Wariant, który otrzymaliśmy do testów to najtańszy z Triggerów, jednak nie znaczy to, że jest tani. Albo tandetny. Nich z tych rzeczy, bo już na pierwszy rzut oka widać, że to kosztowny sprzęt, o bardzo szlachetnym rodowodzie. Uroda jest kwestią dyskusyjną i rozstrzygnięcie, czy nowy Trigger jest ładniejszy od poprzedniego pozostawiam oglądającym. W moim mniemaniu – jest. Decydują detale.
Front ramy to karbonowy monolit, sztywny jak diabili, wykonany z kompozytu BallisTec, którego Cannondale używa od szosowego SuperSix aż po endurowatego Jekylla. Wahacz jest wykonany ze stopów. Karbonowy znajdziemy jedynie w najdroższej wersji.
Karbonowy rocker tłumika to standard w Triggerach i Jekyllach. Nie dość, że jest lekki, to do tego sztywny.
Osie obrotu to patent nazwany LockR – w osie o stożkowym gnieździe wchodzi rozprężający je klin. Dokręcanie powoduje stabilizację osi i całego ruchomego układu w płaszczyźnie poprzecznej.
Podobnie, jak w poprzednim Triggerze, tak i ten posiada system zmiany skoku, jednak odbywa się to w bardziej logiczny sposób, nie wpływający na geometrię. Tryb Flow, czyli ten wykorzystujący pełne 145 mm ugięcia, działa w oparciu o dodatkową pozytywną komorę powietrzną w standardowym tłumiku Fox Float. Dodatkowych komór ci dostatek, bo jest i ta negatywna, czyli EVOL, zwiększająca wydatnie czułość tłumika na małe nierówności. Komora Gemini odpowiada za bardziej miękką pracę w czasie kompresji, kiedy ją odłączymy, tłumik robi się znacznie bardziej progresywny.
Tłumik Fox Float Gemini w ustawieniu Flow, manetka otwarta.
Tłumik w ustawieniu Hustle, manetka wcisnięta, komora Gemini jest nieaktywna. Działa to tak, jakbyście nagle napakowali pierścieni do zwiększania progresji tłumika.
Widelec to Fox 34 Performance z tłumikiem FiT GRIP, działający co najmniej tak samo dobrze, jak droższe wersje z FiT4. Nie brak mu czułości, ustawienia kompresji czy zdolności do utrzymania geometrii.
Kabli w Triggerze mnogo, zatem należałoby je jakoś sensownie uporządkować. Pięć z nich wpada prosto w przedni trójkąt ramy, tuż za główką. Nie klekoczą w czasie jazdy, bo można je solidnie zablokować w gniazdach. Detal, a jaki mądry!
Trigger en face.
Szeroki na 780 mm kokpit sprawia, co dziwne, wrażenie węższego. Dużo się na nim dzieje.
Dwie manetki biegów, dwie dźwignie hamulca – wszystko rewelacyjny SLX – do tego manetka obsługująca sztycę i manetka zawiadująca trybem pracy tłumika… To razem sześć przewodów startujących z kierownicy!
Napęd 2×11 obsługiwany komponentami Shimano, głównie SLX, chociaż tylna przerzutka to lepsze Deore XT serii M8000. Kaseta 11-42 z. w połączeniu z dwurzędowym napędem 36/26 z. nie powinna dawać powodów do narzekań. W wyższych modelach Triggera znajdziemy napędy 1×12 Eagle.
Obręcze WTB o wewnętrznej szerokości 29 mm są domem dla przyczepnych opon Maxxis Minion DHF i DHR, gotowych do wywalenia dętek i zalania ich mlekiem. Zadziwiające, że jak na tak miękką mieszankę, po twardym toczą się dość lekko. Obydwa koła mają piasty w standardzie Boost, tyle ma specjalny zaplot Ai – niby asymetryczny, a korzystający z równej długości szprych. To cecha charakterystyczna niemal każdego Cannondale’a.
Słabo to widać, ale rama, na dolnej rurze, ma karbonowy ochraniacz.
Trigger przyjmie bidon, jest tylko jeden warunek – najlepiej korzystać z bocznych koszyków, tych lewostronnych.
Siodło Fabric Scoop posadzone na zdalnie regulowanej sztycy TranzX. Jej ugięcie to 120 mm, trochę za mało, jak na rozmiar (L) i zastosowanie roweru pomiędzy all mountain i enduro.
Cannondale Trigger Carbon 3, waga: 13,9 kg (rozmiar L), cena: 18.499 zł. Dystrybutor: Aspire.eu, http://www.cannondalebikes.pl