Made in Poland. Księżycowy team Kross

Kross…

 

„Nie kombinuj i miej z tego przyjemność” –  to motto zdaje się również przyświecać teamowi Krossa odpowiedzialnemu za powstawanie rowerów. Siedzibę firmy w Przasnyszu odwiedziliśmy z okazji premiery maszyny z kolejnej generacji enduro – nowego Moona, by porozmawiać z ludźmi, którzy stoją za sukcesem marki.

 

 

 

PÓŁ ROKU WCZEŚNIEJ

Marzec, Przasnysz, siedziba Krossa. Za oknem szaro, przed oczami proste drogi wśród pól płaskich jak stół na północny wschód od Warszawy. Czy kierownik marketingu w takiej firmie jak Kross powinien jeździć na rowerze? Arkadiusz Trzciński, pełniący tę rolę, odpowiada krótko: „Powinien, choć nie jest to warunek konieczny. Ale pomaga dużo lepiej »czuć« produkt”.

Nie musiał właściwie potwierdzać tego, o czym dobrze wiedziałem. Jeśli ktoś regularnie startuje w zawodach enduro w Polsce, na pewno słyszał o Arku. Trzciński to jeden z najlepszych zawodników w kategorii masters w tej dyscyplinie w naszym kraju. Także jego brat Karol, pełniący funkcję „product managera” w Krossie, zajmuje wysokie lokaty. Zupełnie nieprzypadkowo odegrali istotną rolę w projektowaniu nowego modelu. Pytam Arka, na czym polega funkcja, którą pełni w Krossie? „Na odpowiadaniu na potrzeby rynku”. Potem opowiada ze szczegółami, jak jest to skomplikowane. Trendy, ceny, konkurencja itd. Trzeba wszystko połączyć w jedną, logiczną całość. Kross ze swoim enduro wstrzelił się właśnie w jeden z najmodniejszych trendów w MTB, a ze ścieżkowym Soilem nawet te trendy w Polsce wyprzedza. Arek Trzciński w przeszłości pełnił też kluczową rolę w powstaniu Kross Racing Team. Budowanie rozpoznawalności marki także wchodzi w zakres jego odpowiedzialności (szczerze mówiąc, trudno stwierdzić, co nie wchodzi!)

 

Kross otwiera się na świat

 

O ile Arek Trzciński jest osobą spinającą wszystkie nitki prac rozwojowych Krossa, czuwającą nad kierunkiem rozwoju firmy, nie tylko rowerów MTB, o tyle Kris Kurowski, który dołączył do teamu w ubiegłym sezonie i pełni rolę brand menagera marki, może być uznawany za jego dobrego ducha. Doświadczenie człowieka, który pracował z samym Dannym MacAskillem i zna inne rynki, ale też inne sporty typu snowboard, pozwala firmie widzieć szerzej i dalej. Tę świeżość spojrzenia widać w konkretnych działaniach, których byliśmy świadkami, np. przy okazji Igrzysk w Rio. Obok pracy zespołowej otwarcie marki na świat mogłoby być drugim motto Krossa.

 

 

 

 

 

 

 

Kris Kurowski

 

 

 

Do niestandardowych działań firmy zdążyliśmy się już przyzwyczaić, podobnie jak do rozmachu. Akcja związana z przygotowaniami Mai Włoszczowskiej do Igrzysk w Rio, jak i promocja, która towarzyszyła sukcesowi, z filmem na czele, to doskonały przykład zgrabnej strategii. Kris zawsze jest gdzieś w tle tych działań, macza w nich palce.

 

Kross wg Mai

Maja Włoszczowska rolę szeroko pojętego firmowego teamu podsumowała najlepiej: „To dla mnie wielki powód do dumy, że udało nam się stworzyć rower, który może konkurować z najlepszymi markami na świecie. Nad stworzeniem ramy, na której startowałam w Rio, pracowaliśmy blisko 2 lata. Oczywiście główna była tu rola inżynierów Krossa, ale współpracowali ściśle ze mną i całym teamem”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mogliśmy zobaczyć, jak ramy są lakierowane, jak powstają całe rowery, w tym elektryczne, ale też jak produkowane są koła, włącznie z wytwarzaniem obręczy z profili aluminiowych. Firma konsekwentnie i nieustająco się modernizuje, a nowy Moon to tylko jeden z projektów, jakie były i są prowadzone jednocześnie.

 

 

 

 

 

WSTĘPNE ZAŁOŻENIA

Nowy Moon powstał przy współpracy pracowni projektowej Engineo, podobnie jak inne modele Krossa. W skład zespołu Engineo wchodzi trzydzieści osób, specjalistów z różnych dziedzin. Ponownie mamy tu więc do czynienia z efektem pracy zespołowej. Nawet jeśli niektóre osoby, jak np. Marta Worwa, odpowiedzialna za kolorystykę i wygląd rowerów, czy Mateusz Bielecki, dizajner, który rozrysowuje wstępnie wygląd roweru, częściej pojawiają się w materiałach firmowych marki. Zasadniczo prace zawsze zaczynają się w podobny sposób, od ustalenia wstępnych założeń. O ten etap wypytaliśmy Mateusza Bieleckiego i Arka Trzcińskiego. Szkice nowego modelu jednocześnie oglądaliśmy na rysunkach i na ekranie komputera.

 

 

 

 

 

 

Rower z daleka wygląda niczym gotowy, ale to nadal „tylko” model 3D. Jednocześnie jest już bardzo podobny pod względem kształtu do produktu finalnego.

 

 

 

Kross Moon

 

Jak kształtowała się koncepcja wyglądu roweru?

Mateusz Bielecki: Bardzo często wychodzimy z założenia „high‑endowego”, od tego, jakie mamy ambicje. Docelowo miał to być rower z węgla.

 

A czy taki będzie?

Arek Trzciński: Będzie. Ale moce przerobowe nie są z gumy, cały czas trzeba od nowa ustalać priorytety.

Mateusz Bielecki: Projektowaliśmy ten rower jako karbonowy, ale jednocześnie zakładaliśmy opcję ramy z aluminium. Na podstawie stylistyki, jaką wypracowaliśmy, i zakładając wstępnie, że będzie z karbonu, następnie adaptowaliśmy go do wersji aluminiowej. Zwykle tak robimy. Projektujemy odważne, mocne koncepcje, powiedzmy, futurystyczne, dopiero później sprowadzamy je na ziemię i dopasowujemy stricte do naszych potrzeb i do możliwości technologicznych, optymalizując też cenowo i materiałowo. Sama stylistyka nawiązuje do, jak to nazywamy, naszego DNA, czyli nurtu stylistycznego, który konsekwentnie staramy się ujmować w każdym kolejnym projekcie. Jest to charakterystyczna sterówka z garbem.

 

 

 

 

 

 

W nowym Moonie zawieszenie pozostało bez zmian, to nadal Krossowe, specjalne RVS (Revo Virtual Suspension).

 

 

 

Arek Trzciński: Chodzi też o to, by topowe modele „promieniowały dizajnem” w dół. Mają zachować jedność.

 

Potwierdzam, z daleka widać, że to Kross. Wasze rowery mają charakterystyczny kształt.

Mateusz Bielecki: To, co tutaj widać, to głównie projektowanie wizualne, bryły roweru. Z naszego działu wychodzi koncepcja. Tworzymy wizję, model 3D, na podstawie którego konstruktorzy później tworzą już projekt. Oczywiście cały czas wymieniamy się informacjami. Konstruktor dba o to, żeby charakterystyczne elementy, cięcia, przenieść na język konstrukcyjny. To on wykonuje też finalny model. Na tym modelu możliwe są wszelkie symulacje wytrzymałościowe.

 

 

 

 

 

 

 

Arek Trzciński

 

 

 

DWA LATA WCZEŚNIEJ

I znów musimy odrobinę cofnąć się w czasie, do początku procesu koncepcyjnego. Kiedy zaczęły się prace nad nowym Moonem?

Karol Trzciński: Pod koniec 2015 roku, choć w tym samym czasie pracowaliśmy też nad innymi projektami, które opóźniały proces. I potem były kolejne ewolucje. To więc nie tylko face lifting, ale zupełnie nowy projekt, z nową geometrią.

 

Jakie były założenia wstępne przy tworzeniu Moona 2.0 w porównaniu z poprzednią wersją?

Karol Trzciński: Przede wszystkim oferuje 160 mm skoku, a nie 150, tak jak poprzednik. Jest też dłuższy. Wydłużyła się rama, ale krótszy minimalnie jest tył. Trochę niżej jest też środek suportu, zgodnie ze światowymi trendami.

 

Czy robiliście eksperymenty z kinematyką? 

Mają dość podobną charakterystykę, podstawowa zmiana to, że nowy Moon ma 10 milimetrów więcej. 

 

Standard Boost przód i tył?

Tak. Pozwoliło to między innymi skrócić tył. Oprócz tego standardowo wchodzą opony 2,6.

 

Jako materiał ramy wybrane zostało aluminium. Czy oznacza to utrzymanie zbliżonych poziomów cenowych?

Arek Trzciński: Tak, przewidziane są podobnie jak do tej pory trzy modele, na poziomie 9, 12 i 16 tys. złotych. Ceny są minimalnie wyższe, ale modernizacja to usprawiedliwia. Szersze opony, obręcze, to nowocześniejszy rower o nowej geometrii.

 

 

 

 

 

 

Jeden z elementów DNA Krossa – górna rura ramy z charakterystycznym garbem.

 

 

 

 

 

PRZYGOTOWANI DO PRODUKCJI

Gotowy od strony wizualnej projekt trafił w ręce projektanta Łukasza Pawłowskiego, który opowiedział nam o kolejnych etapach powstawania ramy.

Łukasz Pawłowski: W momencie, gdy wiemy, jak ma wyglądać model, przystępujemy do kolejnego etapu prac. Nanosimy dane, takie jak geometria ramy ze wszystkimi najważniejszymi wymiarami, typu długość rury górnej czy widełek tylnych, oraz elementy związane z kinematyką, np. wymiary krzywek. Następnie po kolei powstają kolejne rurki. Pracujemy nad nimi, dobierając kształty i przekroje.

 

Projektujecie sami czy korzystacie z rur standardowych?

Łukasz Pawłowski: To nasz projekt od początku do końca. Nawet w niższych modelach, typu Level, są to wszystko nasze autorskie profile.

 

Podobno w tej chwili własna rura kosztuje bardzo podobnie jak standardowa?

Łukasz Pawłowski: Tak, dlatego warto się pokusić o coś swojego. Wtedy mamy kształt, jaki chcemy, a nie taki, jak nam ktoś narzuci. Następnie po kolei przygotowujemy wszystkie rury. Oczywiście jesteśmy zarejestrowani u producentów w systemach wymiany danych i mamy możliwość ściągnięcia trójwymiarowych modeli komponentów. Możemy więc sprawdzić, czy ich części pasują do ramy ze 100% pewnością.

 

 

A jeśli coś jest nie tak?

Łukasz Pawłowski: Możemy zmierzyć, czy mamy wystarczającą ilość miejsca. Możemy np. zasymulować skok zawieszenia i sprawdzić już na tym etapie, czy nie ma kolizji. Projektowanie 3D dużo ułatwia. Nie wiem, jak kiedyś sobie radzono. Jeśli widzę, że wszystko jest ok, optymalizuję całość pod druk 3D. Drukujemy i sprawdzamy. Jeśli coś jest nie tak, poprawiamy. Następnie dokumentacja 2D i wysyłka do producenta. I ewentualna wycieczka do Azji, żeby sprawdzić na miejscu pierwsze sztuki, zobaczyć, czy wszystko jest tym, czym było w założeniach. Po drodze jest jeszcze możliwość sprawdzenia odporności na obciążenia metodą elementów skończonych (w skrócie MES lub FEM – ang. finite element method – przyp. red.), którą też wykorzystujemy. Jeszcze na etapie projektowania warto sprawdzić, którą drogą należy podążać, a z której zrezygnować, mając różne warianty do wyboru.

 

Co następuje później?

Łukasz Pawłowski: Następnie prototypy trafiają do testów, fizycznie i na maszynach. Cały park maszynowy mamy na miejscu. Po sprawdzeniu można uruchomić produkcję seryjną.

 

 

 

 

 

NOWY MOON 
Model 3.0

 

 

 

 

FABRYKA

Nowy Moon nie jest jeszcze produkowany w Przasnyszu, ale będąc na miejscu, mogliśmy zobaczyć, jak powstają inne modele. Na razie jeszcze nie karbonowe, ale oficjalna informacja o uruchomieniu produkcji kompozytowych ram w Polsce dosłownie wstrząsnęła branżą i już szykujemy się, by odwiedzić Przasnysz ponownie. Mogliśmy zobaczyć, jak ramy są lakierowane, jak powstają całe rowery, w tym elektryczne, ale też jak produkowane są koła, włącznie z wytwarzaniem obręczy z profili aluminiowych. Firma konsekwentnie i nieustająco się modernizuje, a nowy Moon to tylko jeden z projektów, jakie były i są prowadzone jednocześnie. Na naszych łamach pokazywaliśmy już wydruk 3D ramy fulla do XC dla zawodników Kross Racing Team, czyli nowego Eartha, który również powinien mieć premierę w sezonie 2018, a docelowo ma być wytwarzany w Polsce. Czekamy również na pierwsze testy nowych modeli elektrycznych, z amortyzowanym Soilem Boostem na czele.

Mało? Spodziewamy się, że na wiosnę pokazany zostanie gravel Krossa, w sam raz na dalekie wyprawy!

 

 

 

Artykuł został po raz pierwszy opublikowany w numerze 1-2/2018 Magazynu BIKE, wersja elektroniczna do kupienia TU

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Anna Tkocz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »