Home Miejscówki Rowerowe Olbrzymy miejscówka przyjazna dzieciom?

Rowerowe Olbrzymy miejscówka przyjazna dzieciom?

0
867

Na pewno to znacie. Chyba każdy rodzic, który ma fioła na punkcie rowerów, chciałby by jego dzieci także tę pasję podzielały. I wkrótce potem, jak w ogóle zaczną jeździć, zaczyna kombinować, gdzie by tu je zabrać. Z bardzo różnym powodzeniem zresztą. W ramach eksperymentów zrobiłem już kilka takich wypraw. Czas na pewne wnioski. Tym razem pacjentami była dwójka 7 i 10 lat, a plac zabaw stanowiły Rowerowe Olbrzymy.

Na Rowerowych Olbrzymach byliśmy i to kilkukrotnie, już wcześniej. I generalnie rzecz ujmując lubimy i polecamy – link widziecie powyżej. Uprzedzając pytanie – czy warto zabrać dzieci w podobnym wieku akurat w to miejsce? Niekoniecznie! I właściwie w tym miejscu można byłoby skończyć ten tekst, gdyby nie kilka uwag na marginesie. Wypady – bo były w sumie dwa – skończyły się mimo wszystko sukcesem, bo jednak brałem pod uwagę możliwości młodzieży. Tym niemniej Rowerowe Olbrzymy nie nadają się najlepiej na podobne eksperymenty ponieważ:

Brak centrum informacyjnego / centralnego przystanku

Przy okazji wizyty z dziećmi jeszcze bardziej wyraźne stają się wszystkie cechy charakterystyczne tego miejsca, które z punktu widzenia mieszanej ekipy stanowią wadę. Najpoważniejszą jest brak Centrum Informacyjnego, takiego jak na Rychlebach czy Singltreku. Mówiąc wprost – miejsca, gdzie wygodnie można zacząć i skończyć trasę, postawić samochód i ewentualnie odpocząć. Albo w ogóle się nie ruszać, po to, by zjeść frytki z ketchupem. Tu coś takiego zwyczajnie nie istnieje, trzeba zjechać z tras – powrót tego dnia „na szlak” tym samym staje się nierealny. Teoretycznie coś podobnego istnieje pod Chojnikiem – Transgraniczne Centrum Turystyki Aktywnej – ale średnio nadaje się ono jako punkt wypadowy na rower z dziećmi, bo do tras jest ekstremalnie pod górę.

Podjazdówka w okolicach trasy Licho / Zachełmie

Stopień trudności tras

Pasmo Rowerowe Olbrzymy dzieli się z grubsza na dwie części – zachodnią i wschodnią. Zachodnia, koło Michałowic i Piechowic to duże przewyższenia, w górę i w dół i trudne trasy. Dla dzieci się nie nadaje. W rachubę wchodzi więc tylko część wschodnia, nazwijmy ją od Borowic do Przesieki. Tu królują trasy ścieżkowo-szutrowe oraz łączniki między nimi. I tu zacząłem badanie tematu. I od razu zgrzyt – brak wspomnianego centrum sprawia, że na miejsce startu, a pierwsza ścieżka to Poświst, trzeba dojechać samochodem. Start jest „nigdzie”, z asfaltowej drogi. Idea, że trasy stanowią pętle, jest sama w sobie dobra, bo można dokładać kolejne odcinki w razie potrzeby, ale nie sprawdza się, gdy jedzie się z dziećmi. Plan był taki, że Poświstem dojedziemy Błotnika, czyli teoretycznie ciągle lekko w dół, a następnie wylądujemy w Przesiece. I wówczas zastanowimy się jak wrócić – albo rowerami albo podwózką samochodem. Nie dojechaliśmy do Błotnika. Poświst to od razu średni poziom trudności, wymagający ciągłej uwagi. Jest wąsko, trzeba dużo pedałować, po kilku kilometrach walki dzieci były zwyczajnie zmęczone fizycznie. Zrobiliśmy więc tylko pół pętli, z powrotem do samochodu wracając asfaltem. W Paśmie Rowerowe Olbrzymy większość tras ma podobny charakter – nie ma wariantów jeszcze łatwiejszych niż Poświst, alternatywę stanowi jeżdżenie szutrami. A nie o to przecież chodzi.

Przeszkadzajki

„Za zakrętem jest fajny plac zabaw”, albo „pójdziemy na lody” to popularne wśród rodziców czy opiekunów marchewki, które pozwalają dotrzeć do celu. W przypadku Pasma jest to temat trudny, bo znakomita część tras jest poprowadzona nigdzie. To znaczy, precyzyjnie rzecz biorąc, są oczywiście w przepięknych górach i w lesie, ale w praktyce oznacza to tyle, że należy ze sobą wziąć zapas jedzenia i picia. Czegokolwiek, co utrzyma przy życiu młodych adeptów – parowki, paluszki, kto co lubi. Teoretycznie najłatwiej będzie o zakupy w okolicach Przesieki – najbliżej do kilku różnych ścieżek – ale miejscowe atrakcje typu Wodospad Podgórnej czy Ogród Japoński Siruwia (sam w sobie na pewno warty polecenia), są mało kompatybilne z rowerami. Albo utrudniony nimi dojazd, albo tłok w sezonie, albo Karkonoski Park Narodowy.

Bandy na Perunie
I inne atrakcje
Sama trasa naprawdę może się podobać
Trudno odmówić jej malowniczości

Alternatywa

Skoro dzieci nie dają rady podjeżdżać, albo trasy są dla nich za długie/za trudne (niepotrzebne skreślić), a rodzicie niekoniecznie chcą jeździć tylko po ścieżkach rowerowych, co pozostaje? Na drugą próbę wybrałem trasy koło Przesieki i Zachełmia, czyli Licho i Peruna, od razu zakładając, że po prostu zjedziemy do Sobieszowa, a z powrotem albo dzieci wyciągnę na lince, albo zostawię u znajomych (mam na szczęście takich) i wrócę po nie samochodem. Dojechaliśmy pod Hotel Chojnik, gdzie zostawiłem samochód. Stamtąd szlakiem turystycznym dojechaliśmy do fragmentów Licha, by przeskoczyć łącznikiem na Peruna. I to był strzał w dziesiątkę, choć momentami było stresująco, bo z nieznanych powodów łącznik jest oznakowany, ale ma nieprzygotowaną nawierzchnię. Tzn. powody są znane – nie było zapewne na to pieniędzy. Faktem jest, że jest dużo trudniejszy niż reszta. Sam Perun to dla dzieci, które już coś tam potrafią jeździć, czysta poezja. Ma głównie gładką nawierzchnię i przyjazne zakręty. A całość kończy się w Sobieszowie na parkingu, obok placu zabaw. Jeśli więc mam coś polecić na początek, to właśnie ten wariant – z drobnym zastrzeżeniem, że ktoś musi wrócić po samochód! Ja wyciągnąłem dzieci elektrykiem dookoła na lince.

Podobnie jak dojazdówce z tyłu Zamku Chojnik
Tu bez względu na wiek trudno się nie zachwycać

CDN

Z dziećmi sprawdzam różne miejsca, więc ciąg dalszy miejscówek, tych polecanych i tych mniej nastąpi. Jeśli macie swoje typy piszcie, podamy dalej!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »