I coś w tym jest, nawet jeśli nie zawsze jest tak różowo. Czasami jeździć też trzeba niekoniecznie wtedy, gdy się chce. Albo wtedy, gdy człowiek z tyłu głowy ma znak zapytania, czy to na pewno dobry pomysł. Jak się to ma do moich planów treningowych i programu “Druga młodość sportowca”? Ot tak, że plany planami, a często bywa tak, że zamiast trenować jeżdżę, wówczas ta “praca” jest ważniejsza i tyle.
Mam to szczęście, że robię to co lubię. Inny kolega z branży – najwyraźniej mój świat jest pełen kolegów z trafnymi powiedzonkami – dla odmiany stwierdził, że przynajmniej nie pracujemy przy taśmie w fabryce. Wiem niewiele o fabrykach, raz próbowałem i mi się nie podobało. Pomimo tego, że była to białostocki Polmos, czyli… fabryka wódki. Tak, wiem, wschód, wódka zamiast mleka, bimber z puszczy i białe niedźwiedzie, itd. ale ja tylko pełniłem odpowiedzialną rolę naklejacza kontr etykiet na butelkach. Po jednym dniu zrezygnowałem z powodu bólu pleców.
I tak wylądowaliśmy na plaży. Widzicie ją na zdjęciu powyżej. To zdjęcie z mojej pracy. Życie pełne jest zbiegów okoliczności i nieoczekiwanych spotkań. Albo wprost przeciwnie, wszystko jest zapisane w gwiazdach i nie mamy żadnego wpływu na nasz los. W każdym razie tego pięknego marcowego dnia, unikając wirusa, trafiłem do Chrzanowa, czyli takiego niesamowitego miejsca na mapie, które nie kojarzy mi się ani z Jurą, ani z Krakowem, a należy już do Małopolski i Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Gdyby nie to, że Dorocie popsuł się samochód, a wirus nie groził wybiciem większej połowy ludzkości, byłbym w tym momencie gdzie indziej. A tak ustaliliśmy wspólnie, że trasa ma spełniać kilka warunków. Ma być nowa, łatwa, ale urozmaicona – bo służba zdrowia i tak ma co robić, mieć 50-60 km, żebyśmy pomimo elektryków poczuli ją w nogach i niedaleko Katowic, żeby nie trzeba było dużo jeździć samochodem. Po wstępnym wybraniu okolicy – podobała nam się nazwa Alwernia, a na Trailforks było zaznaczonych sporo szlaków – finalnego ułożenia pętli dokonał Wojtek Zdebski (enduroriderz.pl), zdecydowanie lepiej znający te rejony. Plaża była na naszej trasie.
Tego dnia nie zrobiłem treningu. I jakie to w ogóle ma znaczenie? Imprezy są odwołane, albo przesunięte, zdążę jeszcze zrobić formę. Za to był to wspaniały dzień na rowerze w bardzo dobrym towarzystwie. Czuję, jak brakuje mi spotykania się z ludźmi. Pewnie już to także macie. Planujemy więc kolejne, podobne wypady w ograniczonym do dwóch osób gronie.
I najważniejsze – czekam na wielkie, oficjalne rozpoczęcie sezonu!
Poprzednie odcinki naszego cyklu „Druga młodość sportowca”
cz. 1 Plan
cz. 2 Houston mamy problem!
cz. 3 Test wydolnościowy
I uzupełnienie – wcześniejsze odcinki bloga związanego z cyklem