Home Miejscówki Ścieżki dla każdego Singletrack Glacensis

Ścieżki dla każdego Singletrack Glacensis

0
2206

 

I wtedy w myślach zobaczyłam nierealne, jak wtedy myślałam, obrazki idealnie przygotowanych i poprowadzonych tras z całą infrastrukturą w postaci punktów odpoczynku, miejsc noclegowych, restauracji, stacji naprawy rowerów. Jednym słowem rowerowy raj. Wyobraźnia szybko przegrała z rzeczywistością, wizja zniknęła, a Markowi odpowiedziałam, że jak nie zobaczę, to nie uwierzę: „Tym bardziej w naszym kraju taka realizacja nie może dojść do skutku”. Aż przekonałam się, że niemożliwe stało się możliwe. Po weekendzie spędzonym na Singletrack Glacensis żałuję, że do rozmowy z Markiem podeszłam kiedyś tak sceptycznie.

 

 

Od Srebrnej Góry do Międzylesia

 

Na Singletrack Glacensis spędziliśmy dwa dni. Objechaliśmy większą część odcinków zlokalizowanych w okolicy Stronia Śląskiego i Złotego Stoku. Niestety w wyniku problemów z rozpoczęciem sezonu (spowodowanych przez COVID19) część tras była jeszcze nieodświeżona i nieuprzątnięta po zimie, nie wszystko okazało się przejezdne. Odczuły to mocno nasze bicepsy, na których rowerowe koszulki opinają się teraz jakoś mocniej. Przenoszenie rowerów nad wiatrołomami skutecznie przyczyniło się do wyrobienia większej krzepy. Na szczęście sytuacja jest już opanowana i na wszystkich singlach można jeździć bez przeszkód. Pojawiające się ewentualnie utrudnienia opiekunowie i zarządcy tras błyskawicznie usuwają. Informacje o prowadzonych pracach i utrudnieniach szukajcie zawsze na FB w grupie Singletrack Glacensis. Przed wybraniem się na wycieczkę warto sprawdzić, czy nie pojawiły się tam jakieś ważne komunikaty.

 

Singletrack Glacensis liczył w momencie naszych wycieczek 140 km tras i ciągnie się od Srebrnej Góry przez Bardo, Złoty Stok, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Międzygórze, Jodłów aż do Międzylesia. Docelowo singletracki mają liczyć ponad 230 kilometrów, okrążać całą Ziemię Kłodzką i dawać możliwość aktywnego spędzenia kilku dni na rowerze. Przy okazji można zobaczyć atrakcyjne turystycznie obszary Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego, Gór Bystrzyckich i Orlickich, wiele rezerwatów przyrody, m.in Wodospad Wilczki, czy Jaskinię Niedźwiedzią. Ścieżki wijące się po zboczach gór i w gęstych lasach, widoki rozciągające się ze szczytów.  

 

 

Stronie Śląskie i Masyw Śnieżnika

 

Zapoznanie z Singletrack Glacensis rozpoczęliśmy od strony południowej, korzystając z bazy wypadowej w Stroniu Śląskim. Dach nad głową zapewnili nam gospodarze Ski&Bike House Ania i Łukasz. Jeśli planujecie pobyt w okolicy, polecamy. Bardzo fajne miejsce, z klimatem, na nocleg oraz nocne rowerzystów rozmowy przy ognisku. Można tam spotkać różne osobistości kolarskiego światka. Podczas naszego weekendu spotkaliśmy Bartka Miklera i Macieja Jeziorskiego.

 

W pierwszym dniu jazdy zafundowaliśmy sobie dość konkretną wycieczkę. Grzegorz opracował blisko sześćdziesięciokilometrową trasę, wykorzystując Trailforks, apkę, w której zaznaczone są wszystkie odcinki Singletrack Glacensis. Track z pierwszego dnia obejmował: Pętlę Stronie Śląskie, Pętlę Rudka, Pętlę Pod Śnieżnikiem, Pętlę Ostoja. Już na pierwszych kilometrach można było odczuć, że Singletrack Glacensis ma bardzo spokojny charakter. Na podjazdach trasy poprowadzone są łagodnymi, wijącymi się w górę serpentynami. Nachylenie jest tak delikatne, że ścieżka pozwala na samodzielne dozowanie intensywności jazdy. Można młynkować, można wjechać wszystko z blatu, pobijając przy okazji Stravowe rekordy. Nawierzchnia na większości odcinków jest utwardzona, ubita i przewidywalna. Nie ma kamieni i korzeni, które podnoszą stopień trudności. Na kilku odcinkach spotkaliśmy charakterystyczny dla singletrackowych tras żwirek, za którym specjalnie nie przepadamy, ponieważ powoduje bardzo szybką utratę przyczepności na zakrętach i często glebę. Dostaliśmy jednak informację, że na dniach żwirek zostanie rozdmuchany i jazda dzięki temu na powrót stanie się szybsza i bezpieczniejsza. Zjazdy na SG także są raczej spokojne.

 

 

Nie ma niespodzianek, nie jest stromo, brak ostrych zakrętów, trasa poprowadzona jest dość przewidywalnie, co nie znaczy, że nudno. Na niektórych fragmentach (np. Pętla Rudka) można złapać bardzo przyjemny flow, a gdy podkręcimy nieco prędkość, uda się nawet w paru miejscach oderwać oba koła od ziemi. Taki spokojny charakter ścieżek powoduje, że odnajdzie się na nich prawie każdy rowerzysta. Można zaryzykować też zabranie dzieci. Osoby początkujące, nie ryzykując, poznają charakter tras typu singletrack. Powoli wdrożą się w odpowiednie balansowanie rowerem, pompowanie, pokonywanie zakrętów. Bardziej doświadczeni z pewnością wykorzystają uformowanie terenu, by wycisnąć z linii trochę więcej. 

 

 

Pętelka enduro 

 

Szlaki singlowe są bardzo przyjemne, po jakimś czasie mogą jednak znużyć. Dla urozmaicenia wycieczki i z racji wielkiego głodu wysokich gór po izolacji do odcinków singletrackowych dorzuciliśmy więc jeszcze wjazd naturalnymi szlakami na Trójmorski Wierch (1145 m n.p.m.) i jazdę odcinkiem graniowym aż pod Mały Śnieżnik. Mimo iż wieża widokowa na szczycie Trójmorskiego jest zamknięta, piknik na skalnym trawniku tuż pod nią okazał się równie atrakcyjny. Kawa zaparzona w kawiarce i pita z Bolesławieckiej porcelany smakowała wybornie. A skąd w wysokich górach szczyt z morzem w nazwie? Nie, z wieży morza niestety nie da się zobaczyć. Szczyt jest za to jednym z sześciu miejsc w Europie i jedynym w Polsce, gdzie zbiegają się zlewiska trzech mórz. Na zachodnich zboczach ma swoje źródło Nysa Kłodzka w zlewisku Morza Bałtyckiego, z południowo-wschodniego zbocza spływa Lipkovský potok, dopływ Cichej Orlicy (czes. Tichá Orlice) w zlewisku Morza Północnego, a u stóp wschodniego zbocza znajduje się dolina Morawy w zlewisku Morza Czarnego.

 

W okolicach Masywu Śnieżnika znajduje się wiele przyjemnych szutrów i trudnych, technicznych szlaków. Daje to świetną możliwość połączenia rodzinnej wycieczki z dziećmi i wplecenia w nią trudniejszej pętelki o charakterze enduro dla bardziej zaawansowanych (mamy lub taty). Schronisko pod Śnieżnikiem w swojej ofercie ma mnóstwo pyszności, a piknik na polanie tuż obok, podczas gdy tata lub mama zrobią sobie małą rundkę na szczyt i z powrotem, pewnie spodoba się reszcie rodziny. 

 

Okolice Stronia Śląskiego oferują jeszcze jeden bonus. W niedalekiej okolicy znajduje się Bike Park Czarna Góra, który może być kolejną wariacją na temat tutejszych tras. Kursujący wyciąg pozwoli na chwilę odpoczynku po kilometrach wykręconych dzień wcześniej.

 

 

Złoty Stok i Bardo

 

Po 63 kilometrach zrobionych pierwszego dnia w drugim dniu jazdy postanowiliśmy wspomóc się rowerami elektrycznymi. Przy okazji chcieliśmy też zobaczyć, na ile kilometrów oraz metrów przewyższenia na tego typ trasie wystarczy nam baterii w rowerach. Ze Stronia udaliśmy się na północ w kierunku Złotego Stoku i Barda. Pokonaliśmy następujące odcinki: Pętla Orłowiec, Pętla Złota, Pętla Chwalisław, Pętla Kłodzka. 

 

Najbardziej chyba obawialiśmy się podjazdowej Pętli Orłowiec, która z Lądka-Zdroju prowadzi aż na Przełęcz Jaworową. Jak się okazało, obawy były zupełnie bezpodstawne. Singiel ponownie poprowadzono tak, by rowerzysta mógł decydować o intensywności i szybkości podjazdu. Wspomagani baterią elektryka zupełnie nie odczuwaliśmy kolejnych metrów łapanego przewyższenia. Na Przełęczy Jaworowej wskoczyliśmy na Pętlę Złotą, która zaprowadziła nas do Pętli Chwalisław. Ten fragment trasy jakoś nie przypadł nam do gustu. Sporo wiatrołomów i krajobraz przypominający o nieustannie prowadzonej tam wycince. Na szczęście złe wrażenie po Chwalisławie zostało wymazane z pamięci na Pętli Kłodzkiej. Singiel trawersujący zbocza zielone od listków młodych buków, widoki na Góry Stołowe, a dla wprawnego oka i ośnieżony szczyt Śnieżki. Pętla Kłodzka okazała się zdecydowanie jednym z naszych faworytów Singletrack Glacensis, jeśli chodzi o przyjemność z jazdy, płynność odcinka i widoki.

 

Niestety, wszystko co dobre… Na Przełęczy Łaszczowej zauważyliśmy, że baterii w elektrykach dziwnie szybko zaczyna ubywać. Dalsza jazda na północ wiązałaby się z ryzykiem utknięcia w środku trasy z 25-kilogramowym rowerem bez ani grama prądu. Z bólem serca zdecydowaliśmy, że wracamy. Pętla Łaszczowa (podobno bardzo widokowa) razem oddalonymi na północ od Barda Petlą Chrabiowską i Wilczą będą musiały poczekać na naszą kolejną wizytę na Ziemi Kłodzkiej. Czerwonymi ścieżkami Pętli Kłodzkiej, Chwalisław, Złotej i Orłowiec, na „oparach” baterii wróciliśmy do Lądka-Zdroju. Licznik pokazał 53 km.

 

 

Co z kolorami?

 

W przypadku Singletrack Glacensis kolory zupełnie nie mają związku z poziomem trudności. Trasa Singletracka składa się z kolejnych pętli i poprowadzona jest tak, by pętle można było w dowolny sposób łączyć. Kolory pokazują, w którą stronę jedziemy. I tak możemy pojechać z Punktu A do B czerwonym szlakiem (szlaki są kierunkowe), a wrócić z B do A niebieskim. Możemy też jechać trzy pętle w jednym ciągu, z punktu A do B,C i D. Czerwonym można wrócić D, C, B, A niebieskim. Gdy całość będzie już gotowa, proponujemy challenge dla najwytrwalszych. Ze Srebrnej Góry, jadąc cały czas czerwonym singlem, spróbujcie dojechać do Kudowy, objeżdżając wokół całą Ziemię Kłodzką, a potem wrócić niebieskim do Srebrnej Góry

 

Niestety, na przejechanie całości Glacensis dwa dni okazały się za krótkie. Oczywiście z całą pewnością i przyjemnością tu wrócimy, by uzupełnić zaległości. A może nawet spróbujemy znów przejechać całość? Tym razem z noclegiem gdzieś pośrodku? Kto wie. Jeśli lubicie jeździć na rowerze po górach i niekoniecznie szukacie ekstremalnych doznań na trudnych szlakach, jeśli chcecie zachęcić osobę początkującą do jazdy na singlach, jeśli chcecie zabrać ze sobą dzieciaki, Singletrack Glacensis idealnie się do tego nada. 

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »