prostu pozwalała poczuć satysfakcję.

 

 

ministerstwo kolarstwa

 

 

Jeździsz tylko z dziewczynami?

 

Nie. Prowadzę też sobotnie treningi z facetami.

 

Z facetami?

 

Tak. W moim przypadku dwa lata trwało zapracowanie sobie na dzisiejszą pozycję. Wiesz, kiedy baba mówi facetowi, jak ma się zachowywać, co jest dopuszczalne, a co nie, to jest często dla faceta nie do przyjęcia. W sytuacji, gdy on jest silniejszy (a jest!), a ja słabsza, moje komendy w ich mniemaniu zasługiwały jedynie na pogardliwe prychnięcie. Z jednej strony musiałam się borykać z nieuznawaniem mojej pozycji jako prowadzącej treningi, z drugiej strony ja i moje koleżanki byłyśmy narażone na seksistowskie uwagi. Powiesz mi, że mogłam się tam nie pchać, ale ja lubię to, co robię, i znam się na tym. Większość osób przyjeżdżających w tej chwili na moje treningi zna moje zasady i wie, że nie toleruję traktowania kobiet jak pustych laleczek, na które przyjeżdża się popatrzeć.

 

Organizujesz też treningi dla zupełnie początkujących dziewczyn?

 

Tak. Nawet nie pamiętam, jak wpadłam na ten pomysł. Na treningi przychodzą dziewczyny, które nie mają roweru, nie mają pojęcia, jak zmienia się przełożenia, po co się je w ogóle zmienia, nie są pewne, jak i po co zakłada się kask, nie mówiąc już o posiadaniu wiedzy na temat jazdy w peletonie. Ja ze swojej strony daję im przestrzeń na to, by nie umieć i nie wiedzieć. Odpowiadam na wszystkie pytania. To co dla mnie jest oczywiste po osiemnastu latach jeżdżenia na rowerze, dla nich często jest ogromnym przerażającym znakiem zapytania. Na treningach dla początkujących jest miejsce na tę niewiedzę. Jedziemy, pykamy sobie powoli, a ja mogę coś podpowiadać, uczyć.

 

Jak dziewczyny reagują na takie uwagi?

 

Kobiety są zupełnie inne niż faceci w takich okolicznościach. One słuchają. Nie mają też takiej przemożnej potrzeby udowadniania sobie, która ma mocniejszą łydę. Jeśli potrzebują, to dla takich mam Babską Środę. Tam jest czas i miejsce na próbę siły. Kiedy w peletonie jedzie trzydzieści pięć dziewczyn, można się sprawdzić. W grupie początkujących chodzi o coś innego, o złapanie bakcyla. „Jazda na rowerze jest znacznie tańsza od psychiatry i narkotyków!” – mawiała Wende Cragg, jedna z pierwszych kobiet w MTB. Ja sprzedaję rowery, żyję z tego. Dziewczyny, które przyciągam do kolarstwa, są moimi potencjalnymi klientkami, ale nie mam pewności, kto na tym więcej zyskuje. To znaczy, wiem, ale każdy ma prawo ocenić to indywidualnie.

 

Prowadziłaś ostatnio szkolenie dla dziewczyn z wymiany dętki…

 

Tak, ale wielu facetom też by się ono przydało. To mit, że dziewczyny tego nie potrafią. Po prostu nikt wcześniej nie umiał im tego wytłumaczyć bez poczucia wyższości.

 

 

ministerstwo kolarstwa

 

 

Masz przepis, którym się możesz podzielić, na zachęcenie początkujących dziewczyn do jeżdżenia?

 

Nie możesz oczekiwać, że początkujący będzie miał sprzęt. Ważne jest, by móc go zapewnić, my zapewniamy. Trzeba mieć prowadzącego. Żeby zorganizować takie grupy, opcje są dwie: albo jest to twoja pasja i lubisz to robić, albo na tym zarabiasz i lubisz to robić. Sama chęć zarabiania, gdy brakuje ci osobowości animatora, daleko nie zaprowadzi. Sprzedasz dwa rowery albo zorganizujesz dwa płatne treningi, z których za chwilę wszyscy zrezygnują. Ze wszystkich czynników najważniejsza jest jednak regularność. To ułatwia wszystko. Moje dziewczyny wiedzą, że jeśli jednego tygodnia coś im wypadnie, to za tydzień znów jest trening. Mogą dzięki temu zorganizować sobie babcię do opieki nad dzieckiem, wpisać swój trening w domowy kalendarz, nauczyć swojego partnera, że to jej czas.

 

Przecieki z Ministerstwa Kolarstwa

 

W kobiecym kolarstwie jest dużo „ścian”, które trzeba przebić, przeskoczyć lub zburzyć. Pierwszą z nich jest mentalność. Pierwsza ściana jest w głowie. Dziewczyny mają często inne priorytety: dom, wspieranie partnera, dzieci, zakupy, porządek. Dla kobiety pójście na rower wciąż jest fanaberią. Najtrudniejsze w pracy w kobiecym kolarstwie nie jest nauczenie dziewczyn jazdy w peletonie, ale przekonanie dziewczyn, że „one też mogą”. Że jeśli uważają, że pójście na rower jest to dla nich ważne, mogą sobie na to pozwolić.

 

Kolejną ścianą jest fizyczność. Kobiety ze względu na swoją budowę nigdy nie osiągną poziomu sportowego mężczyzn, dlatego trenowanie i jazda z mężczyznami jest dla kobiet, zwłaszcza początkujących, deprymująca. Nie pozwala na rozwój. Często zamiast wzmacniać, zabija motywację, jednocześnie trening ze zbyt dużym obciążeniem nie przynosi oczekiwanych efektów. W momencie, gdy dziewczyny mają możliwość jazdy we własnym gronie, zmniejszają się dysproporcje między poszczególnymi osobami w grupie. To sprzyja lepszemu postrzeganiu celów treningu, cele wydają się bardziej realne, progres jest bardziej widoczny, a to wszystko sprzyja motywacji i otwiera drogę do satysfakcji.

Informacje o autorze

Autor tekstu: Anna Tkocz

Zdjęcia: Anna Tkocz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »