Fitwheels.eu, czyli rzeczy, które można robić na okrągło

PIERWSZYM BIZNESEM RAFAŁA IWANA I ŁUKASZA RYŻA BYŁY ZĘBATKI „PRZEMYCANE” Z CZECH I OGŁOSZENIA W AUTOGIEŁDZIE DOLNOŚLĄSKIEJ.

Działo się to za czasów przed naszą erą, czyli przed Internetem, a rodzice Łukasza i Rafała, do których dzwonili ludzie z ogłoszeń, mieli wtedy telefony z tarczą do wykręcania numerów.

 

Fitwheels.eu

 

Wreszcie nastała ponowoczesna era Internetu i ogłoszeń na łamach czasopism rowerowych, następnie pojawiło się Allegro, a w końcu, w 2005 roku, powstała Bikestacja. W ramach Bikestacji, sklepu internetowego z częściami do rowerów, narodziło się zaś Fitheels.eu, czyli montownia kół, głównie MTB. A potem zjawiliśmy się my, czyli BIKE, i zaczęliśmy zadawać pytania… 

 

 

Rafał Iwan i Łukasz Ryż na rowerach zaczęli się ścigać w Karpaczu, razem z Mają Włoszczowską i Piotrem Formickim.

 

BIKE: Czy Bikestacja w zamyśle miała być sklepem internetowym?

Rafał Iwan i Łukasz Ryż: Tak. Od początku handlowaliśmy w Internecie. Nie mieliśmy funduszy, by założyć, wynająć i prowadzić sklep stacjonarny. Nie widzieliśmy możliwości, by kilka internetowych zamówień dziennie przełożyć na działanie sklepu stacjonarnego w niedużym mieście, jakim jest Bolesławiec. Zresztą w pierwszych latach dwudziestego pierwszego wieku Bolesławiec był miastem, z którego wszyscy się wyprowadzali, zakładanie tu specjalistycznego sklepu stacjonarnego nie miało sensu.

 

Byliście chyba pierwszym sklepem internetowym w Polsce?

W tamtym czasie prawie równocześnie powstały trzy sklepy: w Opolu, Bydgoszczy, no i my. Potem inne zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Z kilku
pierwszych tylko Bydgoszcz i my zostaliśmy na wysokich pozycjach.

 

Macie jakiekolwiek handlowe czy marketingowe wykształcenie?

Nie. Obaj studiowaliśmy wychowanie fizyczne. Jesteśmy kolarzami, uprawiamy kolarstwo górskie od dwudziestu lat. Znamy się na tym. Czy wykształcenie handlowe by nam pomogło? Niekoniecznie, choć czasami by się przydało. Ważniejsza jest umiejętność dotarcia do dobrych dostawców niż wiedza teoretyczna.

 

Nie chcecie założyć sklepu stacjonarnego?

To nie jest priorytetem, choć sporo naszych dostawców wymusza na nas, byśmy mieli sklep stacjonarny. Niestety Internet nie jest wspierany przez polskich dystrybutorów, często wiąże się to z ograniczeniem dostępności. Wielu produktów, w tym całych rowerów, nie da się w Polsce kupić przez Internet. Zamiast promocji zakupów stacjonarnych napędza to handel internetowy poza granicami Polski. Kiepsko, z tym właśnie musimy się zmagać.

 

A nie możecie kupować zagranicą?

Jesteśmy związani z dystrybucją. Często gdy zwracamy się do czeskiego czy niemieckiego dystrybutora danej marki, on odsyła nas do polskiego dystrybutora. Nie potrafimy zaoferować niskiej ceny, a klienci uciekają nam za granicę, gdzie Internet oferuje dużo niższe ceny. Nie można zmusić ludzi do kupowania produktów po sugerowanej cenie detalicznej w sklepach stacjonarnych, jeśli jest możliwość kupienia taniej. Nie jesteśmy Koreą Północną i nie możemy „zamknąć” Internetu…
Na szczęście nie jesteśmy skazani na handel w Internecie. Obecnie budujemy domy w Bolesławcu, mamy klub fitnessowy, posiadamy udziały w fabryce produkującej części samochodowe z karbonu. Jeśli business w Internecie będzie podupadał, zamkniemy go.

 

Nie myśleliście o robieniu karbonowych ram?

Przy cenach, jakie oferuje obecnie Tajwan, to zupełnie nieopłacalne. Za części samochodowe o tym samym stopniu komplikacji można dostać wielokrotnie więcej.

 

Skąd wziął się pomysł na koła i własną markę Fitwheels.eu?

Wyszliśmy z założenia, że trzeba uciekać z branż, w przypadku których nastąpił rynkowy przesyt i oferujemy to, czego na rynku brakuje. A z kołami jest tak, że fabryczne dodawane do roweru rzadko są z wysokiej półki. Często producent mocno oszczędza właśnie na kołach. Każdy, kto bardziej ambitnie jeździ na rowerze lub ściga się w zawodach, wie, że rower wyciągnięty z kartonu domaga się wymiany kół. Taka wymiana to łatwy sposób na odchudzenie roweru i uczynienie go szybszym. Staramy się odpowiadać na to zapotrzebowanie rynku.

 

Jaki wpływ na produkcję ma proces testowania kół?

Startujemy w maratonach. Nasz team jeździ na naszych kołach. Mamy odzew od klientów i czasem to klienci, mając swoje doświadczenia, opierają
na nich szczegółową specyfikację zamówienia.

 

RAFAŁ: „Z PRZODU MAM JUŻ TRZECIE KOŁO Z TĄ SAMĄ KARBONOWĄ OBRĘCZĄ. CO SEZON ZMIENIAM PIASTĘ I SZPRYCHY, ALE OBRĘCZ JEST NIE DO ZNISZCZENIA. A WAŻĘ 100 KILOGRAMÓW”

 

    

 

Team Fitwheels.eu

 

Ile macie osób w teamie?

Od sześciu do ośmiu, w zależności od sezonu.

 

Fitwheels.eu to koła składane na zamówienie klienta. Jak to wygląda w szczegółach?

Najczęściej składamy koła na piastach i komponentach DT Swiss, stosujemy również szprychy Sapim, czasem używamy obręczy Mavica. Sporadycznie
piast Novatec i Soul Kozak. Chcielibyśmy wykorzystywać piasty Shimano, ale nie dostaliśmy dotąd dobrej oferty. Staramy się oferować produkt oparty
na sprawdzonych komponentach wysokiej jakości. Chętnie oferowalibyśmy tanie koła, bo na takie też jest zapotrzebowanie, ale trudno nam takie złożyć na piastach DT Swiss. Tutaj sama piasta kosztuje tyle, że dla wielu osób stanowi cenę zaporową. Najtańsze nasze koła kosztują około 700 złotych za komplet.

 

Jak to się stało, że w waszej ofercie znalazły się obręcze karbonowe pod własnym logo?

Od lat jeździmy na karbonowych obręczach. Te koła wiele przeżyły w naszych rowerach i wciąż nas zaskakuje, ile dalej wytrzymują. Mamy jednego sprawdzonego dostawcę na Tajwanie. Nie jest to przeważająca część naszych zamówień, gdyż karbonowe koło jest prawie dwukrotnie droższe od aluminiowego. Karbon musiałby naprawdę stanieć, żeby zyskać na popularności. Wytrzymałość i inne właściwości przemawiają za nim, ale cena, niestety, działa zaporowo. Gdyby różnica wynosiła 30 procent, sytuacja pewnie byłaby inna. Teraz za cenę karbonowej obręczy klient może kupić
dwie obręcze aluminiowe. Co znaczy, że może popsuć dwa koła i wciąż być do przodu finansowo.

 

Macie wielu klientów zagranicznych?

Ponad połowa naszych klientów pochodzi z zagranicy. Od razu tak to zostało pomyślane – nazwa firmy, adres internetowy, strona. Mieliśmy świadomość, że na nasze koła spokojnie znajdziemy zbyt zagranicą.

 

Składacie głównie koła MTB…

Mamy kilka bardzo solidnych zestawów na obręczach aluminiowych. Nie chcemy mocno rozszerzać oferty szosowych kół karbonowych, dopóki szosa zdecydowanie nie przejdzie na tarczówki. Mieliśmy sporo problemów z reklamacjami obręczy karbonowych od renomowanych producentów. Niestety, nieumiejętne hamowanie szczękami może poważnie uszkodzić taką obręcz.

 

Jak wygląda proces zamawiania?

Klient na stronie może wybrać to, czego szuka. Mamy ogromny wybór rozmiarów, szerokości i typów kół. Na wstępie deklaruje, do czego potrzebuje
kół, do enduro, xc, all mountain. Często klienci mają specjalne wymagania, na przykład życzą sobie szerszą obręcz na przód niż na tył, nyple w konkretnym kolorze itp. Na stronie jest formularz, który wypełniony starannie pomaga klientowi wybrać to, co go usatysfakcjonuje. W razie wątpliwości zawsze można skorzystać z kontaktu mailowego. Kiedy otrzymujemy zamówienie, przystępujemy do jego realizacji, to znaczy zabieramy się za montaż. Wszystkie nasze koła są składane ręcznie, przez jednego człowieka.

 

Z kołami związanych jest wiele mitów. Czy np. koła trzeba po miesiącu dociągać?

Kiedyś było to zalecane. W przypadku stosowania systemów zapobiegających odkręcaniu się nypli (w DT klej do gwintów, w Sapim mikrozadzior zapobiegający odkręcaniu) oraz w przypadku, gdy koła poddawane są rozprężeniu, „poprawianie” naciągu szprych nie jest konieczne.

 

Jak długo klient czeka na koła?

Odchodzimy od systemu trzymania w magazynie gotowych kół. Oferujemy koła na indywidualne zamówienie, czyli zaczynamy je budować dopiero po złożeniu zamówienia przez klienta, co skutkuje tym, że wybrane koła klient otrzymuje w przeciągu tygodnia od momentu złożenia zamówienia. Każdy zestaw kół może zostać wyposażony w opony Schwalbe, które możemy też przygotować w systemie bezdętkowym, łącznie z uszczelnieniem.

 

 

Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia!

Tekst po raz pierwszy ukazał się w Magazynie BIKE nr 6/2018. Wersja elektroniczna dostępna TU.

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: G. Radziwonowski, A. Tkocz

Zdjęcia: Anna Tkocz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »