Czy z daleka widać lepiej? Być może. Faktem jest, że regularne, choć nie rekordowo częste, wizyty w Bielsku-Białej natchnęły mnie do napisania tego tekstu. A może był to widok wielkiej wywrotki w lesie?
Nie bywam w tym sezonie w BB co drugi weekend, jak to drzewiej bywało, ale za to regularnie odwiedzam od początku istnienia Enduro Trails, a nawet wcześniej. Jeżdżę też do wszystkich po kolei polskich miejscówek, tych mniej i bardziej legalnych, zakładając, że zobaczenie, opisanie i promocja są wskazane. Mogę więc powiedzieć, że widzę szerzej, bo nie tylko jedno miejsce, ale rozwój wielu. I wiadomo, różnie z tym bywa. Singletrack Glacensis to przykład sukcesu, inne miejsca różnie. Nie wiadomo jeszcze, w którą stronę pójdą. Jeśli nic się nie wydarzy, ścieżki zarosną trawą (sprawdźcie koniecznie Kaczawskie Single Tracki, które nie grzeszą popularnością). Z zainteresowaniem (w ramach własnej bańki facebookowej) śledzę też posty na temat tego, co się na ścieżkach dzieje. Dlatego trafiłem na wpis Alka Styrny poświęcony ścieżce rekreacyjnej, która powstaje w BB, a prowadzić będzie na Kozią. Ścieżka wygląda mniej więcej tak…

Pod postem wywiązała się żywa dyskusja, jest też oficjalna odpowiedź UM w BB, mówiąca o tym, że 2,4 mln złotych nie dotyczy tylko samej betonowej ścieżki, ale ogólnie rewitalizacji dawnego toru saneczkowego. W sumie jest nadzieja, że z tej dyskusji wyniknie coś konstruktywnego. Szkoda, że już po wydaniu pieniędzy, które poszły w beton. Ze swojej strony mam parę uwag na marginesie, ciekaw jestem, co o tym sądzicie?
Lejąc beton
2,4 mln złotych przeznaczono na rewitalizację okolic miejsca, które i tak jest popularne. Ruiny dawnego toru saneczkowego są wątpliwą atrakcją turystyczną, nikt mi nie wmówi, że lejąc beton, chroni się przyrodę i jej okazy. Na Kozią bez problemu można było wjechać, wejść szutrem. To prawda, dzięki temu stanie się bardziej dostępna dla matek z dziećmi i osób niepełnosprawnych. Pytanie tylko, ile osób rzeczywiście będzie chciało tam dojść betonem? Tuż obok są Błonia z o wiele ciekawszą ofertą dla dzieci. Parę kilometrów obok Szyndzielnia z kolejką i lepszym widokiem itd. Czy to rozkręci ruch turystyczny? Nie. Czy miejscowi będą z tego masowo korzystali? Także nie. Typowi turyści górscy do BB nie przyjeżdżają i nie przyjadą, bo po co?
Enduro Trails
Jednocześnie miasto przeznaczyło w tym sezonie 170 tys. złotych na utrzymanie ścieżek Enduro Trails, których nie wydało z powodu rywalizacji między chętnymi do ich utrzymywania. Suma w porównaniu z ponad 2 mln żadna. Enduro Trails to magnes, który przyciąga do BB tysiące ludzi, trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć. Parkingi pękające w szwach, ludzie, po których widać, że są po raz pierwszy na rowerze – ochraniacze piłkarskie, dresy itd. (super, że chcą i kupują za własne pieniądze rzeczy przeznaczone do rowerowania, jak im się podoba), pęczniejąca liczba biznesów okołorowerowych itd.
Jasne, że władze miasta chcą dbać o wszystkich mieszkańców, chwała im za to, ale nie mogę się nadziwić, że nie widzą, kto napędza ruch turystyczny. Pamiętacie okolice Błoni 5-7 lat temu? Ja tak. Tak, jak widzę, w jakim tempie zmienia się kolej na Szyndzielnię, gdzie w końcu są po dwa mocowania na rowery na każdym wagoniku. Dlaczego dopiero teraz? I dlaczego obsługa nie jest zainteresowana pomocą przy wieszaniu rowerów, jak to się dzieje w ośrodkach prywatnych? Dlatego, że w spółce miejskiej pieniądze po prostu są, bez względu na zaangażowanie w pracę?
Bielsko-Biała to nie wyspa…
Kilka lat temu, gdy zbliżał się słoneczny weekend, jechało się na Rychleby, Enduro Trails albo do Srebrnej. Miejsca do wyboru były trzy, jeśli oczekiwało się czegoś w rodzaju infrastruktury, czyli centrum ścieżkowego. Obecnie wybór jest zdecydowanie większy, co widać również po frekwencji. Ludzi wszędzie jest mniej, nawet jeśli w sumie zaczęło ich jeździć więcej. Za to jadą tam, gdzie uważają, że warto jechać. Stąd popularność nowych miejscówek, jak Dolni Morawa, stąd i ciekawe inwestycje w stare, jak Rychleby. Na tym tle wpompowanie 2 milionów złotych w betonową ścieżkę w lesie (ok, z przyległościami) wydaje się słabe.

Nie jest winą dwóch firm, że chciały wygrać przetarg i w efekcie na utrzymanie ścieżek w BB kasy nie ma wcale. Pomysł, że utrzymają je dobrowolne składki nie ma szans. Kłaniają się Rychleby, gdzie także widać, że ludzie przestali kupować opaski, które miały je utrzymywać. Kiedyś wisiały na każdym rowerze, teraz może na co dziesiątym. Najwyraźniej odwiedzający wychodzą z założenia, że skoro płacą za noclegi i wyżywienie, a robią to masowo, zostawiają pieniądze. W Cernej Vodzie jest podobnie, cała okolica odżyła.
W BB powinien powstać długofalowy plan, który pokazałby, że miasto wykorzysta potencjał tkwiący w turystyce rowerowej. I tej masowej, i zaawansowanej. Z ofertą dla różnego typu rowerzystów. Rychleby są niezłym przykładem. Ścieżki na każdym poziomie zaawansowania, włącznie z bardzo trudnymi. Dlaczego nie ma takich w BB, przynajmniej oficjalnie? Jeszcze rok temu rekordowe kolejki ustawiały się na Szyndzielnię, w 2021 już na Dolnej Moravie. Przypadek? Nie sądzę. Miejscówki muszą żyć, żeby się rozwijać, a tu bez pieniędzy się nie da.
Podkreślam raz jeszcze, betonowa ścieżka może być fajna i potrzebna. Chciałbym, żeby jednocześnie jej budowa nie przywodziła na myśl pierwszego skojarzenia, że ktoś znajomy ma firmę budowlaną i fajnie było przygarnąć pieniądze z UE, bo akurat udało się stworzyć zgrabny projekt do sfinansowania ze środków unijnych. Bez długofalowego myślenia może się okazać, że ludzie pojadą na rower gdzie indziej. A my mieliśmy już rowerowe mekki w Polsce, Myślenice czy Wierchomlę.
