Coffee Ride Jizerka albo Tour de Izery

Izery, szutrowe królestwo. Polityka czeskich lasów państwowych sprawia jednak, że nie tylko szutrowe. Słysząc, że po stronie naszych południowych sąsiadów konsekwentnie asfaltowane są kolejne odcinki, wybraliśmy się do Jizerki. 

Historię Izery, nieistniejącej osady na Hali Izerskiej, przeczytacie w naszej Mikroprzygodzie. Czeska Jizerka leży zaledwie dolinę dalej, po drugiej stronie rzeki Izery, w linii prostej tylko kilka kilometrów. Nie da się ich pokonać rowerem szosowym, także gravelem będzie to utrudnione, ponieważ most na szlaku (turystycznym i rowerowym) z Chatki Górzystów do Jizerki oficjalnie pozostanie zamknięty do końca 2021 roku (inna sprawa, że przez rzekę zwykle da się przejść po kamieniach). Pomysł na pętlę szosową, która pozwoli zwiedzić Jizerkę i jednocześnie połączy najładniejsze podjazdy w okolicy, pojawił się w naszych rozmowach już w ubiegłym sezonie, gdy eksplorowaliśmy Dolinę Bobru. Wieść o nowych odcinkach asfaltów sprawiła, że postanowiliśmy do niego wrócić. Sprawdzając przed wyruszeniem na Komoocie (komoot.com), jaka nawierzchnia nas czeka (appka ma taką funkcjonalność). Pętla wyszła bardzo nieoczywista, zahaczająca o sekcje terenu raczej niekojarzące się z rowerem szosowym, bo Singltrek pod Smrkiem. Decyzja zapadła. Postanowiliśmy, że sprawdzimy, czy rzeczywistość odpowiada planom i wyobrażeniom. 

Domek pod Orzechem

Najprostszy wariant naszej trasy zakładał, że pętla przebiega ze Świeradowa, przez Nové Město pod Smrkem, Jizerkę, Harrachow, Szklarska Porębę i Zakręt Śmierci z powrotem do Świeradowa. Mielibyśmy wówczas do pokonania 75 km i 1600 metrów w pionie. Wyruszyliśmy jednak z Gierczyna i Domku pod Orzechem (rozmowki-kobiece.pl), wyznaczając pętlę z dodatkowym przeskokiem przez Grzbiet Kamieniecki. Komoot znów podpowiadał, że tylko ostatnie kilkaset metrów, w końcówce trasy, nie będzie asfaltem. Google za to milczał o istnieniu w tym rejonie jakichkolwiek zdatnych dróg pod rower szosowy. Anna Kruczkowska z Domku pod Orzechem zapewniła nas jednak, że jak najbardziej istnieją. Przygoda zapowiadała się więc co najmniej ciekawie, biorąc pod uwagę nasze typowo szosowe rowery na oponach 28 mm.

Czechy to nie zagranica….
Za to na pewno…. stromnica 😉
Jakoś tak wyszło że największy podjazd mieliśmy na początek w Bílym Potoku

Czechy to nie zagranica

Tym bardziej w Unii Europejskiej. Umowną linię, istniejącą obecnie tylko na mapie, przekroczyliśmy błyskawicznie. Świadczył o niej znak graniczny i zabudowania, gdzie kiedyś kontrolowano dokumenty (oraz zawartość bagażników), a także inny kształt ulicznych latarni. I znaki informacyjne Singltreka, które minęliśmy po raz pierwszy. Ku naszemu zdziwieniu Nové Město opuściliśmy błyskawicznie, zaledwie do niego wjeżdżając, koło łaźni miejskiej w centrum (żywcem przeniesionej z lat 70. ubiegłego wieku), skręcając gwałtownie w lewo. Pionowy asfalt nie pozostawiał wątpliwości, co nas czeka. Trek Centrum u Kyselky (trek-centrum.cz) w połowie podjazdu zachęcało do przystanku, ale przecież dopiero się rozkręcaliśmy. Kolejne przecięcie singli i nagle okazało się, że to, co zwykle stanowiło przerywnik w ich eksploracji, stanowiło rozsądną alternatywę, tym razem dla rowerów szosowych. Całkiem dobre asfalty bocznych dróg pozbawionych ruchu pozwoliły nam minąć miejscowości Lázně Libverda i Hejnice. Wylądowaliśmy dopiero na końcu Bílego Potoku. A tu czekał przebój tej wycieczki, czyli podjazd sięgający serca Izer, liczący od dołu 7 kilometrów długości i 400 metrów przewyższenia. Przeciętne 5% i malownicze serpentyny godne Alp trwały chwilę i nie były zbyt męczące. Przed szczytem ujawniła się pokusa w postaci górskiego schroniska Smědava (chatasmedava.cz). Zimą w tym miejscu często trzeba powiedzieć stop, dalsza jazda bywa niemożliwa, droga zasypana śniegiem a szlaban zamknięty. Nie tym jednak razem. W stronę Jizerki, tam, gdzie kiedyś był szuter, prowadził asfalt jak z żurnala, z którego grzechem było nie skorzystać. Do klimatu dopasowały się drzewa i torfowiska z obu stron drogi. Cała okolica jakby żywcem przeniesiona z górskiej pocztówki. Z głównej drogi warto zboczyć po drewnianych kładkach, by przyjrzeć się bliżej tamtejszej przyrodzie. Tak też zrobiliśmy, wykorzystując jedną z nich, pozbawioną braku znaku zakazu wjazdu rowerem. Torfowiska też tłumaczą, dlaczego kiedyś przejazd do Izery był tak trudny.

Tablica tuż obok Smědavy pokazuje, że ścieżek w okolicy nie brakuje
Asfalt bez samochodów do Jizerki to czysta poezja
Warto jednak zboczyć na chwilę by zobaczyć torfowiska

Jizerka

Chaty Pešákovna (pesakovna.cz) nie dało się przegapić, zresztą nie wypada. Jest pierwsza z brzegu, tuż za szlabanem przegradzającym drogę. To tu kiedyś kończył się asfalt, który dziś płynnie przechodzi w część miejską, a może raczej wiejską. Jizerka ma historię sięgającą XVI wieku, istniały tu dwie huty szkła, ze strumyka wydobywano szafiry. Nad wsią góruje wygasły wulkan, czyli Bukovec. Jeśli traficie tu kiedyś piechotą, szczyt warto zdobyć, prowadzi na niego szlak turystyczny, na szczycie jest rezerwat z rzadkimi roślinami i bazalty. Miejscowość Jizerka, istne cacko, wyróżnia się charakterystycznymi domami pociętymi białymi kreskami. Wydaje się całkowicie nastawiona na turystów. Chata Pešákovna na tle pozostałych przybytków wypada skromnie (czasami o to przecież chodzi) i nadal zachowała charakter górskiego schroniska. Pozostałe, jak Pański Dom, Piramida i Sklarna, są już nastawione bardziej na masową turystykę. Nie da się ukryć, że w piękne dni tłumy docierają i tutaj. Na szczęście wielu odwiedzających wybiera jako środek transportu rowery. Położenie miejscowości na płaskowyżu, na poziomie ponad 800 m n.p.m., zachęca do wyboru tej formy zwiedzania. Pomyślano nawet o atrakcjach dla rodzin. W Pešákovnie są nimi kury przechadzające się między stolikami, koń i wietnamskie świnki. Miejsce zresztą rozbudowuje się, a czy zachowa swój charakter? Oby! 

Oswojone, górskie kury obok Jizerki
Oraz pełna oferta tego przepięknego miejsca
W sezonie bywa tłoczno, może dlatego że to przystanek (zastvka)?

Harrachov

Na naszej trasie nie brakowało miejsc, gdzie można zatrzymać się na małe co nieco. Dosłownie co kilka kilometrów mijaliśmy większe lub mniejsze przybytki. Po czeskiej stronie wystarczy ledwie skrzyżowanie dróg, by w sezonie funkcjonowała tam budka z piwem i smażonym serem. Na rowerze istotniejsze wydawało się jednak głównie to, co między nimi. Drogi w tunelach drzew i zjazdy, jak ten z Jizerki w stronę Kořenova ciągnący się przez 10 kilometrów, na długo pozostaną w czułej pamięci. Komoot po raz kolejny pomógł nam odkryć alternatywę dla głównej drogi ku przejściu granicznemu w Harrachovie, przez Kořenov, starym szlakiem wzdłuż rzeki. Harrachov jest oczywiście dobrze znany Polakom ze względu na konkursy w skokach, a dla jeżdżących na nartach ze względu na okoliczne stoki, zwykle mniej zatłoczone od tych po polskiej stronie. Z miasteczka, leśnymi drogami, można dotrzeć na drugą stronę Karkonoszy, ale to już temat na oddzielny artykuł. Każdy, kto był, pamięta na pewno, że trzeba również jakoś wrócić. A droga do Jakuszyc prowadzi deprymująco pod górę, fragmentami prosto jak strzelił i ciągnąc się przez kilka kilometrów (od samego dołu to 8 km i 300 metrów przewyższenia). Alternatywą jest tylko szutrówka, objazdów brak. Ale, uwaga, jest również pociąg do Szklarskiej (w sezonie co godzinę). Rowerem najlepiej szybko minąć granicę i rozsypujące się budynki oraz plac wielkiej budowy w Jakuszycach. Jeśli tylko będziecie mieli sprzyjającą pogodę, kolejny fragment, czyli zjazd aż do Szklarskiej, w słońcu będzie już czystą przyjemnością. Zawsze jednak warto mieć w kieszeni przynajmniej kamizelkę. Od strony Jakuszyc pogoda często się zmienia, w dolinie gromadzą się chmury i nierzadko pada deszcz.

Być w Czechach i nie zjeść knedli?
Jizerka jest w weekendy bardzo turystyczna – to widać

Grzbiet Kamieniecki

Prawie ostatni podjazd na trasie prowadził na słynny Zakręt Śmierci nad Szklarską Porębą (3 km, 150 m). Gdybyście przypadkiem nie mieli jeszcze dość gór, polecamy jeden z piękniejszych widoków na Karkonosze. W porównaniu z poprzednimi podjazdami nie był jednak szczególnie trudny. Za to kolejny na pewno bardziej niespodziewany i mniej znany. Grzbiet Kamieniecki to Izery, o których słyszało niewielu, ich wierzchołki sięgają niemal 1000 metrów (Kamienica 972 m n.p.m.). Najbardziej zaskakuje, że jest tu całkiem sporo asfaltów, z których tylko część istnieje na mapie, a raczej mapach, włącznie z bardzo dobrymi pod względem dokładności mapy.cz. Komoot także tym razem miał rację. Po zakręcie na Rozdrożu Izerskim okazało się, że asfalt naprawdę istnieje, może nie idealny jak po stronie czeskiej, ale do użytku. I ciągnie się nieustannie aż niemal do Gierczyna, przecinając kilka innych asfaltowych ścieżek. Ostatni wspomniany fragment można ominąć szutrem, zjeżdżając z Grzbietu do następnej doliny, a raczej kotliny. Wiedzieliście, że także tu istniało kiedyś górnictwo? Podziemna trasa turystyczna „Kopalnia św. Jan” w Krobicy (podziemna-wieza.pl) dostępna jest dla zwiedzających przez cały rok, będąc w okolicy dłużej niż kilka godzin, zdecydowanie warto ją odwiedzić. Wówczas przestanie dziwić np. wózek górniczy na skwerku w Gierczynie, upamiętniający wydobycie cyny i kobaltu. Po powrocie do Domku pod Orzechem spytajcie koniecznie o Izerbejdżan i wdrapcie się na szczyt Łyszczyk obok, już bez roweru!

Nasza trasa do powtórzenia

Miejsca na kawę na naszej trasie

Świeradów, Caffe Wolna – biorezydencja.pl/cafe-wolna

Szklarska Poręba, Bistorante 654 – bistorante654.pl

Jizerka, Chata Pešákovna – pesakovna.cz

Informacje o autorze

Autor tekstu:

Zdjęcia:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »