Pewnie znacie ten temat, może z autopsji, może z sieci. Ktoś, komu nie podoba się, że po nich jeździmy, ustawia przeszkody na ścieżkach. W ciagu ostatnich tygodni doszło do podobnych zdarzeń w różnych miejscach w Polsce – w Bielsku-Białej, w Trójmieście czy na Raduni. Chcielibyśmy przekazać, co można zrobić w takiej sytuacji. Intuicja podpowiada, że to sytuacja zagrażająca zdrowiu lub życiu, ale czas przejść do konkretów, nie gdybać.

Pytania i odpowiedzi
Zrobiliśmy więc riserch, pytając nie tylko budowniczych ścieżek, ale i zadając pytanie policji. Listę pytań widzicie poniżej
- 1. W Bielsku-Białej, czy na Raduni, sytuacje są podobne – ktoś ustawia przeszkody na ścieżkach często uczęszczanych przez fanów kolarstwa górskiego, często w ten sposób, że zagrażają ich zdrowiu. Łatwo sobie wyobrazić konsekwencje – znana trasa, duża prędkość, zjazd, a za zakrętem kłoda w poprzek drogi, której kilka godzin wcześniej nie było i nie miała sama jak się tam znaleźć. Czy podobne sytuacje można zgłaszać policji?
- 2. Czy istnieje różnica, czy ścieżki są legalne – podobna sytuacja miała też miejsce na popularnych Trasach Enduro Srebrna Góra – czy dzikie?
- 3. Co jest potrzebne do zgłoszenia? Czy może być to nagranie sprawcy, np. telefonem?
- 4. Co grozi osobie złapanej „na gorącym uczynku?”
Odpowiedzi na pytania udzielił st. asp. Łukasz Porębski z Sekcji Prasowej KWP we Wrocławiu:
Niewątpliwie moda na rower stała się faktem, a wraz z nią przyszła potrzeba budowy odpowiedniej infrastruktury. Z mediów dowiadujemy się co rusz o nowych inwestycjach poszczególnych miast i gmin w obszarze infrastruktury rowerowej. W tym miejscu należy podkreślić, że utrzymanie ścieżek wiąże się z kosztami, ale tylko infrastruktura na wysokim poziomie będzie zachęcać nowych rowerzystów do korzystania z niej. Przytoczony wymóg wynika między innymi z treści art. 19 oraz art. 20 ustawy z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych oraz Rozdziale II Ustawy o Drogach Publicznych.
Odnosząc się do sytuacji, w której „ktoś ustawia przeszkody na ścieżkach często uczęszczanych przez fanów kolarstwa górskiego, często w ten sposób, że zagrażają ich zdrowiu (…)” istnieje możliwość złożenia stosownego zawiadomienia w najbliższej jednostce Policji, celem wykonania przez funkcjonariuszy czynności wyjaśniających w sprawie o wykroczenie zmierzających do wykrycia sprawcy czynu i wyciągnięcia konsekwencji wynikających z treści Rozdziału XI Kodeksu Wykroczeń Wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji.
Sprawą problematyczną są wszelkiego rodzaju zdarzenia na ścieżkach rowerowych lub tak zwanych single trackach znajdujących się poza drogą publiczną. W tym przypadku przytoczone akty prawne nie posiadają dostatecznego usankcjonowania prawnego.
Niemniej jednak w przypadku wystąpienia zdarzenia z udziałem rowerzysty, którego następstwem jest utrata zdrowia, a w skrajnym przypadku życia, Policja jako organ podejmuje „z urzędu” czynności w związku z art. 160 Kodeksu karnego – „kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. W przytoczonym akcie prawnym istnieje możliwość pociągnięcia sprawcy do odpowiedzialności jedynie z trybie „post factum”, czy dopiero po dokonaniu czynu. Na potrzeby toczonego postępowania funkcjonariusze zbierają wszystkie niezbędne dowody (oględziny miejsca zdarzenia, zeznania świadków, zdjęcia, filmy itp.), które będą stanowić podstawę do przedstawienia sprawcy stosownego zarzutu, a co ważniejsze pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej za popełniony czyn.

Praktyka
Jak widać w świetle prawa niewiele teoretycznie da się zrobić, zanim stanie się coś poważnego, o ile nie jest to droga publiczna. Dlatego też, wiedząc że podobne problemy były w przeszłości w Srebrnej Górze, przepytałem też Marka Janikowskiego. I na miejscu rzeczywiście w pewnym momencie KTOŚ złośliwie układał przeszkody. Marek wraz z ekipą miał przypuszczenia, kto to robił i przekazał sprawę policji – ta zaś odwiedziła kandydata na sabotażystę. Pouczono go, jakie kary grożą, jeśli coś się rzeczywiście stanie – i stał się cud, wandalizm zniknął.
Przypadek? Nie sądzę.
Rada jest więc prosta – jeśli jesteście świadkami podobnej patologii, należy zacząć od sprzątnięcia przeszkód, by nikomu nie stała się krzywda. Jeśli są uzasadnione podejrzenia, kto to zrobił – tak, także widzieliśmy filmik z Magurki Wilkowickiej, który doskonale pozwala zidentyfikować pana, który nie cierpi Borówy i pobliskich ścieżek – warto to zgłosić. Zanik kolejna pułapka będzie skuteczna.
A generalnie warto próbować rozmawiać i tłumaczyć, że las to wspólne dobro itd. O dziwo to czasami działa z domorosłymi szeryfami. W innym przypadku np. warto na terenach prywatnych zmienić przebieg trasy, szkoda życia na walkę, jeśli ktoś jest niereformowalny. Bo czy ścieżki szkodzą w uprawie lasu? Niespecjalnie, także te nielegalne – i to widać także w tych miejscach, tamże tam gdzie MTB ma „pobyt tolerowany” (pozdrawiamy okolice Zakopanego). Da się współegzystować.
I legalizować, jeśli to tylko możliwe i są do tego chęci. To przyszłościowo ułatwia życie wszystkim – o tym też wkrótce będzie poradnik.
Zdjęcia pochodzą z grupy na FB Jazdki Enduro MTB Ślęża / Radunia i oficjalnej strony BigFoot Works Bikepark
Kilka słów komentarza odnośnie do fragmentu „W przytoczonym akcie prawnym istnieje możliwość pociągnięcia sprawcy do odpowiedzialności jedynie z trybie „post factum”, czy dopiero po dokonaniu czynu. „
Art. 160 par. 1 KK brzmi:
„Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”
W żadnym wypadku z treści tego przepisu nie wynika, że musi zaistnieć określone zdarzenie w rodzaju „utraty życia” albo „uszczerbku na zdrowiu” żeby można było osobę, która w sposób umyślny (czyli z zamiarem wyrządzenia szkody) umieszcza przeszkody na ścieżce rowerowej pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Nie chcę tu wchodzić w dywagacje na temat pojęcia „zamiaru” (prawnicza pisanina), ale tytułem przykładu: w sytuacji gdy ktoś umieszcza na drodze po której jeżdżą samochody przeszkodę mogącą spowodować tragiczny w skutkach wypadek – czy w tym przypadku nasza kochana Policja również będzie czekać aż nieszczęście się wydarzy, czy może raczej podejmie działania które do niej należą niezwłocznie po zdarzeniu? I nie będzie tu moim zdaniem mieć znaczenia czy droga jest publiczna, czy nie. Inny przykład: ostatnie wydarzenia z okresu Halloween i cukierkami w których ukryty były ostre przedmioty. Czy w tym przypadku Policja też czekała aż zgłosił się ktoś pokrzywdzony wskutek spożycia danego cukierka?
Reasumując, nie zgadzam się z cytowanym stanowiskiem Policji. W żadnym wypadku treść powołanego przepisu nie wskazuje na to konieczność wystąpienia określonego w tym przepisie zdarzenia. Wystarczy sama możliwość.
Trochę się rozpisałem, ale mam uczulenie na interpretację prawa w wydaniu Policji. 🙂
Dzięki za komentarz! Nie mamy prawnika w redakcji, więc i ostrożność w formułowaniu, specjalnie po to zwróciliśmy się do rzecznika.
Znacznie częstszym scenariuszem działania wydaje się jednak ten z końca artykułu, tj. delikatna zmiana przebiegu (to raczej w przypadku niezgodności z lokalnymi „leśnymi służbami”), albo konsekwentne usuwanie przeszkód (w końcu riderów jest więcej, a szkodnik zazwyczaj jeden, choć uparty).
Przerabiane w Beskidzie Małym, gdzie lasy są często również prywatne. Z niektórymi można się „dogadać”, ale większość do jednego worka wrzuca zniszczenia po quadach i crossach. Co do „okolic Zakopanego” to doświadczenie sprzed 3 tygodni: spoooorych rozmiarów przeszkody (pnie drzew ze zwózki, około 7m) pozostawione w poprzek na Mietle – to nie był przypadek, a działanie lokalesa, który może mieć dość „jazdy po jego”. Osobiście w poprzednim sezonie zimowym (ale śnieg był topniejący, a na polanie nie było go w ogóle) widziałem z przerażeniem z kumplami, jak na polane u góry wjechały 4 pojazdy 4×4 i „kręciły bączki”, wyrywając darń i praktycznie niszcząc łąkę w kilkadziesiąt sekund. Jak po czymś takim będzie zachowywał się właściciel w stosunku do kogokolwiek przekraczającego jego teren?
Temat nigdy nie był łatwy i ma miejsce u nas, w innych miejscach w Europie i za oceanem (znajomi z tamtych terenów i internet potwierdzają).
Reasumując więc, artykuł słusznie wskazuje na fakt, że sprawa powinna być traktowana poważnie, ale rzeczywistość takiego procederu często jest bardziej skomplikowana, a rozwiązania nie tak łatwe, jak w małych społecznościach, gdzie jednak istnieje również garstka ludzi, którzy dodatkowo mogą wpłynąć na postawy innych bo czerpią z tego zyski i potrafią pokazać innym, że to ma sens (vide dawne kwestie na Srebrnej Górze).
Dzięki za głos rozsądku – i z doświadczeniem praktycznym!