TEST: Trenażery typu smart do 4000 zł
Trenażery interaktywne to nasz sojusznik w walce z zimową aurą. Dzięki nim połączymy pożyteczny trening z przyjemną zabawą. Porównaliśmy sześć trenażerów typu smart za około 4000 złotych.
ZIMA NIE MUSI BYĆ NUDNA
Najpiękniejszy sport na świecie, jakim jest kolarstwo, traci na atrakcyjności, gdy za oknem trwa zima. Jazda rowerem szosowym, gdy na zewnątrz jest mokro, zimno i szaro, oczywiście okazuje się możliwa, a czasem nawet kusząca, i powinno się jej spróbować. W przypadku długich jednostek treningowych to wciąż najlepsza opcja. Ale komu z nas udaje się regularny, cotygodniowy trening po godzinach pracy, po ciemku? Obiecującym rozwiązaniem okazuje się trening domowy, który pozwala przetrwać zimowy okres.
TRENOWANIE WIRTUALNE
Najdogodniejsze warunki do poprawy kondycji oraz dobrej zabawy stwarzają trenażery smart, które po zdemontowaniu tylnego koła naszych szosówek przeobrażają je w rowery stacjonarne z dostępem do Internetu. Termin „smart” oznacza, że układ oporowy może być sparowany i sterowany przez najróżniejsze urządzenia elektroniczne. Wachlarz możliwości obejmuje np. aplikację na telefon, za pośrednictwem której można regulować opór hamulca, tj. wyznaczać poziom wydajności (moduł ergometru), oraz wyszukane symulacje w wirtualnym świecie, w którym walczymy na trasach o czas, bądź ścigamy się z innymi sportowcami (Zwift & Co). Zintegrowany pomiar mocy umożliwia i wspiera precyzyjne treningi interwałowe. Możemy zatem monitorować własne postępy.
TESTOWANI ZAWODNICY
Na potrzeby naszego testu wybraliśmy sześć urządzeń w cenie około 4000 złotych. To wciąż niemało, a przecież nie jest to najdroższa liga. Zgromadziliśmy produkty znanych firm: Elite, Saris (dawniej Cycleops), Tacx i Wahoo, dołączyły do nich urządzenia Jet Black i Kurt Kinetic. Trenażery ważą od 15 do 24 kilogramów, co czyni je masywnymi bryłami. Niektóre dają się łatwo składać i zajmują mało miejsca, inne z kolei są nieporęczne i lepiej znaleźć dla nich stałe miejsce, przynajmniej na czas zimy. We wszystkich urządzeniach opór generowany jest tak samo, za pomocą elektromagnesu. Jego poziom będzie dla większości kolarzy co najmniej wystarczający. Wyraźne różnice występują w detalach, takich jak natężenie dźwięku i dokładność pomiaru mocy.
DŻUNGLA OPROGRAMOWANIA
W trakcie testów największe problemy sprawiał nam software. Plug & Play, podłączenie wtyczki zasilania i jazda? To się udaje, ale tylko czasem. W praktyce, jeśli aplikacje są dopiero w powijakach, może trwać godzinami (Kinetic i Jet Black). „Szczególnie z urządzeniami z Androidem są problemy” – potwierdza Bruce Fina z firmy Kinetic, uzasadniając tym samym, że dla różnych urządzeń końcowych konieczne są różne wersje software. Nasza rada? Zacznijcie użytkować nowe urządzenie dopiero po gruntownym przeszkoleniu. Lepiej przebrnąć przez teorię, zanim spróbujecie zanurzyć się w cyfrową otchłań. W ten sposób możecie uniknąć frustracji. I nie wyrzucajcie kartonów! Bo jak udowodnił nasz test, kontrola jakości tych urządzeń jest niewystarczająca. Niechlubnym przykładem okazał się trenażer Wahoo Kickr Core, do którego nie dało się zamontować kasety, bo gwint został wypaczony już w fabryce. Z rozmaitych forów internetowych wyczytaliśmy, że problemy jakościowe występują często i u wielu producentów. Oceny na stronie Wahoo są albo bardzo dobre (jeśli urządzenia działają), albo druzgocące (gdy trzeba je wielokrotnie odsyłać). Jeśli wszystko gra, trenażery smart okazują się petardą i bez wyjątku zapewniają świetną zabawę i odczucia z jazdy.
WYPOSAŻENIE TRENAŻERÓW SMART
Komentarze do artykułu