Na Dolnym Śląsku mamy to szczęście, że jak grzyby po deszczu wyrastają nowe miejscówki, w których można uczyć się jazdy na rowerze górskim lub doskonalić swoje umiejętności. Wystarczy tylko, że dana miejscowość wyrazi chęć, a z odpowiednim dofinansowaniem powstaje kolejna rowerowa perełka. Co ważne – te miejscówki są różne, ale zazwyczaj możemy z czystym sumieniem napisać, że jest naprawdę dobrze.


Tego samego dnia wcześniej byliśmy w Świdnicy – polecamy niemal bez zastrzeżeń. Raport z tej wizyty wkrótce pojawi się na naszej stronie. Tego samego dnia odwiedziliśmy również Szczawno-Zdrój. I tutaj – bez owijania w bawełnę – nie jedźcie tam.


Mimo że Szczawno może pochwalić się naprawdę bogatą historią związaną z kolarstwem górskim – rozgrywano tu choćby maratony Grabka, Grand Prix Langa czy zawody four-crossowe z mistrzostwami Europy – nowa inwestycja, czyli Dolnośląski Rowerowy Park Umiejętności, to niestety nieporozumienie. Miejsce jest źle zaprojektowane, źle wykonane i w obecnym stanie zwyczajnie niebezpieczne. Pieniądze wydane na ten projekt zostały, niestety, zmarnowane.


Zajechaliśmy w okolice dobrze znanego toru four-crossowego i – wiedząc, że w pobliżu powstała nowa inwestycja – założyliśmy, że wykorzystano naturalne ukształtowanie terenu. Zostawiliśmy auto na parkingu przy torze, ruszyliśmy pod górę, mijając początek four-crossu, wypatrując nowej miejscówki, która pozwoliłaby nam nauczyć się czegoś więcej. Niestety – nie znaleźliśmy niczego. Brak oznaczeń, brak informacji. Tylko stare znaki dawnych tras MTB na drzewach.


Dopiero zjeżdżając z powrotem, po lewej stronie toru (patrząc od dołu), trafiliśmy na coś, co nazwano Dolnośląskim Rowerowym Parkiem Umiejętności, albo – jak przeczytaliśmy później na tablicy – trasą XC.


Przejechaliśmy cały obiekt kilkukrotnie, sprawdzając wszystkie elementy. I długo zastanawiałem się, jakich słów użyć, by opisać to miejsce. W końcu przyszło mi do głowy porównanie do minigolfa. Bo tak jak minigolf próbuje naśladować prawdziwego golfa, tak ten park próbuje naśladować kolarstwo górskie. Jeśli zrobicie zdjęcie niektórych przeszkód z odpowiedniej odległości, wyglądają całkiem nieźle. Ale kiedy zaczniecie po nich jeździć, okaże się, że wszystko zostało zminiaturyzowane – tylko niekonsekwentnie.


Hopki są za duże, dropy nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do wąskich ścieżek. Same ścieżki – praktycznie bez wyjątku – są za wąskie, zakręty zbyt ciasne. Całość wygląda tak, jakby ktoś na zbyt małym obszarze próbował upchnąć zbyt wiele metrów tras. Efekt? Przeszkody są zbyt blisko siebie, zakręty zbyt ostre, bandy źle wyprofilowane. Całość stwarza realne zagrożenie dla użytkowników.


Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że to miejsce dla dzieci – mały teren, małe przeszkody. Ale i to nie działa. Dzieci raczej nie jeżdżą po bandach, a tu bandy są strome i źle wyprofilowane. Przeszkody są zbyt trudne. Połączenie sztucznych elementów typu rock gardeny z zakrętami wyznaczonymi patykami na leśnej ściółce powoduje, że całość jest po prostu nieprzemyślana. A jak już uda się Wam przejechać pętlę – gratulacje, bo oznakowanie tras jest równie nieczytelne, jak ich przebieg.


To fascynujące i jednocześnie rozczarowujące, że w miejscu o takiej rowerowej historii doszło do realizacji tak fatalnego projektu. Tym bardziej że w Szczawnie na pewno nie brakuje osób, które znają się na MTB i które można było zapytać o zdanie. Nie wiem, jak to możliwe, że ten projekt został zrealizowany, a przede wszystkim – odebrany.


Nie chodzi nawet o to, by trasy budowały firmy z wieloletnim doświadczeniem w „rowerówce”. Nie musi – tu była to firma specjalizująca się w kanalizacji. Ale wykonawca musi wiedzieć, co robi – lub przynajmniej konsultować się z fachowcami, których w Polsce nie brakuje. Tutaj zawiodło wszystko. Błędy popełniono na etapie planowania, projektowania i wykonania. Trasy są za gęsto upakowane, źle wytyczone, a ich przebieg i elementy zagrażają bezpieczeństwu. Jakieś podwójne hopki na płaskim za blisko siebie, ostre kamienie sterczące na rockgardenach, ze szczelinami gdzie klinują się opony… Przykłady można mnożyć.


Obecnie te trasy nie nadają się do użytku. Najlepiej byłoby je całkowicie przebudować – przede wszystkim zmniejszając ich zagęszczenie, co pozwoliłoby na bardziej logiczne i bezpieczne poprowadzenie ścieżek.


A osobną kwestią – i równie ważną – jest fakt, że ktoś za to zapłacił, ktoś to odebrał i uznał za gotowe. Powinny zostać wyciągnięte konsekwencje wobec osób, które ten bubel zaakceptowały.
Jak do tego doszło? Nie wiem. Ale wiem, że sprawą powinni zainteresować się lokalni radni – i w pierwszej kolejności skonfrontować to, co powstało, z opinią ludzi, którzy naprawdę znają się na kolarstwie górskim. Bo ci, którzy to zaprojektowali, wykonali i odebrali, nie mają o nim zielonego pojęcia.
I na pewno nie jeżdżą na rowerach górskich.
Uroczyście
) oświadczam, że nie mam z „tym czymś” nic do czynienia i nikt mnie nie pytał o zdanie na ten temat, chociaż „trochę” się na tym znam. Poddaję się ocenie mojej działalności związanej z tą prawdziwą trasą XC, na której przez 11 lat rozgrywano Grand Prix MTB Czesława Langa, w którym wystąpiło wielu późniejszych mistrzów świata, złotych i srebrnych medalistów olimpijskich (Norweżka Gunn Rita Dahle Flesja, która wystartowała w Szczawnie w 2004 roku na moje zaproszenie i wygrała ten ostatni wyścig przed IO w Atenach, gdzie zdobyła złoty medal, czy nasza Maja Włoszczowska, między wieloma innymi). Dodam, że tamta trasa, wytyczona i całkowicie przygotowana przeze mnie, oceniona została, jako najlepsza w Polsce, a obecnie jest zarośnięta krzakami i samosiejkami. Poddaję się również ocenie mojej działalności związanej z torem 4X, na którym startowało wielu mistrzów świata, a dwukrotny udział w naszych zawodach (2007 i 2008) 4-krotnego mistrza świata, Amerykanina Brian’a Lopes’a, który również startował u nas na moje zaproszenie, jest chyba niezłą wizytówką moich wysiłków mających na celu promocję MTB nie tylko w okolicy, ale i w Polsce. Zawodnicy zagraniczni jednogłośnie ocenili nasz tor jako najpiękniejszy i jeden z najlepszych na świecie! Moja działalność została drastycznie zakończona w 2014r. przez gościa, który objął wtedy stołek burmistrza Szczawna-Zdroju, a którego nikt nigdy nie widział jeżdżącego na rowerze. Zatem on i jego następca, wraz z licznymi akolitami, powinni być rozliczani za to, co się w „rowerowym” Szczawnie obecnie dzieje. Warto wszędzie podkreślać, że owo „cudo”, które właśnie uroczyście otworzyli, poświęcone przez pana księdza, co jest tutaj normalnym zwyczajem, kosztowało 900 tysięcy zylów, a tor 4X klasy światowej powstał praktycznie prawie… za darmo! Nie wierzycie? Mogę opowiedzieć jak to się robi 
…
Dziękujemy za informację
Ale to właśnie na tym polega. Jest kasa do wydania więc się ją wydaje. A proces ewentualnych konsultacji tylko wydłuża transfer pieniężny. Jest inwestycja, wstęga, rąsia i można dopisać do menu. Swego czasu drążyłem temat badziewnego wykonania singla w Wojcieszowie, gdzie z nadzoru wykonawczego wycofała się POMBA po awanturach z wykonawcą. Z odpowiedzi burmistrza wynikało, że jest badziewny ponieważ taka jest specyfika ścieżek rowerowych w terenie. Nic dodać nic ująć.
Dzięki za głos w dyskusji. Drążymy temat!
Witamy w cebulandzie, to juz któraś skopana inwestycja z rzędu przetarg swoje dokumentacja powykonawcza żyjąca innym światem, radni sie nie zainteresują bo to w ich względzie by nie drążyć kto komu co i za ile, ale rowerzyści za to mogą zrobić mała sciepe na pozew, chętnie sie dorzucę a szczególnie w bliższym mi Twardogórskim temacie , wodzireje redakcji odezwijcie się mi na maila jak macie podobne chęci
Dzięki za pomysł 😀 Sprawdzamy, co da się zrobić!
rowerowi mieszkancy interweniowli 2 razy !
1. https://m.youtube.com/watch?v=26XLkR275ms…
2. https://m.youtube.com/watch?v=B2gbfytOFWk
niestety nic to nie dalo
prosta historia w sumie
wystarczy popatrzec na ilosc samych prac ziemnych w sobotce, strzegomiu lub jeleniej gorze, a pozniej przelozyc to na szczawno….
nasuwa sie jedno pytanie, skoro wszystkie gminy dostaly te same srodki, to gdzie sa te pieniadze ?
w szczawnie proste zaleznosci
nowy burmistrz wybral na swojego zastepce pania z urzedu miasta w boguszowie, ktorej dzieci jezdza XC w klubie w walbrzychu, gdzie trenerem jest olimpijczyk (w chodziarstwie), ten czlowiek wymysla park rowerowy w szczawnie
robi petelke pod swoj klub
i wszystko super
szkoda tylko ze za publiczne pieniadze
i dla jednej grupy dzieciakow
inni mieszkancy i ci starsi
nadal musze jechac do sobotki, strzegomia, jeleniej albo srebrnej
a fajnie jakbysmy mieli cos dobrego u siebie pod domem, gdzie placimy solidne podatki
szanowny pan burmistrz slowa nie da sobie powiedziec i kazda krytyke odbiera jako atak personalny
juz nie mowie o samym pomysle rowerowym i samego funu z jazdy
bo tego ekipa w urzedzie kompletnie nie rozumie i nie bierze pod uwage
Sledzimy temat i drążymy – ciąg dalszy nastąpi