Inpeak. Polski miernik mocy!
Jesteśmy na Bielanach Wrocławskich. Nad naszymi głowami nabierają wysokości samoloty startujące z sąsiedniego lotniska. Witamy się z Dawidem Markielem i Marcinem Kawalcem – twórcami pierwszego polskiego miernika mocy, który właśnie wchodzi na rynek.
ZACZĘŁO SIĘ OD PEWNEJ PRACY MAGISTERSKIEJ… I TEMAT PEWNIE UMARŁBY ŚMIERCIĄ NATURALNĄ, GDYBY MARCIN NIE POZNAŁ DAWIDA, A OBAJ NIE JEŹDZILI NA ROWERACH I PRZYPADKIEM NIE SPOTKALI SIĘ NA ZAWODACH CROSS COUNTRY...
Od słowa do słowa i Dawid zainteresował się pomysłem Marcina, a wkrótce potem zaproponował mu pracę konstruktora elektronika w jednej z wrocławskich firm.
Inpeak. U góry pierwotna obudowa wykonana w technologii druku 3D, u dołu wersja ostateczna obudowy wykonanej w formie wtryskowej.
Inpeak, polski miernik mocy. Jak to się zaczęło?
Inpeak: Jesteśmy trzeci tydzień na rynku, ale prace nad produktem rozpoczęły się pięć lat temu, kiedy Marcin pisał swoją pracę magisterską. Świat kolarskich mierników mocy znał wtedy tylko niemieckiego SRM. Marcin na potrzeby swojej pracy wymyślił miernik mocy montowany na prawym ramieniu korby. Bateria od telefonu, kabelki, aplikacja łącząca się z urządzeniem poprzez Bluetooth. Prototyp działał, a Marcin obronił pracę magisterską.
Marcin: Dużo się tam nauczyłem. Praca w biurze konstrukcyjnym pomogła mi się rozwinąć, nauczyć się jak konstruować, jak projektować, jak wejść na rynek; czysta teoria wyniesiona ze studiów nigdy nie pozwoliłaby ukończyć naszego projektu, który właśnie wtedy zaczęliśmy nieśmiało rozwijać.
Dawid: Pracowaliśmy na etacie, trenowaliśmy, startowaliśmy w zawodach, a po pracy zasiadaliśmy do naszego PowerCranka.
Marcin: Po kilku latach prac projekt zaabsorbował nas do tego stopnia, że zrozumieliśmy, iż pora powiedzieć dość. Albo projektowi, albo naszej obecnej pracy. Wybraliśmy Projekt Inpeak!
Kto to finansuje?
My! Kiedy pracowaliśmy, inwestowaliśmy kilkanaście procent z naszych wypłat w projekt. Półtora roku temu projekt tak bardzo się rozrósł, że zaczął wymagać niebagatelnych inwestycji. Między innymi stanęliśmy przed kosztami certyfikacji ANT+. Zrozumieliśmy, że inwestowanie w projekt, który rozwijamy jedynie po godzinach, nie ma sensu. Wszystkie te okoliczności wpłynęły na decyzję o pełnowymiarowym poświęceniu się naszemu miernikowi mocy. Obecnie pracujemy obaj po 12 godzin na dobę. Za moment dołączy do nas trzeci członek zespołu. Monitorujemy zapotrzebowanie rynku i w ciągu kilku miesięcy planujemy podwoić zatrudnienie. Pracy jest dużo, a pierwsze zamówienia świadczą, że i kierunek, i ceny są dobre.
Nie jest tak, że tylko my dwaj jesteśmy twórcami Inpeaka. Pracowała z nami rzesza inżynierów, ludzi od certyfikacji, od kompatybilności elektromagnetycznej, wdrażania produktu. Dwie osoby stanowiły trzon operacji, nad sukcesem pracowało jednak więcej „mózgów”.
Dawid Markiel i Marcin Kawalec – ojcowie założyciele projektu.
Na rynku mamy obecnie Stages, którego działanie opiera się na identycznej zasadzie jak w przypadku Inpeaka. Jak wyjaśnilibyście istotę działania pomiaru mocy w ramieniu korby?
Marcin: Sercem każdego miernika jest układ sensoryczny, który mierzy naprężenia na danym elemencie. W naszym przypadku jest to lewe ramię korby, które stanowi idealną belkę, na której występują naprężenia generowane przez kolarza w trakcie jazdy. Mierząc naprężenia, jesteśmy w stanie
wyliczyć moc generowaną przez kolarza. Odpowiedni układ elektroniczny zbiera dane, przetwarza je i za pomocą bezprzewodowych protokołów wysyła
do liczników.
Podstawowym problemem w przypadku tego typu urządzeń jest precyzja pomiarów. Czy z tego wynikał tak długi czas pracy nad projektem?
Problemem nie jest precyzja pomiarów. Większy kłopot stanowi zapewnienie powtarzalności i odczytu niezależnego od czynników zewnętrznych, choćby takich jak temperatura.
Czy wasze urządzenie posiada automatyczną kompensację temperatury?
Tak, a ponadto każde nasze urządzenie jest fabrycznie kalibrowane i wartości kalibracji są ukryte w oprogramowaniu.
Jak wygląda gotowy produkt?
Mamy dwie opcje. W jednej z nich produktem jest nowe lewe ramię wybranej przez klienta korby z zamontowanym miernikiem mocy. Druga z ofert
opiera się na montażu miernika mocy do lewego ramienia korby przysłanej przez klienta (montujemy nasze mierniki nawet na sfatygowanych XTR‑ach, nie przeszkadza nam to!). Montaż i odesłanie gotowej korby trwa do siedmiu dni roboczych.
Cena?
1350 zł kosztuje montaż miernika do aluminiowej korby Shimano. Nad karbonowymi korbami jeszcze pracujemy. W naszym laboratorium testujemy właśnie karbonowego Srama. Ile kosztuje gotowe nowe ramię korby? Oferujemy na razie korby od Shimano 105 w górę, w przypadku MTB od SLX M7000 i ceny zaczynają się od 1599 złotych. 80% zamówień stanowią jednak customowe rozwiązania, czyli montaż miernika do korby
przysłanej przez klienta.
Komentarze do artykułu