Jak mówi stare rowerowe przysłowie: zima się kończy, będziesz mieć wydatki – serwis amora i nowe gatki. Machina serwisowa ruszyła, nowe ogumienie by się przydało naszym brykom, a i my nie pogardzimy nowymi lakierkami na niedzielny coffee ride. Sky is the limit, jak to mówią, a potrzeby kolarzy są niczym nieograniczone. Wróć, są, resztkami zdrowego rozsądku i zasobnością portfela.
Makaron to jeden najpopularniejszych produktów spożywanych przez kolarzy zarówno przed, jak i po treningu. Mam więc dzisiaj dla was przepis na makaron typu wspomnienie z dzieciństwa, ale lepiej zbilansowany. No i taki, który pozwoli się najeść i nie zrezygnować z nowej owijki, bo nie namawiam do wydawania kroci na nowalijki. Nie czuję, że rymuję dzisiaj, wybaczcie. Do brzegu – makaron z tanich składników, zbilansowany, pożywny. Z niedocenianą kapustą. Idealny na koniec zimy, w oczekiwaniu na świeże warzywa. Zdecydowanie polecam po treningu, nie przed. Chyba, że będziecie zamykać peleton albo potrzebujecie KERS.
Składniki:
· 1 spora cebula
· 2 soczyste, słodkie, twarde jabłka (Ligol będzie super, są w sklepie na L i B)
· łyżka oleju o neutralnym smaku, rzepakowy będzie ok
· 3 liście laurowe
· 10 ziarenek czarnego pieprzu (albo i więcej)
· 3 ziarna ziela angielskiego
· sól i pieprz mielony so smaku
· 2 łyżki sosu albo octu balsamicznego
· 1 łyżka syropu klonowego albo innego słodzidła (albo więcej, do smaku, zależy od kwaśności kapuchy i jabłka)
· łyżka sos sojowy (umami), sól i czarny mielony pieprz do smaku
· 300 g kiszonej kapusty
· 300 g białej kapusty
· pieczarki i/lub suszone grzyby (namoczone wcześniej, wodę z grzybów zostawiamy!)
· 2 szklanki wody
· półtorej szklanki ugotowanej zielonej soczewicy
· 400 g makaronu do łazanek (ugotowanego gotujemy bardzo al dente – dojdzie w gorącej kapuście)
W garnku rozgrzewamy olej i podsmażamy posiekaną cebulę i pieczarki i/lub namoczone grzyby. Jabłko ścieramy na grubych oczkach tarki, dorzucamy do gara razem z przyprawami i jeszcze krótko smażymy. Dodajemy posiekane oba rodzaje kapuchy, wlewamy wodę z namaczania grzybów albo samą wodę. Ile? Tyle, żeby to się ładnie dusiło. A dusimy bez przykrywki, do czasu, aż płyn odparuje. Dokładamy ugotowaną soczewicę, doprawiamy solą, pieprzem, słodzidłem, sosem sojowym i chwilę jeszcze razem podgrzewamy. Dorzucamy makaron, sprawdzamy raz jeszcze kompozycję smakową i pożeramy. Najlepszy jest odgrzewany następnego dnia.
Uwaga! Soczewica musi być ugotowana całkowicie przed dodaniem do kapusty. W kwasie z kapusty już nie zmięknie.

Turboskrzat
Czyli Anka Lewandowska. Osoba absolutnie zakochana w górach. Nie rzuciła korpo, ale przeprowadziła się w Beskidy. Średnio co dwa tygodnie zastanawia się czy woli szosę czy mtb, a co pół roku czy to kolarstwo czy jednak narciarstwo to miłość życia. Bieganie już porzuciła, wspinaczką wypełnia pustą przestrzeń. Dzień bez czekolady to dla niej dzień stracony.