Trening: Kontuzja to lekcja życia!

Nie chcemy jej. Prawie zawsze przydarza się w nieodpowiednim momencie (bo niby jaki moment jest w ogóle odpowiedni?). Praktycznie każdy, wcześniej czy później, będzie miał taką przerwę na swoim koncie. Uraz przeciążeniowy, złamanie, zwichnięcie, powikłania po infekcji, problemy z układem oddechowym, sercowo-naczyniowym, krwionośnym, naderwany mięsień, infekcja wirusowa… Lista potencjalnych zagrożeń i ich skutków jest naprawdę bardzo długa. Ponieważ wychodzę z założenia, że na tematy medyczne powinni się wypowiadać specjaliści, a ja takowym nie jestem, na pewno nie będzie to artykuł o diagnostyce. Skupmy się na tym, co zrobić po fakcie.

 

kontuzja

 

Kontuzja i co dalej?

Pierwsze dni, a czasem i tygodnie, bywają bardzo trudne. Zaburzenie, które nasza niedyspozycja wprowadziła w rytm dnia, i często towarzyszące temu dolegliwości powodują, że zaczynamy dodatkowo kopać pod sobą emocjonalny dołek. Przed oczami mamy głównie plany, których nie uda się teraz zrealizować, znajomych i rodzinę nieustająco zadających pytanie „Jak się czujesz?”. Z każdej strony bombardują nas informacje o zawodach, treningach, wycieczkach, sukcesach innych czy ciekawych wydarzeniach, w których… nie możemy wziąć udziału. Bardzo często sami dodatkowo nakręcamy tę spiralę, szukając informacji czy biorąc udział w dyskusjach. Nasze poczucie wartości spada, a gdybyśmy byli produktem spożywczym równie dobrze moglibyśmy to podsumować stwierdzeniem: „termin przydatności do spożycia minął”. Warto wówczas, choć nie jest to łatwe, spróbować poobserwować się z boku, na chłodno, bez emocji i na ile to możliwe, obiektywnie. W dużej mierze nasze samopoczucie na tym etapie związane jest z większą wrażliwością na komunikaty dotyczące aktywności sportowej. Do tej pory traktowaliśmy je jako rzecz normalną, oczywistą, w momencie gdy nie jest nam dane brać w nich aktywnego udziału, czujemy się wykluczeni. Samo uświadomienie sobie tego faktu już jest krokiem naprzód. Pozwoli mniej emocjonalnie reagować, a być może, co szczególnie na początku rekomenduję, doprowadzi do wniosku, że może lepiej na pewien czas nieco się wyłączyć i skupić na sobie i leczeniu.

 

Patrz do przodu

Rozpamiętywanie przeszłości na pewno nie jest właściwą drogą do dalszego rozwoju, ale by wyciągnąć konstruktywne wnioski na przyszłość, warto zadać sobie dwa pytania i szczerze na nie odpowiedzieć. Po pierwsze, czy to moja wina? Po drugie, czy mogłem zrobić coś, by zapobiec tej sytuacji? Wykonaj to zadanie, zaakceptuj fakty i zastanów się, jakie z nich płyną lekcje. Najlepiej zapisz sobie na kartce, którą możesz później schować. Potraktuj ten moment jako zamknięcie pewnego rozdziału. Od tego momentu staraj się patrzeć do przodu, a całą energię, którą lokujesz teraz w złości czy niezadowoleniu, skieruj na rozwiązanie problemu.

 

 

kontuzja

 

Zbuduj wokół siebie zespół

Walka z kontuzją w pojedynkę bywa trudna, będzie ci potrzebny zespół. Może nie będziesz kluczowym graczem, ale mam nawet lepszą wiadomość, przypadła ci rola selekcjonera. A powołać do składu trzeba: lekarza, rodzinę, przyjaciół, rehabilitanta, trenera, psychologa, ubezpieczyciela, dietetyka. Nie każdy z tych graczy będzie za każdym razem potrzebny, więc potraktuj to jako wskazówkę. I całkiem poważnie – naprawdę zastanów się, z kim i dlaczego chcesz w tym momencie być w kontakcie i współpracować. Szczególnie zadbaj o dobrego lekarza i rehabilitanta, którzy rozumieją specyfikę dyscypliny, a im bardziej jesteś wytrenowany, wezmą poprawkę na „wersję dla sportowca”.

 

Pamiętaj, że to początek, a nie koniec gry

Od kontuzjowanego zawodnika często możecie usłyszeć: „mam już po sezonie”, „pozamiatane”, „nic już nie wywalczę”, „dla mnie to już koniec”. Nieprawda! Stawałam na nogi (dosłownie) po poważnej kontuzji kolana. Przeszłam łącznie 4 operacje, mam za sobą setki godzin rehabilitacji i to, co mi najbardziej pomogło w pozytywnym myśleniu i mobilizacji, by pracować nad dojściem do pełnej sprawności, to traktowanie dnia kontuzji jako pierwszego dnia nowego planu… treningowego. Tak, treningowego! To dodatkowo przywoływało pozytywne skojarzenia i utrzymywało moją motywację do ćwiczeń. Rozumiem, że masz złamaną nogę, ale ręce masz zdrowe, więc możesz chodzić na siłownię i ćwiczyć na rowerku ręcznym (handbike). W większości przypadków kontuzja nie powoduje całkowitej niedyspozycji i są jakieś aktywności, które możemy wykonywać. Moje przykładowe ćwiczenia po operacji kolana to 2 km spaceru o kulach, 30 minut handbike’a, 3 x 50 brzuszków, 5 x 30 powtórzeń nożyce nóg itd.

 

kontuzja

 

Wyznaczaj sobie krótkoterminowe cele

Podczas kontuzji czas biegnie inaczej. Niby ten sam zegarek i kalendarz, a jednak jakoś wolniej. Nasza percepcja się zmienia, tak samo i perspektywa patrzenia, do nich należy więc dostosować stawiane cele. Dobrym horyzontem będzie tydzień. W tym tygodniu udało mi się wyjść o kulach z domu i przespacerować po podwórku. W przyszłym tygodniu wyjdę na 30-minutowy spacer o kulach. Rób jeden mały krok do przodu. Na dalekosiężne cele przyjdzie jeszcze czas.

 

Wykorzystaj czas

A teraz pozytywy. Na co dzień biegasz do pracy, próbujesz pogodzić treningi z życiem prywatnym, a teraz, na ten moment, świat, trochę postawiony do góry nogami, prawdopodobnie goni wokół ciebie. Rekonwalescencja to taki okres, w którym często jest okazja do nadrobienia zaległości filmowych, książkowych lub podobnych. Skorzystaj z tego! Zrób sobie listę rzeczy i… wpisz je do swojego „planu treningowego”. A później możesz odhaczyć jako zrealizowane. Świadomość wykonania pewnych aktywności w tym okresie podnosi nasze morale.

 

Popracuj nad swoimi słabymi stronami

Okres rekonwalescencji to dobry moment, by wzmocnić słabe strony i takie, które często zaniedbujemy. Pewnie nie na początku rekonwalescencji, ale w późniejszym okresie będzie okazja do popracowania nad stabilizacją i koordynacją czy realizacją ogólnorozwojowych ćwiczeń. Dla mnie okres rehabilitacji kolana był czasem, w którym nauczyłam się w końcu pływać kraulem, co, mam nadzieję, przyda mi się kiedyś w triathlonie.

 

Dokumentuj postępy i porównuj się sam ze sobą

Nasza pamięć bywa ulotna lub wybiórcza. Szczególnie gdy dopada was chwila kryzysu, wygrzebujecie dołujące wspomnienia. Zdjęcia, nagrania, notatki z „planu treningowego” dostarczą wam dowodów na wykonane postępy.

 

Pamiętam, że gdy wsiadłam w końcu na rower po ostatniej operacji, byłam w stanie jeździć tylko po płaskim. Moja noga była tak słaba, że dodatkowe obciążenie wywoływało nieakceptowalny ból. Mieszkam na górze, więc jazdę zaczynałam od zjazdu do ścieżki nad Wisłą w Ustroniu. Tam robiłam kilka pętelek wzdłuż rzeki i musiałam zadzwonić po męża, żeby po mnie przyjechał. Pierwszy telefon był irytujący. Wcześniej wyjeżdżałam tę górę setki razy, a teraz nie byłam w stanie podejść ani podjechać nawet w żółwim tempie. Gdy popatrzyłam wtedy na zdjęcia sprzed kilku tygodni, kiedy poruszałam się o kulach, doceniłam fakt, że przejechałam tego dnia 1,5 godziny na rowerze po płaskim. A radości, jaką sprawił mi pierwszy samodzielny powrót do domu, nie potrafię chyba opisać słowami.

Pamiętajcie, że ograniczenia są w naszych głowach i postrzeganiu rzeczywistości. Każda kontuzja to dobra lekcja życia, wiem, że często bolesna, ale umiejętnie przepracowana czyni nas mocniejszymi. Powodzenia!

 

kontuzja

Informacje o autorze

Autor tekstu: Anna Sadowska

Zdjęcia: arch. prywate

2 KOMENTARZE

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marcin
Marcin
1 rok temu

Dobry artykuł. W lipcu złamałem nogę. Środek lata, tyle planów a tu taka kontuzja! Przed wypadkiem nie jeździłem na rowerze. Rechabilitant wsadził mnie na trenażer 2 tygodnie po operacji. Na początek żadnych obciążeń, sam ruch był sukcesem. Dziś, dzięki wypadkowi, mogę powiedzieć, że pokochałem jazdę rowerem. Porażka zamieniła się w sukces.

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »