Home Testy Rowery Test S-Works Stumpjumper 15

Test S-Works Stumpjumper 15

0
29

Niewiele rowerów MTB może pochwalić się równie długą historią co Stumpjumper. W sumie to żaden poza nim, bo to pieszczotliwie nazywany „Stumpi” był pierwszym seryjnym „góralem”, jaki powstał i to aż 43 lata temu. I choć poza nazwą najnowsza wersja niewiele przypomina tę pierwotną, nadal wyznacza kierunek rozwoju. Tylko co to oznacza konkretnie? Do naszego testu trafiła najwyższa wersja 15 już generacji czyli S-Works. Oto podsumowanie kilku tygodni spędzonych razem.

Co się zmieniło?

Wszystko i niewiele, zależy jak patrzeć! Zdecydowanie jednak prościej będzie porównywać go do poprzedniej generacji, ostatniej, jaka była dostępna w dwóch „smakach” – standardowej i EVO. W imię uproszczenia kolekcji – i życia użytkowników – kiedy podjęto pracę nad jego następcą, zaplanowano tylko jeden wariant. Czyżby dlatego, że w tzw. międzyczasie pojawił się też najnowszy Epic 8 Evo, wypełniający lukę po mniejszym bracie? Przesuwanie suwaków i rozstrzyganie, z którego źródła czerpano obficiej nie do końca ma sens o tyle, że dostajemy jednak jednocześnie rower, który za sprawą tłumika mocno różni się od poprzednika. Najprościej będzie stwierdzić, że Stumjumper 15 to zbiór tych cech, które uznano w poprzedniku za najlepsze. Nic więc dziwnego, że ma podobnie 145 mm skoku z tyłu (Evo miał 150 mm) oraz 150 lub 160 mm z przodu.

Wiadomo jednocześnie, że firmy zawsze podkreślają, że nowy model jest lepszy od poprzedniego. A weryfikacja następuje w terenie. W ciągu kilku tygodni jazdy mogłem się przekonać, jak nowy rower jeździ. Korzystając przy tym i z własnej siły mięśni, jak i podwózki, by komfortowo sprawdzić go wielokrotnie na zjazdach. Bo Stumpjumper 15 ma nadal być rowerem ścieżkowym, ale jednocześnie zjeżdżać jak enduro.

Dżin z butelki czyli poznajcie Genie!

Najważniejszy element nowego roweru to specjalny tłumik Fox Genie, który został stworzony przez własny dział Specializeda Ride Dynamics, a wyprodukowany przez Foxa. Ma za zadanie wyeliminować wady tłumików powietrznych, czyli przede wszystkim progresywną charakterystykę, dlatego sięgnięto po konstrukcję z dwoma komorami powietrznymi. To co widzicie na zewnątrz to wielka puszka, która pozwala kontrolować pierwsze 70% ugięcia, w środku znajduje mniejsza, odpowiedzialna za pozostałe, końcowe 30%. Wykorzystano przy tym właściwości powietrza jako medium ściskanego, duża puszka oznacza wysoką czułość, mniejsza zaplanowaną progresję. Najłatwiej będzie zrozumieć działanie całości widząc przekrój techniczny poniżej.

W miarę ściskania amortyzatora najpierw mamy do dyspozycji całą puszkę (czyli outer air chamber i inner air chamber działają jak jeden duży zbiornik), tłok popycha pierścień (Genie band), który zakrywa otwory łączące puszki (Genie air ports), tym samym jej objętość się zmniejsza. Proste? W sumie owszem, bo poza dodaniem „dżina” tłumik to prawie normalny tłumik Foxa, z całym zakresem regulacji. Mamy więc i ustawiane tłumienie powrotu, i dźwignię utwardzenia (FIRM, to nie blokada), plus ustawienie kompresji w trzech pozycjach.

I teraz najlepsze – można modyfikować wielkość pierścienia Genie, jak i wielkość mniejszej puszki, po prostu dodając/odejmując przekładki, zwane też tokenami. Tym samym dodatkowo można też regulować charakterystykę pracy samego tłumika. Te w pierścieniu wpływają na czułość całości przy ugięciu skoku, te w samym tłumiku pomagają kształtować progresję na jego końcu, funkcjonując mniej więcej jak hydrauliczny bottom out (ogranicznik dobicia). Spec twierdzi, że to lepsze niż to drugie rozwiązanie, bo tamto jest zależne od prędkości pracy, tu nie.

Całość nazwano Pneumatic Spring Assist, w skrócie PSA – czyli pneumatyczne wsparcie sprężyny. Co znów powoduje skojarzenia z innymi podobnymi rozwiązaniami, typu DRCV Foxa używane w Trekach. Bo tam także były dwie komory powietrzne. Scott ma u siebie również tłumiki NUDE, ale o innej zasadzie działania, choć podobny na pierwszy rzut oka – tam druga komora służy do zmiany skoku i charakterystyki pracy. Specialized opatentował PSA, wspomina też, że Genie pasuje do Levo SL, a patent obejmuje i widelce przednie. Czyżby coś w ten sposób sugerowano, że nadejdzie w przeszłości?

A jeśli boicie się podobnych, specjalnych tylko dla jednego roweru rozwiązań? Nie szkodzi – zmodyfikowana kinematyka zawieszenia ma działać także ze standardowymi tłumikami. Ba, także z wersją ze sprężyną stalową. Taka też jest zresztą w ofercie, bo jedna z wersji ma zawieszenie Ohlinsa, w parce z widelcem o ugięciu 160 mm z przodu. Ta zmiana to jeszcze bardziej linearna charakterystyka kinematyki, na wzór Levo SL, gdzie się sprawdziła. Ma też oczywiście współgrać z tłumikiem Genie.

Rozmiary i geometria Stumpjumper 15

Pod względem geometrycznym nowy rower wzorowany jest na poprzednim Evo, wymiary przeniesiono praktycznie bez zmian. Co jest wyłącznie dobrą wiadomością. Ku mojej radości firmy po szaleństwie sprzed kilku lat wydłużania rowerów powróciły do normalnych rozmiarów i proporcji, to samo dotyczy i Stumpiego 15.

Oznacza to między innymi Reach na poziomie 450 w rozmiarze S3, który odpowiada M. Odpowiednio też są dobrane wielkości we wszystkich sześciu dostępnych od S1 do S6. W najmniejszych rozmiarach S1 i S2 mamy koła mulet, w pozostałych obydwa mają po 29 cali. Dzięki linkom zawieszenia, które można dokupić, każda rama może mieć jednak z tyłu koło 27,5 cala – jeśli tylko ktoś ma na to ochotę. Proporcjonalnie wraz z rozmiarem ramy rośnie też długość tyłu.

Specjalne miski sterów pozwalają też na zmianę kąta widelca o +/-1 stopień z seryjnych 64,5 stopnia. Flipchip w tylnych widełkach pozwala na obniżenie środka suportu o 7 mm, przy okazji wypłaszcza kąt widelca. Z możliwymi więc kombinacjami z wielkością kół i modyfikacjami geometrii dostajemy bardzo uniwersalny pakiet.

Największa różnica w konstrukcji ramy sprowadza się do faktu, że mieszczą się sztyce teleskopowe o większym skoku jak do tej pory. Seryjnie w S3 jest to aż 170 mm w S-Worksie, gdzie użyto Reverba AXS (w Pro ma… 185 mm dzięki sztycy BikeYoke Reviwe Max).

Specyfikacja testówki i inne warianty

Jak przystało na topową wersję nasz S-Works był wyposażony we wszystko co najlepsze. Ale w kolekcji dostępne są też warianty tańsze niż 62000 złotych, które trzeba za niego zapłacić. Cała seria zaczyna się od wersji aluminiowych, podstawowy model kosztuje zwany po prostu Alloy kosztuje 15500 zł i jako jedyny nie ma tłumika Genie. Na pokładzie za to znajdziemy Shimano Deore 1×12 i widelec Psylo RockShoxa. Comp Alloy za 21400 zł to już zawieszenie premium z Genie z Foxem 36 Performance z przodu i napędem Shimano SLX. Stumpjumper 15 za 29600 zł to ostatni model aluminiowy i pierwsze ze stalową sprężyną z tyłu i zawieszeniem Factory Foxa. Fox 38 ma tu z przodu 160 mm skoku. Powyżej dostajemy już ramy carbonowe, ceny startują od 31000 zł za wariant Comp, powyżej „zwykłego” S-Worksa 15 jest jeszcze wariant LTD na sprężynach, w cenie 69100 zł. W tym ostatnim przypadku mamy też jednak m.in. automatykę zawieszenia Fox Live Valve NEO i nową sztycę bezprzewodową FOXa.

Nie zmienia to faktu, że nasza testówka nie ma się czego wstydzić, bo jej wyposażenie to grupa XX/XX SL, z zębatką 32 z z przodu. W rozmiarze S3 korby mają 165 mm długości, one także zmieniają się proporcjonalnie, w zależności od rozmiaru ramy.

Tłumikowi Genie z tyłu towarzyszy z przodu FOX FLOAT 36 Factory, z tłumikiem GRIP X2. Ma standardowo 150 mm skoku, tylko w S1 zredukowano go do 140 mm.

Chyba najbardziej zaskakujący element całego wyposażenia to najnowsze i potężne hamulce Maven Ultimate Srama, z tarczami 200 mm z przodu i z tyłu. Oczywiście mają nie tylko potężne zaciski, ale i po cztery tłoczki w środku.

W rowerze znalazła się też najnowsza wersja kół Specializeda, z karbonowym obręczami, czyli Roval Traverse SL II, z piastami DT Swiss 240. Nowe obręcze są zdecydowanie niższe, ale mają grubsze ścianki, by lepiej znosić uderzenia. Specialized podaje, że ważą tylko 1795 gramów para. Koła obuto w parę gum Specialized Butcher (1045 g) i Eliminator (998 g), we wzmacnianej specyfikacji GRID Trail.

Obok obowiązkowego obecnie schowka w ramie – dostępny jest we wszystkich wersjach, także aluminiowych – mamy i efektowne zabezpieczenia w stylu osłony zawiasów na wahaczu, gdzie może dostawać się błoto, jak i zgrabny przybornik pod przykrywką w mostku.

Szlachetność wersji podkreśla też siodło drukowane 3D Power Pro Mirror, jak i fakt, że tylko w S-Worksie mamy łącznik wahacza wykonany z karbonu FACT 11m, tak jak reszta ramy. Te i inne zabiegi sprawiają, że kompletny rower, bez pedałów, w rozmiarze S, waży tylko 13,10 kilograma – tyle wyszło na naszej redakcyjnej wadze.

Ustawienia i tuning

Rower przy moim wzroście 169 cm i wysokości w siodle 68 cm był dobrany idealnie. Wartość Reach, określająca długość roweru, wynosząca 450 mm, to akurat przeciętna obecnie dla tej kategorii rowerów, gdzieś po środku tego, co stosują firmy dla rozmiarów średnich. Także kąty nie odbiegają od najczęściej stosowanych, więc nic dziwnego, że na rowerze natychmiast poczułem się dobrze – pod tym względem nie odbiegał od kilku rowerów, na których w tym sezonie jeździłem.

Specialized postarał się też, żeby ustawienie zawieszenia nie było skomplikowane, dotyczy to w szczególności tłumika – jedyne, co trzeba zrobić, to dobrać SAG, który ma wynosić 30%. W moim przypadku wystartowałem z 170 PSI. Potem dobieramy tłumienie powrotu i mamy niezły punkt wyjścia. Z przodu podobnie, 80 PSI i skręcone do połowy tłumienie powrotu. Tak zwykle zaczynam.

Ciśnienie w oponach także dobrałem jak lubię – 21 PSI przód i 23 PSI tył. W testówce wkładek nie było i tego nie zmieniałem.

Wrażenia z jazdy

Rower testowałem w różnych warunkach, od dzikich ścieżek pod Szklarską Porębą, gdzie kręciliśmy też film, przez Trasy Enduro Srebrna Góra, po singielki w Lasku Osobowickim, gdzie robiliśmy finalne foto. Po pierwszych jazdach zmieniłem dwie rzeczy: 1. wysokość kokpitu, obniżając go, bo generalnie przód jest wysoki. 2. ustawienia tłumienia widelca, zmniejszając je, bo nie byłem zadowolony z tempa jego pracy – rower tańczył na przeszkodach. Zmniejszyłem też ciśnienie do 75 PSI, bo wówczas lepiej wykorzystywałem skok, którego z tyłu zawsze jest pod dostatkiem.

Specialized, wykorzystując rejestrację danych do pomiaru różnicy prędkości między przednimi i tylnymi kołami, podaje że Genie oferuje „57% redukcję czasu utraty przyczepności” w porównaniu do standardowego amortyzatora powietrznego. Za benchmark uznaje tu też poprzednią generację Stumpjumpera. Stwierdza również, że chociaż nowy Stumpjumper ma o 25 mm mniejszy skok niż Enduro, to „dorównuje (tamtemu) ilością i jakością skoku w zakresie największych uderzeń”. Tak jak wspominałem, te dane trudno zweryfikować.

Ale… potwierdzam, że bez obaw atakowałem okoliczne dropy, lądując niczym na poduszce. Trudno jednak porównać to z liczbami podawanymi przez Speca, bo tył, mocniej obciążany, zwykle działa lepiej niż przód i łatwiej go ustawić. Faktem jest, że już w seryjnym ustawieniu ma się wrażenie jakby tłumik „pływał”, tak łatwo porusza się w obydwie strony, stale pozostając w ruchu. A dobicie? Tu Spec nie przesadził, pomimo tego, że gumka na tłumiku dochodziła do końca, nie udało mi się go złożyć! A trasy starych OS’ów enduro na Złotym Widoku w Szklarskiej mają potencjał by zmasakrować każdy sprzęt. Podobnie nie wybaczają szybkie progi na trasie A w Srebrnej, zdolne obnażyć każdą słabość sprzętu.

Rower nie jest także za twardy sam w sobie, podejrzewam, że duża w tym rola nowej generacji kół, które nie są brutalnie sztywne, za to odczuwalnie lekkie. Nic więc dziwnego, że przy niskiej masie całości także podjeżdżanie jest tu przyjemne i możliwe. Przyznam, że ustawiałem przy tym tłumik w pozycji FIRM, lekko utwardzonej. Pozycja na podjeździe jest wyprostowana, a sama rama krótka, więc wystarczy pedałować, by przemieszczać się pod górę – tu kłania się stromy kąt podsiodłowy.

Seryjne wyprzedzenie kąta widelca jest na tyle uniwersalne, że nie czułem potrzeby eksperymentów. Tu także strome ścianki nie są problemem – choć ewentualność pozostawienia kierownicy wyżej może w tej sytuacji kusić. Ale uwaga – ten kąt w połączeniu z pozostałymi wymiarami roweru i krótkimi korbami oznacza, że rower zdecydowanie nie jest ospały. Jeśli więc lubicie rowery leniwe, które same jadą na wprost – to nie ten! W sumie Specowi udała się kwadratura koła – jest zwrotny jak trailówka z mniejszym skokiem, ale sam skok robi wrażenie jakby było go więcej, niczym w enduro. Czyli jednak coś w tych podawanych liczbach jest.

Osobiście nie wiem tylko po co Spec zamontował w tym rowerze Maveny i tarcze 200 mm. To takie kotwice, że trzeba bardzo uważać, by nie blokował stale koła przy byle dotknięciu klamki!

Podsumowanie

Specialized udowadnia, że trzyma rękę na pulsie, sprytnie dopracowując wcześniej dostępne rozwiązania. Drobne zmiany potrafią zrobić różnicę tam, gdzie jest to ważne. Generacja 15 Stumpjumera usuwa konieczność istnienia różnych wersji tego kultowego modelu, bo innowacyjny tłumik sprawia, że można ustawić go w bardzo różny sposób, od sprawnie podjeżdżającej zjazdówki po niemal rower zjazdowy. Ba, chętni mogą też bawić się w zmianę tłumików i wielkości koła z tyłu!

To zdecydowanie najbardziej wszechstronny, a tym samym najlepszy ze Stumpjumperów dostępnych do tej pory, godny dziedzic długiej tradycji. W wersji S-Works ze względu na wysoką cenę niestety dostępny tylko dla nielicznych.

Info i pełna specyfikacja: https://www.specialized.com/pl/pl/s-works-stumpjumper-15

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »